mazowieckie
Dariusz Raczko zajmuje się hodowlą bydła mięsnego, w większości rasy limousine. Część stada podstawowego stanowią krzyżówki tej rasy. Jest też kilka sztuk mieszańców innych rasa mięsnych.– Zdecydowałem się na bydło limousine, gdyż łatwo je sprzedać, na tę rasę zawsze znajdzie się nabywca. Rozważałem także zakup bydła blonde d’aquitaine, ale starsze krowy tej rasy nie zawsze są dobrze umięśnione – mówi Dariusz Raczko.
W stadzie krycie odbywa się naturalnie, haremowo.
– Przez jakiś czas nie miałem buhaja i teraz zostało więcej krów do pokrycia, w związku z tym przesuną się terminy wycieleń. W przyszłości będę chciał znowu utrzymywać buhaja z krowami tylko przez krótki okres, tak by wcielenia trwały około dwóch miesięcy, najlepiej od końca kwietnia do czerwca. Wówczas krowy pasą się na młodej trawie dzięki czemu produkują sporo mleka i cielęta bardzo dobrze się odchowują – mówi Dariusz Raczko. – Niektórzy hodowcy stosują metodę, że bydło przez cały rok ma dostęp do pastwisk. Moim zdaniem, nie jest to dobre rozwiązanie, bo zwierzęta bardzo niszczą darń. U mnie, w okresie zimowym krowy przebywają w oborach, przy których znajdują się wybetonowane wybiegi ścielone słomą. Tak więc zwierzęta kiedy chcą mogą przebywać na świeżym powietrzu – wyjaśnia hodowca.
Grupa krów wysoko cielnych zimą otrzymuje tylko sianokiszonkę. Natomiast krowy odchowujące potomstwo otrzymują sianokiszonkę, siano łąkowe i gniecione ziarno owsa. Jałówki żywione są sianokiszonką i gniecionym ziarnem owsa.
Hodowca jest zaniepokojony próbą wprowadzenia nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
– Po pojawieniu się informacji o wprowadzaniu tzw. „Piątki dla zwierząt” po prostu zwątpiłem. Jak można jedną ustawą przekreślić dorobek 30 lat pracy. Gdyby proponowane przepisy zostały wprowadzone, to musiałbym zlikwidować stado. W proponowanej ustawie był zapis, że muszę zapewnić schronienie dla zwierząt na pastwisku. Nasze pastwiska położone są w promieniu 4 km od gospodarstwa. Musiałbym na nich postawić 5 wiat, każdą za 50 tys. zł. Zwierzęta na pastwiskach mają zadrzewienia, w których mogą schronić się przed słońcem, mają zapewnioną wodę w poidle, ale zgodnie z proponowanymi przepisami nie jest to wystarczające. Ponadto zagrożeniem z tej nowelizacji jest zakaz uboju rytualnego, który już przy pierwszej informacji o jego potencjalnym wprowadzeniu wpłynął na obniżenie cen żywca wołowego. Skandalem jest też nadanie organizacjom pozarządowym prawa wejścia do gospodarstwa większego niż posiada policja – mówi Dariusz Raczko.
Hodowca podkreśla, że polski rynek żywca wołowego uzależniony jest od eksportu, do rozwoju którego potrzeba pewnych działań.
– Dużym problemem w dziedzinie zrównoważenia rynku wołowego w naszym kraju jest brak terminalu morskiego do transportu żywego bydła. W związku z tym bydło zamiast 500 km do naszego portu wożone jest do Chorwacji oddalonej o 1500 km. Potrzebna jest więc budowa terminalu do przeładunku zwierząt hodowlanych w Gdańsku – dodaje hodowca.
– Zdecydowałem się na prowadzenie gospodarstwa ekologicznego między innymi dlatego, że nigdy nie lubiłem wykonywania zabiegów chemicznych w uprawach. Ekologia ma sporo ograniczeń, które obniżają plony. Pola można jedynie wapnować i nawozić obornikiem. Niemniej na ekologicznych użytkach zielonych plon nie jest dużo niższy niż w przypadku łąk użytkowanych konwencjonalnie. Sytuacja wygląda gorzej w uprawach polowych, w moim przypadku w uprawie owsa, gdzie brakuje możliwości zwalczania chwastów. Ratuje nas tylko stanowisko. Wysiewamy owies po koniczynach, które ograniczają rozwój uciążliwych chwastów. Za prowadzenie produkcji ekologicznej otrzymujemy podwyższoną dopłatę do hektara. Ponadto czasami sprzedaję zwierzęta do chowu ekologicznego. Ostatnio uruchomiłem także możliwość sprzedaży mięsa wołowego z ekologicznej hodowli. Jest to jednak oferta dla większych rodzin, gdyż nie sprzedaję poszczególnych elementów tylko całe ćwiartki, które ważą od około 50 do 70 kg – mówi Dariusz Raczko.
Zdaniem Dariusza Raczki, oprócz produkcji zdrowej żywności i ochronie środowiska prowadzenie produkcji ekologicznej w gospodarstwach ma jeszcze inną ważną korzyść.
– Grunty pod uprawą ekologiczną stanowią rezerwuar ziemi na wypadek niedoboru żywności. Produkcja w gospodarstwach ekologicznych jest mniejsza niż w konwencjonalnych, więc nie ma wprowadzenia nadmiaru produktów na rynek. Ziemia nie jest tak bardzo wyeksploatowana jak w produkcji konwencjonalnej i w razie potrzeby przy zastosowaniu pełnego nawożenia i uprawy można by uzyskać dodatkowe plony – mówi gospodarz.