mazowieckie
– Czasami musimy wręcz studzić zapał syna – zażartowała Bożena Roman – który chciałby w jak najkrótszym czasie, jak najwięcej zainwestować. A to nie zawsze jest możliwe.Okazuje si jednak, że młodość rządzi się swoimi prawami, a połączona z zawodową ambicją szybko przynosi efekty. Kiedy tylko stado przeszło w ręce następcy wykorzystał środki z PROW i zakupił wóz paszowy oraz rozrzutnik obornika. Rok temu park maszynowy wzbogacił się o nowy ciągnik. A kiedy pod koniec lutego br. spotykaliśmy się z hodowcami w gospodarstwie – pomimo zimy – rozpoczęta została kolejna – jakże ważna w produkcji mleka – inwestycja, a mianowicie budowa dojarni. I chociaż trudno w to uwierzyć, to hodowcy od kilkunastu już lat użytkują wolnostanowiską oborę (prostopadle dobudowaną do dawnej uwięziówki) i przez cały ten czas doili stado dojarką przewodową, zainstalowaną w oborze uwięziowej. To oczywiście wiązało się z koniecznością przeganiania krów, ich wiązania i doju na 6 aparatów. Dwie osoby musiały tym sposobem poświęcić na dój ponad dwie godziny.
Państwo Romanowie utrzymują bowiem stado podstawowe liczące 54 krowy mleczne.
– To tymczasowe rozwiązanie zdecydowanie za długo funkcjonowało – stwierdził Michał Roman – ale zwykle tak bywa, że prowizorki są najtrwalsze i u nas takowa funkcjonowała przez 15 lat. Na szczęście niebawem to się zmieni.
Hodowcy zdecydowali się na inwestycję w używaną halę typu bok w bok 1x10 stanowisk, firmy DeLaval, która okazała się być optymalnym rozwiązaniem do warunków istniejącego pomieszczenia.
– Po rozmowach z wieloma hodowcami stwierdziliśmy, że w hali bok w bok dój przebiega szybko i sprawnie m.in. dzięki opcji szybkiego wyjścia. A na jak najbardziej efektywnym doju bardzo nam zależało – podkreślił młody hodowca. Cała rodzina czeka zatem na uruchomienie nowego systemu doju z nadzieją, że stanie się to już na święta Wielkiej Nocy.
W wybudowanej przed laty wolnostanowiskowej oborze zwierzęta utrzymywane są na płytkiej ściółce, a obornik usuwany jest raz dziennie ładowarką. Roczne zapotrzebowanie na słomę wynosi ok. 800 bel, z których większość gospodarze muszą zakupić. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, która za 2020 wyniosła 10,5 tys. kg mleka.
– Rok wcześniej była jeszcze lepsza, bowiem przekroczyła 11 tys. kg mleka – poinformował pan Michał. Skąd zatem taki spadek? – Przede wszystkim zabrakło nam sianokiszonki, którą musieliśmy kupić z trzech źródeł. Każda partia miała inną wartość pokarmową i zmiany niemal natychmiast odbiły się na wydajności krów.
Dawka pokarmowa na stole paszowym zbilansowana jest na produkcję 25 litrów mleka. Sztuki z wyższą produkcją pobierają pasze treściwe ze stacji paszowej, która wydaje dwa rodzaje pasz: rozdojeniową, o podwyższonej zawartości energii i drugą na dalszy etap laktacji.
Michał Roman – absolwent SGGW w Warszawie – doskonale wie, że hf-y są genetycznie predysponowane do wysokiej produkcji mleka i – jak mówi – nic nie stoi na przeszkodzie, by do takowej dążyć. Ma to również swoje uzasadnienie, gdyż na zwiększenie pogłowia w gospodarstwie – przynajmniej na razie – z powodu zbyt małego areału gruntów nie ma już szans.
– Często słyszę opinie, że wysoka wydajność okupiona jest problemami zdrowotnymi, jak również w rozrodzie. Sukces w postaci wysokiej produkcji i jednocześnie dobrego zdrowia zwierząt tkwi w zapewnieniu im odpowiednich warunków utrzymania i żywienia – stwierdził pan Michał, jako przykład podając własne stado.
– Odkąd w oborze pracuje wóz paszowy i do stacji wprowadziliśmy dwa rodzaje pasz treściwych, widać zdecydowaną poprawę parametrów rozrodu. Najlepszym tego przykładem jest chociażby fakt, że wcześniej objawy rujowe widoczne były często nawet po 3 miesiącach od wycielenia. Teraz ruje widać zdecydowanie wcześniej, więc i skuteczność zapłodnienia jest bardzo dobra. Ostatnio na 11 zainseminowanych krów 9 było cielnych.
Przez 20 lat do gospodarstwa nie zakupiono żadnej jałówki z zewnątrz. To najlepszy dowód na dobry rozród oraz odchów młodzieży. I praktycznie nie stosuje się tutaj nasienia seksowanego.
– Sporadycznie kryjemy takim tylko wybitnie mleczne, dające ponad 13 tys. kg mleka sztuki – dodał pan Roman, ciesząc się z faktu, iż w najbliższym czasie gospodarstwo zacznie zarabiać także na sprzedaży jałówek. W rozrodzie hodowca korzysta przede wszystkim z oferty Mazowieckiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu. Youngster, Skelton i Slatan – to wiodące w gospodarstwie buhaje, których zadaniem jest poprawa u córek budowy wymion i zdrowia nóg.
Na koniec zapytałam gospodarzy o system odchowu cieląt. Po urodzeniu cielęta przez 3 dni odpajane są siarą z dodatkiem preparatu firmy Sano – Calf immuno, gwarantującego pobranie odpowiedniej ilości immunoglobulin. Jak zapewniali hodowcy, stosowanie dodatku doskonale się sprawdza, co najlepiej potwierdza brak biegunek u cieląt.
Czy Michał Roman planuje kolejne inwestycje?
– Oczywiście że tak – szybko odpowiada. – Ograniczony areał sprawia, że przede wszystkim będę inwestował w zwiększenie wydajności jednostkowej w stadzie. Myślę także o nowym cielętniku i jałowniku.
r e k l a m a