Ponadto, w firmie ponownie zagościli funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, tym razem w związku z zawiadomieniem złożonym przez zarząd spółdzielni. Miało to miejsce w listopadzie, miesiąc po tym jak Alina Sobolewska (pełniąca wówczas funkcję nadzorcy sądowego) ogłosiła, że szuka chętnych na zakup majątku Bielmleku. Zarząd spółdzielni zawiadomił organy – CBA i Prokuraturę Regionalną w Warszawie – zgłaszając podejrzenie o możliwości popełnienia przestępstwa. Dodatkowo, wydawane przez Bielmlek komunikaty wskazywały, iż ma on za złe wierzycielom, że przestali kredytować działalność spółdzielni – mając na myśli przede wszystkim Bank Ochrony Środowiska oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowisku i Gospodarki Wodnej. W przysłowiowej kropce znalazł się również potencjalny dzierżawca części majątku spółdzielni. Grupa kapitałowa Laktopol-Polindus otrzymała pozytywną decyzję Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie dzierżawy majątku wchodzącego w skład Bielmleku. Przedstawiciele firmy nadal deklarują chęć wznowienia produkcji. Wydane przez UOKiK postanowienie nie dezaktualizuje się ze względu na stan prawny firmy. Faktycznym problemem wydaje się jedynie tymczasowy brak partnera do rozmów.
Największe wątpliwości dotyczą losów byłych już dostawców Bielmleku. Członkowie każdej spółdzielni odpowiadają majątkiem do wysokości zadeklarowanych przez nich udziałów. Kilkuosobowe zebranie przedstawicieli podniosło tę kwotę z 50 do 100 tysięcy złotych. Z tej decyzji jednak się wycofano. Opinie prawników na ten temat są sporne, ze względu na fakt, iż zwiększone fundusze były jednym z warunków niezbędnych do zaciągnięcia kredytów. W wyniku tego wykazany w 2019 roku przez firmę fundusz udziałowy zmniejszył się z 93,2 mln zł do 23,7 mln zł. Całość funduszy własnych firmy zamknęła się z początkiem 2020 roku ujemną kwotą 78,3 mln zł. Największy wpływ na ten stan ma wysokość poniesionej w 2019 roku straty w wysokości 104,5 mln zł. Dostawcy nie mają już więc co liczyć na odzyskanie jakichkolwiek udziałów zainwestowanych w spółdzielnię. Czy może być gorzej? Owszem. Część członków twierdzi, że nie posiada wpłaconych całości zadeklarowanych udziałów, nawet do niższego z wymienionych progów. Część dostawców, którzy już nie sprzedają mleka do Bielmleku zaczęła zgłaszać się do niego z prośbą o zaświadczenia, że nie są już członkami. Jednak znajdują się osoby, które dostarczały mleko nie będąc już jej członkami, a przedstawiają naliczenia wypłat, z których dokonywano potrąceń na fundusz udziałowy.
Członkowie spółdzielni zastanawiają się czy nie spotka ich los dostawców Mazowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Ostrowia. Kiedy wspomniana spółdzielnia weszła w stan upadłości z jej statutu wynikało, że członkowie mieli zadeklarowane udziały wyższe niż te, które faktycznie wpłacili. Według prawa spółdzielczego byli więc oni dłużnikami spółdzielni. Sprawa dotyczyła ponad setki rolników i sumy ponad miliona złotych. Podobne obawy mieli członkowie innych upadających spółdzielni mleczarskich w Rypinie czy Ozorkowie. Pierwsza z wymienionych była przykładem kreatywnej rachunkowości, gdzie przychody zawyżano poprzez wycenę znaku towarowego – czyli marki firmy. Jednak spółdzielnia ta, w analogicznym jak przytoczony w przypadku Bielmleku okresie, wykazała ujemny fundusz udziałowy o wartości 13,5 mln złotych i poniosła 7 mln zł strat. Na podstawie tego można powiedzieć, że w Rypinie było źle. W Bielmleku jest dramatycznie źle. Sprzedaż całości zakładu w Rypinie niestety się nie powiodła. Udało się zbyć jedynie pojedyncze elementy przedsiębiorstwa. Z ostatnich informacji wynika, że członkowie tej upadłej firmy odzyskają jedynie 16% należności za dostarczone do niej mleko. W przypadku Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Ozorkowie w grudniu ubiegłego roku sporządzono opis i oszacowanie przedsiębiorstwa przeznaczonego do sprzedaży w postępowaniu upadłościowym.
Jak będzie w przypadku Bielmleku? Czas pokaże. W obecnej sytuacji można już jednak zapomnieć o realizacji jakiegokolwiek pomyślnego scenariusza dotyczącego jej byłych członków. Nie ma wątpliwości, że spółdzielnia bez członków i z takim zadłużeniem nie przedstawia już tak dużej wartości. Jedyne co pozostało, to łagodzenie efektów związanych z upadłością. Do redakcji dotarły już informacje od rolników kontaktujących się z syndykiem. Według przekazanych wiadomości, nakazy zapłaty zobowiązań z tytułu niedopłaconych udziałów wcale nie są wykluczone.