r e k l a m a
Magazyny pełne skrobi
W ubiegłym roku zakłady przetwórstwa skrobiowego skupiły bardzo dużo surowca. Według szacunków Stowarzyszenia Polski Ziemniak mogło to być około 1 mln t. Jedną z przyczyn tak dużych zakupów było to, że rolnicy chętnie pozbywali się ziemniaków, ponieważ na rynku, w porównaniu z 2019 czy 2018 rokiem, ceny oferowane za ziemniaki konsumpcyjne były bardzo niskie, pomimo że pandemia przyczyniła się do wzrostu popytu na ziemniaki jadalne. Jak podaje Wojciech Nowacki, prezes Stowarzyszenia Polski Ziemniak, już na początku maja ub.r. do Polski przywieziono olbrzymie ilości ziemniaków z Francji, Belgii, Holandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, które tam z powodu rozwoju pandemii nie zostały zagospodarowane przez spowolnione przetwórstwo spożywcze. To spotęgowało spadek cen ziemniaków konsumpcyjnych na krajowym rynku. W 2020 roku ziemniaki obrodziły jednak także w Polsce dużo lepiej niż rok wcześniej. Według Stowarzyszenia zbiory były na poziomie 8,87 mln t, tj. o około 34% wyższe niż w 2019 roku. Rozwój pandemii koronawirusa spowodował problemy w sprzedaży ziemniaków na frytki i chipsy oraz zastój w handlu skrobią.– Zakłady przetwórcze mają pełne magazyny skrobi, której nie będą mogły sprzedać przez najbliższe miesiące. Sparaliżowany jest nie tylko eksport, ale także zużycie skrobi na rynku wewnętrznym. Mniej mąki ziemniaczanej kupuje przemysł celulozowy – nauka zdalna powoduje spadek popytu chociażby na zeszyty. Mniej skrobi potrzebuje również przemysł spożywczy, spadła bowiem produkcja zagęstników. Przedstawiciele przetwórców ziemniaka skrobiowego zgłaszają, iż w tym roku mogą mieć nawet problem ze sprzedażą skrobi wyprodukowanej z surowca zakupionego w ubiegłym roku – podkreśla Nowacki.
Kto sprzeda taniej
To, że w nowy sezon przetwórcy wejdą z dużymi zapasami, potwierdza Łukasz Urbaniak, dyrektor handlowy w Przedsiębiorstwie Przemysłu Ziemniaczanego "TRZEMESZNO".– W ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z olbrzymią nadprodukcją ziemniaka, co przekłada się na nadprodukcję skrobi. Niektóre unijne firmy przetwórcze jeszcze nie uporały się z przetworzeniem skupionego surowca, choć zazwyczaj już w lutym kończyły kampanię. Z kolei wiele firm funkcjonujących w Azji, na Bliskim Wschodzie oraz w Ameryce Północnej, które wykorzystywały skrobię ziemniaczaną, z powodu pandemii znacznie ograniczyło produkcję lub w ogóle ją zamknęło, a inne dopiero się odbudowują. Na rynku światowym rozpoczęła się ostra konkurencja cenowa, ponieważ każdy chce sprzedać swój towar. Tak naprawdę to efekt pandemii na rynku skrobi ziemniaczanej jest widoczny dopiero teraz. Obniżki cen są znaczące i na tym poziomie nienotowane od 10 lat. Zbliżamy się więc do niebezpiecznego progu sprzedaży po kosztach produkcji i przez to trudno będzie znaleźć środki, by rolnikom płacić za ziemniaki tak jak do tej pory – tłumaczy Urbaniak.
Polscy przetwórcy ziemniaków skrobiowych największych odbiorców miały do tej pory w Korei Południowej, Wietnamie, Tajlandii, Malezji. Największymi konkurentami na unijnym rynku dla polskich przetwórców są firmy z Holandii, Niemiec oraz Danii.
W opinii Urbaniaka potrzeba roku, dwóch lat, aby sytuacja wróciła do normy.
– Oprócz pandemii świat boryka się także z kryzysem logistycznym. Brak kontenerów i miejsc na statkach zakłóca i opóźnia harmonogram wysyłek. Istnieje ryzyko, że na przykład azjatyccy odbiorcy przestawią się na lokalną skrobię – dużo gorszej jakości, ale dostępną od ręki i niewymagającą transportu drogą morską. Poza tym nawet jeśli w tym roku zbiory ziemniaków byłyby ograniczone, na przykład suszą, to w nową kampanię wszyscy wejdą z dużymi zapasami, więc na poprawę sytuacji można liczyć najwcześniej od 2022 roku – komentuje ekspert z PPZ "TRZEMESZNO".