świętokrzyskie
„Miło nam przekazać informację, iż zgłoszony przez nasze koło film pt. »Ocalić od zapomnienia« do konkursu »Opowiedz…« w etapie lokalnym zajął I miejsce i został nominowany do etapu ogólnopolskiego...” – napisała na profilu na Facebooku Agnieszka Ziółkowska. Rozwinęłam wpis, a potem weszłam na stronę jej koła gospodyń o wdzięcznej nazwie Betulanki. „Żeński zakon?” – pomyślałam. A potem obejrzałam film, który zapewnił im awans do finału konkursu. I zaniemówiłam. Sielskie sceny w pełnych charakteryzacjach niemal jak z kadrów Andrzeja Wajdy. Wieś, jaka śni się w najpiękniejszych snach. A w tle perlisty sopran śpiewający jeden z utworów Ennio Morricone z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego. Kawałek nieba na ziemi. Sopranistka okazuje się członkinią koła w Brzezinach i córką Agnieszki – jednej z założycieli, kwartet nazywa się EstradiVarious. A koło istnieje raptem dwa lata, a już zdobyło niemal 50 tys. zł dotacji. I to wszystko w świętokrzyskiej wsi, w której, jak mówi Agnieszka, stoją jeszcze domy, w których chodzi się po klepisku, a bieda jest słowem, którego smak dobrze pamiętają nie tak starzy mieszkańcy. Dziadek teściowej Agnieszki na swoje oświadczyny szedł w koszuli do ziemi, bo nie stać go było na portki. Jeśli więc takie rzeczy dzieją się w miejscach, w których nikt nigdy nie wierzył, że wydarzy się coś ciekawego, to znaczy, że niemożliwe nie istnieje.r e k l a m a
Koło wymodlone
– Byłam dwa lata temu w kościele w sąsiednim Szydłowie na mszy w pierwszą sobotę miesiąca. To takie nabożeństwo, na które składa się pięć mszy. Podeszły do mnie babcie i powiedziały: „Pani Agnieszko, założyłaby nam pani koło gospodyń?”. Powiedziałam, że chętnie, ale nie mogę, bo nie jestem z ich miejscowości. Wróciłam do Brzezin, minęło kilka dni. Spotkałam naszego młodego radnego, Dawida Sobiegraja. Powiedziałam od niechcenia: „Słuchaj, a może byśmy założyli u nas koło?”. A on na to: „Dobrze, przejdę przez wieś i zapytam” – opowiada Agnieszka Ziółkowska, nauczycielka biologii, mama trojga dzieci z gospodarstwem i sadem na głowie, instruktorka tańca i autorka kołowych projektów.Dziś mówi, że wymodliła sobie to koło na różańcu, chodząc dookoła wsi i próbując pogodzić się ze stratą możliwości realizacji swoich tanecznych pasji.
Pasiaki z zagranicy
Na pierwszym spotkaniu pojawiło się kilkanaście osób. Mocno spragnionych wrażeń, bo we wsi, kiedy w 2000 roku zamknięto szkołę podstawową, życie kulturalne wydało ostatnie tchnienie.– Poszłam na zebranie sołeckie na początku 2019 roku. Znów było o tym, na co przeznaczyć fundusz sołecki. Najczęściej wydawaliśmy go na utwardzanie dróg dojazdowych do pól. A mnie zaczęło się przypominać, że w jakiejś wsi wiatę zrobili, w innej coś zbudowali. Na zebraniu postanowiono, że w użyczonym nam budynku po sklepie zrobimy dach – wspomina Agnieszka i mówi, że z Katarzyną Mrówką – przewodniczącą koła, i Ewą Stolarską – sołtyską wsi – same zadbały o materiały budowlane.
– Szukałyśmy wełny mineralnej, negocjowałyśmy ceny drewna, kupowałyśmy blachę, śruby do betonu. Mogłybyśmy dziś same dom wybudować – opowiada.
Jeszcze nie miały w „sklepie” dachu, łazienki ani kuchni, a już składały wniosek do Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Integracja i Rozwój na małe FIO (Fundusz Inicjatyw Obywatelskich), czyli dofinansowanie do 5 tys. zł. Agnieszce córka poradziła, że skoro chcą organizować imprezy, potrzebny jest sprzęt nagłaśniający. Chwila moment i stały się posiadaczkami miksera, mikrofonów bezprzewodowych i kolumn. Był lipiec, a one usiadły do kolejnego wniosku do gminy. „Na święcie śliwki słodko, kolorowo, promujemy owoce, bo to smacznie i zdrowo”. Tym hasłem chciały promować Brzeziny na szydłowskim Święcie Śliwki w sierpniu – i to jeszcze w nowych strojach. Do ich kieszeni wpadły 3 tys. zł, więc uszyły cztery komplety z pasiastymi spódnicami z satynowej bawełny. Materiału szukały w Czechach. Kto kołu zabroni?!
