mazowieckie
wielkopolskie
Kiedy mówimy „koronka”, myślimy pewnie w pierwszym momencie „serwetka”. No, może jeszcze „kołnierzyk”. Ale koronka na jajku? Też można, a przekonuje do tego Laura Bziukiewicz – Kurpianka, wielokrotnie nagradzana artystka ludowa prowadząca w Wachu na terenie swojego gospodarstwa Muzeum Kurpiowskie, a przy tym laureatka tygodnikowego plebiscytu „Wieś jest kobietą” z 2017 roku. Jej specjalnością jest frywolitka – niezwykle delikatna, ale i wyjątkowo trwała koronka wykonywana specjalnym czółenkiem. Laura Bziukiewicz wiele lat temu postanowiła ubierać w nią wielkanocne jaja. A co było pierwsze – frywolitka czy jajko?r e k l a m a
Jajko w koszulce
– Na Kurpie przyjechałam z Suwałk, w których dorastałam i w których nasiąkałam tamtejszą kulturą. Jajka w domu malowaliśmy woskiem. A frywolitki poznałam w wieku dwudziestu czterech lat. Szybko zaczęłam się zastanawiać, jak ją zminiaturyzować. Bo ona w pierwotnym kształcie funkcjonowała w serwetach, kołnierzykach, mankietach. Jak na współczesne warunki, trochę to mało funkcjonalne. Leżałam z najstarszą córką w ciąży w szpitalu. Dziergałam takie maluteńkie formy, kwiatuszki, wprawiałam się. To była wiosna. Przyszło mi do głowy, że mogłabym te maleństwa nanieść na jajka. Pozszywałam je na skorupkach i okazało się, że pielęgniarki były pierwszymi klientkami – wspomina Laura.Położnym dawała same frywolitkowe koszulki i instruowała, jak je nitką połączyć na jajku. A nam wytłumaczyła, jak robi to od początku. Najpierw robi dwie małe okrągłe formy. Przykłada je do jaja od góry i dołu, po czym „ceruje”, czyli łączy nitką. Czasem cerowanie jest jedno, na wysokości „równika” na jajku. A czasem do połączenia są dwie frywolitkowe czapeczki i opasująca jajo na środku koronkowa taśma.
– Opracowałam wzory dla tych, którzy chcą działać sami. Są tak pomyślane, żeby bez względu na kształt i wielkość jaja pasowały na każde. Strusie jajko zdobię nawet dwanaście godzin, gęsie – trzy godziny, a kurze – półtorej – zdradza Laura.
Mówi, że największe wzięcie mają jaja kolorowe z białą frywolitkową koszulką. Kolorowe koronki są dla koneserów. Wydmuszki bierze od mamy, która hoduje kury i gęsi. Strusie wydmuszki kupuje za około 40 zł.
Jaja w sitowiu
W niezwykły sposób jaja zdobi nestorka kurpiowskiego rękodzieła – Halina Witkowska. Na co dzień współpracuje ze stowarzyszeniem Puszcza Biała – Moja Mała Ojczyzna, a w jego siedzibie, czyli Kuźni Kurpiowskiej, będącej izbą regionalną w Pniewie, prowadzi warsztaty. Gdyby chcieć przytoczyć wszystkie jej tytuły i nagrody, nie starczyłoby tu miejsca. Pisankami w stylu kurpiowskim zajmuje się od niemal czterdziestu lat. W rozmowie z nią pokusiliśmy się o podliczenie jej pisankarskiego dorobku i wyszło nam, że zrobiła ich do dziś niemal 50 tysięcy!A jak zdobi się białokurpiowską pisankę? Też wcale nie pisząc, ale oklejając. Dlatego wielkanocne jaja na Kurpiach Białych noszą nazwę oklejanek.
– Najważniejsze w tym jest sitowie. Zbieram je w listopadzie w podmokłych miejscach. Dobrze jest, kiedy nawet trochę się przemrozi. Łodygi odkładam w domu na tydzień. Potem z łodyg małym śrubokrętem, dłutkiem albo odpowiednio naostrzonym patyczkiem wypycham białe włókno. Jest trochę gumowe i elastyczne, przypomina niedogotowany makaron – opowiada Halina.
Wypchnięte włókno z łatwością się rozciąga. Halina przechowuje je w kartonach, w pęczkach zawiniętych w gazety. Wraca do niego w styczniu, lutym. Najpierw na kilka godzin zawija w wilgotną ściereczkę, żeby suche włókno znów nabrało elastyczności. Do pisanek wykorzystuje wydmuszki zbierane cały rok.
– Wydmuszki zbieram przy okazji pieczenia ciast czy smażenia naleśników. Opanowałam już nawet metodę wydmuchiwania z jednej strony żółtka, z drugiej – białka. Najlepsze są wydmuszki kurze i gęsie, na strusiej pisanka jest, niestety, bardzo ciężka – wyjaśnia kurpiowska pisankarka.
