Pierwszą postacią kleszcza, która nam grozi, a która aktywna jest właśnie teraz, jest larwa. Ma wielkość ziarna maku i występuje w bardzo licznych skupiskach. Jeśli usiądzie się w pobliżu gniazda, można zastać na sobie kilkudziesięciu nieproszonych gości. Larwy są słabsze od kolejnych stadiów kleszcza, więc szukają łatwo dostępnych żywicieli. Takimi są dzieci, bo ich skóra jest delikatniejsza i pozwala na łatwe wczepienie się. I tu uwaga! Przyjmuje się, że wykluwające się z jaj larwy nie są zainfekowane krętkiem Borelii, nawet jeśli miała go ich matka. „Łapią” krętka ze swoim pierwszym posiłkiem, czyli od pierwszego żywiciela, którym jest często zwierzę, np. gryzoń. Kiedy latem przeobrażą się w nimfę, ta będzie nam już poważnie grozić boreliozą. Larwy mogą zainfekować człowieka babeszjozą, która jest traktowana jako choroba zwierząt, ale w wyjątkowych przypadkach może grozić poważnymi konsekwencjami. Jeśli jesteśmy zdrowi, zainfekowanie nią skończy się co najwyżej objawami lekkiego przeziębienia. Ale u dzieci z osłabionym układem odpornościowym, ludzi po przeszczepach czy chorujących na AIDS infekcja Babesia może być niebezpieczna.
Z larwami problem jest stosunkowo niewielki. Ale pijącej krew zwykle przez 3 dni larwie wystarcza czasem tylko 5 tygodni, by stać się kolejnym stadium – nimfą. Czyli przy dobrych wiatrach z pierwszymi nimfami możemy mieć do czynienia już pod koniec kwietnia. Część z nich będzie dojrzewać przez całe lato.
Czy nimfa jest groźna? Jest. I to bardziej od larwy. Nimfy uchodzą za najagresywniejsze, poza tym są już po pierwszym posiłku, w którym mogły zebrać sporą ilość bardzo niebezpiecznych patogenów. Przypominamy, że larwy nie odpowiadają powszechnie znanemu wizerunkowi kleszcza. Nie opijają się do rozmiarów małego balonika. Na skórze będą często przypominać maleńkie pieprzyki. I nie spadną na nas z drzewa, ale osadzą się, kiedy muśniemy źdźbło trawy, na którym siedzą. Nie trzeba do tego lasu, wystarczy nasz ogródek z nieco wyższymi zaroślami. Ale usuwa się je tak samo jak larwy i dorosłe osobniki, czyli chwytając pęsetą tuż przy wkłuciu, tak by nie naruszyć odwłoka. Miejsce po wkłuciach zdezynfekujmy, najlepiej alkoholem albo maścią zawierającą jod. Zaopatrzmy się w nią na lato.
A co robić, by ani larwy, ani nimfy nie przyczepiły się do nas? Stosujemy kupione w drogerii albo aptece repelenty, czyli odstraszacze. Na spacer czy wycieczkę zakładajmy długie spodnie i bluzki czy bluzy z długimi rękawami. Nie są to środki dające stuprocentową gwarancję, więc po każdym wyjściu dokładnie oglądajmy całe ciało.