lubelskie.
– Chcemy wybudować garaż o wymiarach 17x50 m oraz silosy na sianokiszonkę i kiszonkę z kukurydzy, które będą składały się z 6 kwater. Budowa silosów będzie kosztowną inwestycją, ale uważam, że powoli się zwróci przez poprawę zdrowotności krów, które będą jadły lepszej jakości paszę i bez zanieczyszczeń. Obecnie nie jesteśmy zainteresowani zwiększeniem produkcji. Naszym celem jest ograniczenie kosztów oraz ułatwienie sobie pracy, czemu mają służyć właśnie silosy i garaż. Ponadto planujemy w przyszłości zainwestować w fotowoltaikę – mówi Piotr Grochowski.W 2019 roku w gospodarstwie powstał jałownik, w którym zwierzęta utrzymywane są luzem na głębokiej ściółce ze słomy. Obornik usuwany jest ładowarką teleskopową. Obiekt ma 23 m długości i 8 m szerokości i praktycznie nie posiada ścian. Z trzech stron na zimę osłaniany jest plandekami. Aby nie dopuścić do zamarzania wody, w jałowniku zastosowano podgrzewane poidła.
– O wyborze systemu utrzymania na głębokiej ściółce zdecydowały koszty, które były znacznie niższe niż w systemie rusztowym. Ponadto mamy dużo słomy, więc możemy zabezpieczyć ściółkę do tego obiektu. Jednak kolejne budynki inwentarskie, które powstaną w gospodarstwie będą już na rusztach,by ograniczyć pracochłonność do minimum – mówi Piotr Grochowski.
Pomimo budowy jałownika hodowcom cały czas brakuje miejsca dla wszystkich jałówek.
– Mamy sporo młodzieży żeńskiej dzięki temu, że sam przeprowadzam inseminacje używając nasienia seksowanego. Nie narzekam na skuteczność zabiegów nasieniem seksowanym. Oczywiście na około 20 inseminacji nasieniem seksowanym urodzi się jeden byczek, ale gdy tak się stanie otrzymujemy od dostawcy jedną porcję nasienia gratis. Utrzymujemy bydło rasy hf, w dwóch odmianach: czarno- oraz czerwono-białej. Próbowaliśmy dawniej krzyżować hf-a z innymi rasami mlecznymi, ale uzyskane w ten sposób potomstwo nie dorównywało hf-om w wydajności – tłumaczy Grzegorz Grochowski.
– Cały czas mamy do wycielenia jałówki i stado się rozrasta. By nie pozbywać się młodych zwierząt wyselekcjonowaliśmy około 10 krów i sprzedaliśmy je do dalszej hodowli. Systematycznie poprawiamy i udoskonalamy stado więc teoretycznie młodsze sztuki mają lepszą genetykę, więc zamiast sprzedać cielne jałówki pozbywamy się krów – dodaje Piotr Grochowski.
Do niedawna właścicielem stada bydła był Grzegorz Grochowski, ojciec pana Piotra, który dwa razy z rzędu znalazł się w czołówce hodowców z województwa lubelskiego pod względem długości okresu międzywycieleniowego krów.
Państwo Grochowscy od kilku lat użytkują wóz paszowy z firmy A-Lima Bis o pojemności 12 m3.
– W wozie paszowym – obok paszy – przygotowujemy także sieczkę ze słomy, która później dodawana jest jako komponent do PMR-u. Wrzucamy baloty, rozdrabniamy i porcje 50 kg wsypujemy do big-bagów. Słoma rozdrabniana w paszowozie z innymi komponentami zazwyczaj jest długa, ma po około 5 cm długości. Jak rozdrabniam ją oddzielnie, to wówczas otrzymuję sieczkę o długość od 1 do 2 cm – wyjaśnia Piotr Grochowski.
Gospodarze przygotowują mieszankę treściwą za pomocą mieszalni mobilnej.
– Przyjeżdża do nas mieszalnia mobilna, w której przygotowywana jest mieszanka na bazie własnego ziarna pszenicy, pszenżyta, jęczmienia i kukurydzy. Dodatkowo w jej skład wchodzą komponenty pochodzące z zakupu takie jak: śruta sojowa, rzepakowa i dodatki witaminowo-mineralne. Mieszanka ta zadawana jest ręcznie trzy razy dziennie. Odkąd zaczęliśmy stosować własną mieszankę częstotliwość występowania zapaleń wymienia spadła o ponad połowę – mówią hodowcy.
Małe cielęta obecnie utrzymywane są w oborze, ale w przyszłości hodowcy planują to zmienić.
– W ubiegłym roku zrobiliśmy indywidualne kojce dla cieląt, w których zastosowaliśmy ruszta plastikowe, pochodzące z likwidowanych chlewni. Taką podłogę można bez problemu umyć i zdezynfekować. Ściany wykonaliśmy z płyt szalunkowych, które nie chłoną wilgoci. Kojce znajdują się tymczasowo w oborze, jednak w przyszłości chcemy przenieść cielęta do oddzielnego obiektu – mówi Piotr Grochowski.