– Mają świetne wzory. W Czechach zamawiałyśmy, a sprowadzałyśmy z Niemiec. Poradziłysmy sobie z zamówieniem i fakturą po angielsku, a przelew i księgowanie w banku był w euro. To była przeprawa, z tłumaczem przysięgłym. Ale to jest do zrobienia! – zachęca do odwagi Agnieszka.
r e k l a m a
Betulanki i łacina
Na święcie częstowały gości pieczonymi cudeńkami z chorągiewkami reklamującymi koło. Zanim pojechały, napisały projekt „Bo jak nie my, to kto? Bo jak nie teraz, to kiedy?” do programu Działaj Lokalnie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. I dostały 4,5 tys. zł na farby, gips, kleje, szpachle do wymalowania „sklepu”. Mieszkańcy po całym dniu rwania w sadach śliwek przychodzili, żeby pomagać. 7 września koło, za otrzymane z Narodowego Centrum Kultury 3,3 tys. zł, z inicjatywy Agnieszki Opozdy, jednej z członkiń, zorganizowało festyn „Wehikuł czasu – wspomnień czar”, podczas którego uroczyście otworzyło salę z wciąż niewymienionym dachem. Brak dachu nie przeszkodził w podsumowaniu projektu, w którym panie, zgromadziwszy wcześniej stare zdjęcia od mieszkańców, wydały cztery albumy z fotografiami dawnych mieszkańców Brzezin. Kto nie obejrzał fotoksiążki podczas zabawy, ma wciąż szansę, bo jeden egzemplarz wędruje teraz po wsi od domu do domu.W międzyczasie pytam o nazwę. Że ciekawa, że trochę jak u sióstr.
– Betulanki jesteśmy. Brzoza po łacinie to Betula verucosa. Trochę to się kojarzy z betem, trochę z tym zakonem właśnie, ale jest tyle brzezinianek! W Polsce jest jakaś setka wsi o nazwie Brzeziny. Chciałyśmy się wyróżniać – opowiada Agnieszka.
W projektowym maratonie
Po drodze do kołowej kasy wpadły dwie dotacje z ARiMR w wysokości 8 tys. zł. Jeszcze przed pandemią, z ogromnym zaangażowaniem miejscowych mam, koło zrobiło dzieciom andrzejki, na których Agnieszka zorganizowała wróżby w postaci eksperymentu z nadmanganianem potasu. Udał się tak bardzo, że niebieskie plamy trzeba było zmywać ze świeżo pomalowanego sufitu. Przyszedł listopad i Agnieszka znów usiadła do projektu. Napisała wniosek do LGD na warsztaty taneczno-wokalne dla dzieci „Tańcowała igła z nitką” i wielkie lustra do sali. Dostały na to aż 15 tys. zł. A już w pandemii, w marcu 2020 roku, napisały do FIO wniosek z projektem „Koło w sieci” na 5 tys. zł. Zaprojektowały za to stronę internetową i opłaciły domenę na kilka lat do przodu. Nie udało się im zakwalifikować do konkursu „Aktywnie nie tylko lokalnie”. Znów wygrały, bo niezakwalifikowani dostali na pocieszenie 1000 zł. Koło zorganizowało za to dzieciom piknik. Ale chyba najbardziej zjawiskowym ich projektem jest „Ocalić od zapomnienia”. Chodziło w nim o zachowanie dla potomnych wizerunku starej architektury Brzezin.– Mamy we wsi charakterystyczną architekturę z lat 50. ubiegłego wieku. Większość z chat już rozebrano. Ale mamy też perłę – drewniany budynek szkoły, zbudowanej w 1911 roku z inicjatywy i rękami niezwykłej kobiety, Władysławy Wiwatowskiej, szlachcianki, która przyjechała z Warszawy, założyła w Brzezinach szkołę i prowadziła ją do śmierci w 1932 roku – opowiada Agnieszka.
W sesji zdjęciowej, zrealizowanej przez Wytwórnię Fotografii Artystycznej J. Zbytek, wzięli udział mieszkańcy ubrani w stroje w stylu lat 40., 50. W sesji bohaterami były budynki, ale miały żyć. Więc na zdjęciach panie w haftowanych bluzkach wychylają się z okien. Pod oknami stoi czereda maluchów i pozuje jak przed wojną, przyglądając się z zaciekawieniem fotografowi. Dziewczyny w białych sukienkach zbierają zboże, trzymają kamionkowe garnce, a młodzieńcy w słomianych kapeluszach grzeją się w promieniach zachodzącego słońca oparci o gliniany mur. Z kilkunastu takich zdjęć powstał sentymentalny czterominutowy film. Na potrzeby konkursu „Opowiedz...” skrócono go o połowę.
– Dwa lata temu nikt w Brzezinach by nie uwierzył, że to wszystko się wydarzy. A teraz mamy na koncie doceniane w kraju projekty. Sama nie wiem, jak nam się to udało. Ale myślę, że to było możliwe tylko dlatego, że spotkali się ludzie, którzy z poświęceniem i bezinteresownie działają dla dobra wspólnego – mówi Agnieszka.
Teraz Betulanki marzą o tym, żeby odnowić drewnianą szkołę i uhonorować tym pamięć o Władysławie Wiwatowskiej, o której chcą wiedzieć więcej, ale też odnowić jej grób, w czym liczą na pomoc samorządu. Już robią mapę miejsc, które odwiedzą w poszukiwaniu dokumentów o „szlachetnej pani”. A może kwitnące znów Brzeziny to jej zasługa?