– Na wstępie zaznaczę, że problem szkód wyrządzanych przez ptaki nie dotyczy wyłącznie woj. dolnośląskiego, obecnie ma on zasięg ogólnopolski. O tych kłopotach informują nas przedstawiciele izb rolniczych z całego kraju. Do zwiększonej populacji ptaków przyczyniły się m.in. łagodne w ostatnich latach zimy, przez co wiele gatunków ptaków nie odlatuje na zimowiska. Część z nich nie ginie więc podczas przelotów, nie mają też naturalnych wrogów – mówi pan Zdzisław.
r e k l a m a
Brak działań
W tym miejscu rodzi się pytanie, jakie działania w tym temacie podejmuje ministerstwo rolnictwa i rząd RP?– Żadnych. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Problem ten był niejednokrotnie zgłaszany zarówno w ministerstwie rolnictwa, jak i ministerstwie klimatu i ochrony środowiska. Rozumiem, że pliszka siwa – mały ptak, żywiący się robakami nie uczyni dużych strat w uprawach, ale już żurawie czy gęsi tak. Wybierają one ziarno, często nie pozostawiając nic na hektarowych uprawach. Takich strat rolnicy nie mają do kogo zgłosić, by otrzymać jakiekolwiek odszkodowanie – mówi pan Zdzisław.
Zapytałem mojego rozmówcę, kto jest właścicielem ptaków. Pan Zdzisław bez chwili namysłu odpowiedział.
– Państwo. To ono jest właścicielem wszystkich wolno żyjących zwierząt. Moim zdaniem, to państwo powinno rekompensować straty wyrządzanie przez całość zwierzyny. Nie słyszałem, by istniał jakikolwiek fundusz, z którego można by było wypłacać odszkodowania.
Rolnicy zdają sobie sprawę z tego, że wypłata odszkodowań za szkody wyrządzone przez ptactwo byłaby dużym obciążeniem dla budżetu państwa. Z drugiej strony zrozumieć należy też rolników, którym takie odszkodowanie się po prostu należy.
Rolnicy ponoszą straty, nie otrzymują odszkodowań, a chroniąc swoje uprawy nie mogą, bez uzyskania zezwoleń, nawet płoszyć ptaków. W tym miejscu należy wspomnieć o szkodach wyrządzanych przez zwierzynę łowną. Te szkody szacują i następnie wypłacają odszkodowania koła łowieckie. W tych przypadkach rolnicy wiedzą do kogo się zgłosić. W przypadku szkód wyrządzonych przez ptactwo nie ma określonej żadnej ścieżki postępowania. Straty wyrządzane w uprawach rolnicy szacują w tysiącach złotych. Jak często mówią, nie ma znaczenia czy uprawę kukurydzy zniszczyły dziki czy ptaki, strata jest takiej samej wielkości. Rolnicy często zmuszeni są obsiewać swoje pola nawet trzykrotnie – mówi mój rozmówca.
Niezbędna jest zmiana przepisów
Rolnicy o zniszczonych uprawach i poniesionych stratach informują regionalnego dyrektora ochrony środowiska, który przekazuje te informacje do Ministerstwa Ochrony Klimatu i Środowiska i na tym się kończy. W pomoc rolnikom angażują się pracownicy DIR, piszą pisma i wnioski licząc, że w końcu ktoś pochyli się nad tym tematem.– Mam nadzieję, że uda się nam spowodować zmianę obowiązujących przepisów i wprowadzone zostaną odszkodowania za straty wyrządzane przez ptaki. Na nasze pisma jak dotąd otrzymujemy jedną i tę samą odpowiedź, by rolnicy przeciwdziałali stratom. Pytamy, jak mamy to robić. Jedynym dostępnym rozwiązaniem jest płoszenie, wymaga ono jednak złożenia wniosku i otrzymania zgody. Płoszenie może być "łatwe", gdy mamy do upilnowania niewielki areał, problem pojawia się, gdy rolnik dysponuje kilkunastoma działkami oddalonymi od siebie czasami o kilka kilometrów. Płoszenie wymaga wówczas zaangażowania kilku osób, środków transportu, a to kosztuje i nie daje gwarancji ochrony upraw – informuje przewodniczący rady powiatowej DIR w Miliczu.
– Dolnośląska Izba Rolnicza przez wiele lat kierowana przez śp. Leszka Gralę wielokrotnie zwracała uwagę na temat strat wyrządzanych przez ptactwo. Można powiedzieć, że nasza izba jako pierwsza w kraju nagłośniła ten problem. Jeszcze 2–3 lata temu temat był zgłaszany przez nieliczne izby, dziś każda to robi.
r e k l a m a