Oprócz sitowia do zdobienia potrzebna jest włóczka. Halina pruje ją ze starych, zniszczonych, nadgryzionych przez mole fragmentów strojów ludowych. Dzięki temu na pisance pojawiają się tradycyjne kurpiowskie kolory. Sparza wełnę wrzątkiem, żeby potroiła objętość, a potem trzeba już tylko przygotować klej z gotowanej z wodą żytniej mąki.
– Dziurki w wydmuszkach zaklejam papierkiem. Na dolnym wierzchołku jaja robię kółko z włóczki, a potem owijam je łodygą z sitowia. Na górnym wierzchołku z samego sitowia robi się ślimaczka. Odkładam, żeby klej wysechł. A potem robię wzdłuż jajka harmonijkowy szlaczek z sitowia. On dzieli jajo na pół. Potem wypełniam obie połowy wzorami, w których sitowie wije się w przestrzeniach ograniczonych włóczką. Powtarzamy wzory z haftu, a dla naszego charakterystyczne są kółka i półkółka – wyjaśnia Halina.
Jedno jajo zajmuje jej około godziny, nie licząc zbierania sitowia. Jaja sprzedaje po 10 zł za sztukę. Jej pisanki zdobią witryny, stoły i koszyczki w całej Polsce i na świecie. Wie, że wyjeżdżają z Polakami do Australii i Stanów Zjednoczonych.
r e k l a m a
Mniej znaczy więcej
Zdobienia na pisankach mogą powstać dzięki temu, że jajku coś przydajemy. Ale również wtedy, kiedy wydmuszce ubywa. Takie cuda potrafi wyczarować Sylwia Serwin, mieszkanka Ryczywołu w gminie Oborniki Wielkopolskie. Jedne z jej flagowych pisanek to te, w których została tylko połowa skorupki.– Do takiej roboty wystarcza miniszlifierka albo wiertło, ale koniecznie z posypką diamentową. Myślę, że 200 zł wystarczy na pełen zestaw narzędzi do produkcji takich jaj. Spiralne jajka są najtrudniejsze. Nie bawię się w wydmuchiwanie, kupuję gotowe wydmuszki. Zwłaszcza że z gęsimi trudno, a ja takich używam. Na wydmuszce rysujemy wzór. Najpierw zaznaczam „równik”, potem „równoleżniki”. Do odmierzania stosuję nawet nie miarkę, a wstążkę. Chodzi o równe odległości. Potem łączę punkty na tych okręgach i powstaje mi spiralny wzór, który wycinam. Po każdym wyciętym kawałku pozostałe po nim dwa brzegi skorupki sklejam sobie na chwilę taśmą. To sprawia, że ta skorupka łatwiej wytrzymuje drgania – opowiada Sylwia.
Mówi, że trzeba pogodzić się z tym, że co któreś jajko popęka. Ale kiedy uda się osiągnąć etap, na którym dekoruje się je biżuteryjnymi motywami, koralikami czy kryształkami, satysfakcja jest ogromna. W repertuarze Sylwia wykonuje też pisanki, na których wzór jest wypukły. To tzw. reliefy robione z farb konturowych do szkła.
– Te farby mają tubki zakończone małymi szprycami, które pozwalają precyzyjnie nanieść wzór. Ta farba ma tę zaletę, że wraz z wysychaniem nie kurczy się i ta wypukłość zostaje. Na pisankę najpierw naklejam serwetkę z dowolnym wzorem, a potem pokrywam go farbą. Następnie maluję go innym kolorem, a na końcu przecieram lekko papierem ściernym, żeby wierzch wzoru miał inny odcień – wyjaśnia ryczywolska rękodzielniczka.
Sylwia namawia też do eksperymentowania z jajkami akrylowymi, czyli przezroczystymi, wyglądającymi jak szklane. Można je pokrywać sprayami matującymi, dającymi wrażenie mrożonego szkła. Można je kupić w sklepach z artykułami rękodzielniczymi. Takie akrylowe jajko można pokryć farbą konturową.
– A potem jest zabawa w przyklejaniem łańcuszków, kryształków. Najlepiej sprawdza się klej typu poxipol, dwuskładnikowy, żeby dobrze połączyć dwa różne tworzywa. Ale dużą popularnością wśród rękodzielników cieszą się ostatnio jaja akrylowe z figurkami w środku. Mogą się tam znaleźć trawa, kurczaczki, gąski. Środek tego jaja to miejsce na miniaturową scenkę i pole do popisu dla wyobraźni. Jaką metodę lubię? To się zmienia. Jedno się opatrzy, to coś innego zachwyca. Ale ostatnio bardzo podobają mi się pisanki robione z sitowia – kończy Sylwia.