Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

System niedoskonały, ale korzystny

Data publikacji 28.03.2021r.

Czy warto inwestować w wóz paszowy, gdy nie ma możliwosci wjazdu nim do obory? Tu hodowcy są podzielni. Jedni uważają, że zakup paszowozu ma sens tylko wówczas, gdy można nim wjechać do obory. Inni twierdzą, że zalety pobierania miksu przez krowy są tak duże, że warto kupić maszynę, nawet jeśli trzeba go rozwieźć taczką. Takiego zdania jest też Jacek Gazda, który od ponad roku przygotowuje PMR w wozie paszowym.

mazowieckie
Najstarszą część obory w gospodarstwie państwa Gazdów wybudowano w 1973 roku, kolejną dobudowano w 2010 roku.
– Powstało w niej 7 dodatkowych stanowisk oraz kojce dla jałówek. W rozbudowanej oborze są 2 kanały gnojowe, z których obornik usuwany jest za pomocą zgarniaczy hydraulicznych, dzięki temu pracuje nam się znacznie lżej – mówią hodowcy.
Wąskie korytarze paszowe w oborze uniemożliwiają wjazd wozu paszowego. Nie przeszkodziło to jednak hodowcom w zakupie takiego urządzenia.
– Synowie chcieli przetestować wóz i spodobał im się do tego stopnia, że po miesiącu zakupiliśmy maszynę. Zamówiliśmy paszowóz z własnym układem hydraulicznym. Mamy 4 ciągniki, z których dwa pracują na innych olejach, a dwa na innych i w związku z tym nie moglibyśmy używać wszystkich do paszowozu. Dzięki własnej hydraulice możemy sporządzać miks używając dowolnego ciągnika. Zamówiliśmy także wysyp umożliwiający załadunek miksu na taczkę – mówi Jacek Gazda.
Hodowca podkreśla, że odkąd wóz jest używany skończyły się problemy z sortowaniem, głównie sianokiszonki.
– Mamy sporo łąk naturalnych nad Wisłą, które często są zalewanie i zebrana z nich zielonka bywa nie najlepsza. Ręczne zadawanie paszy sprawiało, że gdy na stół paszowy trafiał balot nieco gorszej jakości, krowy niechętnie go zjadały. W ubiegłym roku zakisiliśmy trawy z pierwszego pokosu na pryzmie. Uzyskana w ten sposób sianokiszonka ma jednolitą jakość, zostaje dobrze wymieszana z pozostałymi komponentami dawki i praktycznie nie ma problemu z sortowaniem. Gdy nie mieliśmy paszowozu, to dużym obciążeniem było także rozrywanie balotów – wyjaśnia Jacek Gazda.
– Wprawdzie PMR trzeba rozwieźć taczkami, ale z paszowozem jest zdecydowanie lżej. Żywienie zajmuje nam obecnie również mniej czasu. Mieszaninę zadajemy rano i późnej tylko podgarniamy – dodaje Małgorzata Gazda, żona pana Jacka.
W skład miksu wchodzi: 400 kg sianokiszonki, 50 kg słomy, 800 kg kiszonki z kukurydzy, 180 kg śruty zbożowej i 100 kg kiszonego ziarna kukurydzy. Ponadto krowy premiowane są paszą treściwą zadawaną z ręki. Rano otrzymują do 1,5 kg na sztukę śruty rzepakowej, w południe do 1,5 kg na sztukę suchego mielonego ziarna kukurydzy i wieczorem około 1 kg na sztukę koncentratu białkowego.
Hodowcy na razie nie rozważają przeprowadzenia inwestycji związanych z budową obiektów inwentarskich.
– 5 lat temu był taki moment, że synowie rozważali budowę nowej wolnostanowiskowej obory. Jednak musielibyśmy zaciągnąć kredyty, a sytuacja w mleczarstwie nie jest pewna. Z planów budowy ostatecznie zrezygnowaliśmy. Odnośnie obecnej sytuacji producentów mleka mogę tylko powiedzieć, że gdy 20 lat temu zaczynaliśmy gospodarowanie, za litr mleka otrzymywaliśmy 1,3 zł. Teraz ceny są oczywiście wyższe, ale koszty produkcji wzrosły kilkukrotnie. Porównując tylko ceny do tych z grudnia ubiegłego roku, to bardzo podrożały nawozy mineralne i paliwo – mówi Jacek Gazda.
Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a średnia roczna wydajność wynosi około 8 tys. kg.
– Kiedyś mieliśmy wyższą wydajność, ale aby ją utrzymać kupowaliśmy więcej pasz i dodatków paszowych. Dziś mamy sporo własnego zboża, kukurydzy, więc kupujemy tylko niewielkie ilości niezbędnych komponentów, w tym śruty sojowej i rzepakowej. Żywieniowcy często namawiają nas na zwiększenie wydajności poprzez podanie droższych komponentów paszowych. Przeliczałem, czy takie rozwiązanie się opłaca i okazało się, że potencjalny wzrost produkcji miał mniejszą wartość niż inwestycja w dodatkowo zakupione pasze – mówi Jacek Gazda.
Małgorzata i Jacek Gazdowie dostarczają surowiec do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin i chwalą współpracę ze swoją mleczarnią.
– Dostawcy OSM Garwolin na różne sposoby wspierani są przez swoją spółdzielnię. Między innymi mogą liczyć na wsparcie w postaci pożyczki z "funduszu hodowli i skupu". Sami niejednokrotnie korzystaliśmy z takiej pomocy. Ponadto spółdzielnia, co dwa tygodnie dowozi nam do gospodarstwa produkty nabiałowe, za które należność potrącana jest z wypłaty za mleko. Korzystamy także z możliwości zakupów w magazynie zaopatrzenia rolnictwa, gdzie kupujemy m.in. pasze, nasiona kukurydzy, środki ochrony roślin. Należność także potrącana jest z mleka – mówi Jacek Gazda.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a