Bez wątpienia najbardziej pokrzywdzeni będą byli dostawcy spółdzielni. Na dziś Bielmlek nie prowadzi już skupu mleka. Wszyscy związani z nim producenci mleka znaleźli się w innych firmach. Mleczarnie takie jak OSM w Hajnówce, czy SM Mlekovita przyjmowały dostawców pomimo trudności z tym związanych. Niejednokrotnie nie było to dla nich opłacalne, a uczyniły to w większości przypadków jako gest solidarności wobec producentów mleka. Wielu rolnikom wydawało się, że ich sytuacja jest unormowana. Niestety nie. Dla większości to początek problemów. Zgodnie z wyjaśnieniami syndyka nadal ponoszą oni odpowiedzialność finansową za straty poniesione przez Bielmlek. Zgodnie z prawem spółdzielczym odpowiedzialność członka jest ograniczona do kwoty zadeklarowanego udziału. W przypadku tej mleczarni niewielu jest takich, którzy mają je objęte w całości. Większość z nich wobec tego już wkrótce otrzyma wezwania do uregulowania należnych Bielmlekowi kwot.
r e k l a m a
Kontaktujący się z redakcją
byli dostawcy są zszokowani całą sytuacją i w większości nie są w stanie uwierzyć w to co się wydarzyło. Dominująca wśród nich grupa to mali producenci mleka. Województwo podlaskie przez większość osób związanych z produkcją mleka jest kojarzone z numerem jeden w tej dziedzinie. To właśnie w tym regionie wyrosły największe potęgi mleczarskie jak Mlekovita, Mlekpol czy OSM Piątnica. Jest jednak region, który nie rozwinął w znaczący sposób produkcji mleka, a jest to właśnie region Bielska Podlaskiego. Większość producentów mleka w tej okolicy to naprawdę drobni producenci, niejednokrotnie dostarczający mleko w przez wielu już zapomnianych bańkach. To tylko pogłębia dramatyzm całej sytuacji.Ostatni wpis
dotyczący zmiany statutu Bielmleku dotyczy zmiany wysokości udziałów, jakie powinien zadeklarować członek spółdzielni. Obniżono je ze 100 do 50 tysięcy złotych. Nie rozwiązuje to jednak w pełni problemu zdecydowanej liczby byłych członków. Większość z nich nie posiada wpłaconej nawet połowy wymaganej przez statut kwoty. Odnajdują się nawet osoby, które posiadają wpłacone zaledwie kilka tysięcy złotych. Ci ostatni to głównie starsze osoby, które dostarczały symboliczne ilości mleka.Obecnie mamy do czynienia z przysłowiową ciszą przed burzą. Z zapowiedzi wyznaczonego przez sąd syndyka w osobie Jana Glińskiego wynika, że ma on zamiar przeprowadzić proces restrukturyzacji jak najsprawniej. Czas pokaże jak będzie on wyglądał. Na myśl nasuwa się sytuacja w rypińskim ROTR-ze, gdzie próby sprzedaży majątku w całości spełzły na niczym. Sytuacja w Bielmleku jest jeszcze trudniejsza. Nie jest on tak jednolitym tworem jak ROTR Rypin. Należy przez to rozumieć, że majątek spółdzielni w części jej obszarów to może nie wyjątkowo skomplikowany, ale złożony twór. Część majątku spółdzielni wydającego się być jej własnością, należy do innych firm. Udziały w części elementów proszkowni czy serowni były w posiadaniu innej firmy. Pod adresem spółdzielni funkcjonują inne przedsiębiorstwa jak chociażby Polska Grupa Spółdzielcza w Bielsku Podlaskim. W skład zarządu powstałej w marcu 2019 roku firmy wchodzi Andrzej Ciołek, który od września 2018 do stycznia 2019 roku pełnił funkcję prezesa zarządu Bielmleku.
Z rozmów z byłymi dostawcami spółdzielni wynika, że obecna komunikacja z zarządem i radą nadzorczą spółdzielni jest właściwie zerowa. Po wiedzę udają się więc bezpośrednio do Jana Glińskiego – syndyka wyznaczonego przez sąd. Informuje on, że procedury, które ma zamiar przeprowadzić są wymagane przez niego ze względu na przepisy, do których stosowania jest zobligowany. W ciągu miesiąca wierzyciele spółdzielni muszą zgłosić mu swoje roszczenia. Z kolei w ciągu kilku tygodni dostawcy Bielmleku otrzymają wezwania do zapłaty brakującej kwoty udziałów. Warto tu przypomnieć – kwoty, o której nie posiadali wiedzy. Tak samo jak nie wiedzieli o podniesieniu ich z kwoty 50 do 100 tysięcy złotych. Nasuwa się pytanie: czy tak naprawdę powinno się mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności, skoro członek spółdzielni nie posiadał tej minimalnej wiedzy, jaka mu przysługiwała?
r e k l a m a
27 kwietnia odbędzie się kolejna rozprawa
dotycząca uchylenia uchwały podnoszącej wartość udziału do zadeklarowania przez członka z 50 do 100 tysięcy złotych. Powołano liczne grono świadków, których większość to byli członkowie spółdzielni. Sam proces został wytoczony przez Leona Antoniuka. Byłego członka Bielmleku, który wraz z innymi siedmioma osobami został z niej wykluczony niezwłocznie po próbie zorganizowania walnego zgromadzenia. Osoby te aktywnie uczestniczyły w protestach organizowanych przed bielską spółdzielnią, wskazując między innymi na dramatyczny stan jej finansów. Leon Antoniuk dowiedział się od syndyka, że i on prawdopodobnie odpowie własnym majątkiem za zobowiązania zaciągnięte przez Bielmlek. Jest to ponad dwadzieścia tysięcy złotych w optymistycznym scenariuszu, według którego sąd uzna, że uchwała o podwyższeniu wartości udziału jest nieważna. Stratny niestety też będzie o kwotę niezapłaconą mu za dostarczone do spółdzielni mleko. Jest to kolejne dwadzieścia tysięcy złotych. Takich pokrzywdzonych rolników jest kilkuset.Zaskakujący dla wielu osób obecnych na poprzedniej rozprawie był jej przebieg, a w szczególności część odpowiedzi na zadawane przez sąd pytania. Zgodnie z relacjami obecnych na rozprawie członków spółdzielni, prezes Tadeusz Romańczuk wydawał się niewiele wiedzieć o zaistniałej w spółdzielni sytuacji. Jako osoby, wśród których powinno się szukać odpowiedzi była przez niego wskazywana rada nadzorcza. Skutkowało to kilkukrotnie zdziwieniem sędziego. Jak to możliwe, skoro to obowiązkiem zarządu jakiejkolwiek firmy jest przygotowanie przez zarząd informacji dla rady nadzorczej. Zachowanie pięcioosobowej rady nadzorczej, której skład pokrywa się z zebraniem przedstawicieli, również budzi zdziwienie. To właśnie na podstawie uchwał podjętych przez radę nadzorczą powinno nastąpić wykreślenie członków spółdzielni. Jednak informacja o takiej decyzji większości członków nie została dostarczona. Z docierających sygnałów wynika, że z dużym prawdopodobieństwem kwota obciążeń wobec rolników związanych z Bielmlekiem wyniesie 100 tys. zł. W wyniku tego nie będzie to tylko bankructwo spółdzielni, jakie od czasu do czasu się zdarzają. Dojdzie do tragedii całego regionu, spowodowanego brakiem odpowiedzialności i wyobraźni zarządzających Bielmlekiem. Głównymi konsekwencjami prawnymi zostanie – moim zdaniem – obciążona rada nadzorcza.