Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Tygodnik Poradnik Rolniczy 12/2021 str. 78

Data publikacji 21.03.2021r.

Siedemdziesiąty pierwszy odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego "Sprawa kryminalna".

– A co się stało, odstać się nie może – dodał...
Schylił się ku córce i Tremmerowi, nie okazując gniewu, znać tylko było wzruszenie silne...
– Czegóż ode mnie chcecie? – dodał. – Nie odepchnę dziecka... Bóg z wami, Bóg z wami! Szczęście, że mi pan Daniel osobiście miłym był zawsze, ale, com mówił i powtarzam... Mojej woli w tym nie było – jam się nie godził... Zadaliście mi gwałt.
Stary poplątał się już nawet, mówiąc, bo i przy swojem chciał się niby utrzymać i bardzo ostrym ukazać nie życzył... Przerwał mu pan Daniel, chwytając jego rękę...
– Panie prezesie... ojcze – rzekł – znajdziesz we mnie serce wierne i poświęcenie bez granic i wdzięczność dozgonną... Przebacz...
– Przebacz! – wołała córka i ciotki, i ojciec Serafin, stając wieńcem około niego...
Prezes ręce spuścił na głowy nowożeńców i nie odpowiedział nic – płakał. Tak się to jakoś szczęśliwiej, niż spodziewać się śmiano, skończyło.
Całowano w ręce prezesa, a ciocia Benigna rzuciła mu się na szyję... Przez drzwi na wpół otwarte ciekawa służba dworu trwożliwie zrazu przypatrywała się tej scenie, a potem szybko rozpierzchła się po domu, wieść roznosząc, iż wszystko się skończyło i stary pan już się nie gniewa.
Myliłby się jednak bardzo, kto by sądził, że prezes, złamany w ten sposób i zmuszony przyjąć fakt spełniony, już go zupełnie uniewinnił i przeszłości zapomniał. Dla córki najczulszy, do zięcia mając tę słabość, jaką mu dawniej okazywał, i nie mogąc się obejść bez niego, kochając go osobiście, nigdy jednak Tremmerowej nie nazywał po nazwisku, znał ją tylko pod dawnem imieniem... Zięcia bardzo często przy obcych nazywał łykiem lub lutrem i narzekał w godzinach złego humoru, tak teraz, jak przedtem, na niestosowny związek córki.
Zaraz w kilka dni potem, gdy mu podkomorzy przyjechał winszować i zięcia chwalić, uczuł się w obowiązku i szepnął mu:
– Dałbyś, asińdziej, pokój! Człek najpoczciwszy – to prawda, kocham go i szacuję, ale że łyk to łyk... Skartabellat, mospanie, i luter w dodatku... a jejmości nazwiska dotąd połknąć nie mogę. A cóż z babą zrobić, gdy się uprze? Czy który z nas pochwalił się kiedy zwycięstwem? Nie gadajmy o tym, nie gadajmy. Byleby byli szczęśliwi...
Nawykli już tak wszyscy do tego, że później na dziwactwo prezesa nikt nawet nie zważał. Uśmiechano się z niego, a gdy się wygadał i nałajał, przyjmował potem Tremmera serdecznym uściskiem i puścić go od siebie nie chciał.
– Żeby nie był mieszczanin i luter – mówił do ojca Serafina – nie byłoby na świecie człowieka nad niego... ale tych grzechów żadna woda lustralna* nie obmyje...
W sąsiedztwie wiadomość zrazu przyjętą była z podziwieniem i ciekawością wielką. Każdy sobie tłumaczył ten koniec romansu, o którym dotąd krążyły domysły tylko, na swój sposób. Powszechnie jednak przyznawano pani Pstrokońskiej całą zasługę zawartego małżeństwa, które się wprzódy niepodobnem zdawało. Prezes zbywał zapytania, machając ręką i mówiąc:
– Nic o tym nie wiem... babskie sprawy...
Pan Daniel wszedł teraz przez ożenienie w koła obywatelskie, wśród których znalazł mnóstwo zazdrosnych i niechętnych, z powodu że się wielu z nich na próżno starało o rękę panny Leokadyi. Lecz był to człowiek z taktem wielkim i zimną krwią – umiał przetrwać twarde początki i zaskarbić sobie szacunek, a nawet przyjaźń sąsiadów. Wiele się też do tego przyczyniła okoliczność ta, że Murawiec, Orygowce i Borki, które ciotka teraz głośno przyobiecywała, stanowiły pańską fortunę, a panowie mają ten przywilej, że się zawsze piękni wydają, nawet w oczach tych, co im zazdroszczą. (cdn.)

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a