– Nie chciałbym podczas naszego dzisiejszego spotkania rozmawiać o moim gospodarstwie, chciałbym wyrazić pogląd dolnośląskich rolników odnośnie trudnej sytuacji, w jakiej od lat znajdują się polscy rolnicy. Tematów jest bardzo dużo i pewnie nie wszystkie zdołamy omówić. Na wstępie chciałbym wrócić do protestów rolników, które odbywały się w Warszawie. Chcę wyraźnie podkreślić, że rolnicy pojechali na nie, nie po to, by strajkować, tylko by wyrazić swój protest i niezadowolenie wobec działań polskiego rządu w stosunku do rolnictwa. Pomimo niekorzystnej aury kilka tysięcy rolników z różnych regionów kraju przyjechało w tym celu. To pokazuje, że wieś zaczyna mieć dosyć takiego traktowania przez nasz rząd – na wstępie mówi pan Jerzy.
r e k l a m a
Pełna emerytura za pozbycie się ziemi
– Od wielu lat nierozwiązanym problemem, z jakim muszą się zmierzyć rolnicy, którzy ukończyli 65 rok życia jest przejście na emeryturę – dodaje. – Nie budziłby on sprzeciwu, gdyby nie fakt, że rolnik by otrzymać emeryturę w wysokości 100 proc. musi, mówiąc wprost, pozbyć się ziemi. Po osiągnięciu wieku emerytalnego otrzymuje telefon z KRUS-u z informacją, że właśnie przeszedł na emeryturę.Obecnie prawo określa, że emerytura rolnicza składa się z dwóch części składkowej – gwarantowanej oraz części uzupełniającej, która jest zawieszana, jeśli rolnik posiada gospodarstwo.
– Problem w tym, że zawieszane jest nawet 95 procent emerytury. Do wypłaty pozostają zatem głodowe pieniądze, niepozwalające na normalną egzystencję. Rolnik dostaje ok. 100 złotych miesięcznie. Rolnicy pytają mnie dlaczego przedsiębiorca prowadzący firmę po przejściu na emeryturę otrzymuje ją w pełnym wymiarze i może nadal prowadzić firmę? Nie musi jej sprzedać, czy przepisać tak jak muszą to czynić rolnicy zmuszani do pozbycia się ziemi. Pytają dlaczego, jeśli nie mają następcy muszą sprzedać często dorobek kilku pokoleń? Dlaczego ciesząc się dobrym stanem zdrowia nie mogą nadal pracować pobierając emeryturę rolniczą w pełnej wysokości? Czy ubezpieczeni w KRUS jedzą innymi łyżkami niż ci ubezpieczenie w ZUS? Takie postępowanie moim zdaniem świadczy o ciągłym dzieleniu miasta i wsi. Płacimy przez lata składki emerytalne, czy nam się nie należy pełna emerytura bez stawiania jakichkolwiek warunków? – pyta.
Bieda zagląda w oczy
Mój rozmówca doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wypłacanie rolnikom pełnej emerytury byłoby bardzo dużym obciążeniem dla budżetu państwa. Zastanawia się jednak czy na to nie zasłużyli?– Takie postępowanie rządu przyczynia się do szerzenia biedy na polskiej wsi. Nie oszukujmy się również, że z wypłacanej emerytury rolniczej da się godnie żyć. Za 5 lat będę przechodził na emeryturę i powiem szczerze nie wyobrażam sobie życia za 1500 zł miesięcznie – z żalem w głosie mów pan Jerzy.
Kolejny problem, o jakim poinformował nas Jerzy Fink dotyczy niskiej opłacalności produkcji drobiu, szczególnie w okresie prac związanych z ustawą o ochronie zwierząt.
– Rozpoczęcie prac nad tzw. "Piątką dla zwierząt" doprowadziło do gwałtownego i znacznego spadku cen. Stało się tak ponieważ rolnicy chcieli się jak najszybciej pozbyć swojej produkcji, woleli sprzedać taniej niż płacić za ewentualną utylizację ptaków. Nikt nie wiedział co się stanie. Nie ukrywajmy też faktu, że poza zwiększoną podażą, ubojnie wykorzystały panikę i obniżyły ceny – mówi pan Jerzy. – W zeszłym roku przed kolejnym wstawieniem piskląt sprawdziłem ceny zbytu i bardzo się ucieszyłem ponieważ za kg płacono 4,50 zł. Niestety, gdy ptaki nadawały się do sprzedaży cena spadła do 1,97 zł/kg. Sprzedałem całą produkcję z dużą stratą, choć przyznam, że się cieszyłem z tego, że w ogóle udało mi się sprzedać 18 tys. kurcząt – wspomina hodowca.
r e k l a m a
Czy wieś opustoszeje?
– Jeśli nadal będzie utrzymywała się taka polityka wobec polskiego rolnictwa, jaką obserwujemy od kilku lat, to niebawem na polskiej wsi nie pozostanie "pies z kulawą nogą". My rolnicy naprawdę chcemy mieszkać i pracować na wsi, większość z nas kocha ten zawód, ale kłody rzucane pod nogi zniechęcają do pracy. My nie chcemy specjalnego traktowania, chcemy normalności. Chcemy być godziwie wynagradzani za naszą pracę, traktowani na równi z innymi grupami zawodowymi. Moim zdaniem nasi rządzący nie naprawią polskiego rolnictwa, a swoimi decyzjami pogłębią szerzącą się coraz bardziej na wsi biedę. Obawiam się, że podejście do rolnictwa zmieni się dopiero wtedy, gdy ktoś stwierdzi, że jest ono słabe, że może nie poradzić sobie z wyżywieniem kraju. A wtedy może być już za późno na pomoc. Trzeba pamiętać, że bieda na wsi na pewno przełoży się na biedę w mieście – mówi Jerzy Fink.– Na zakończenie naszej rozmowy chciałbym powiedzieć kilka słów o śp. Leszku Grali, który przez wiele lat kierował pracą Dolnośląskiej Izby Rolniczej. Był on bardzo oddanym rolnictwu i działalności samorządowej człowiekiem. Był liderem, do którego zawsze można było się zgłosić z prośbą o pomoc, o doradztwo. Przez wiele lat swojej pracy starał się ulżyć pracy rolników, stawał z nimi w jednej linii podczas protestów, strajków rolnych. Takiego człowieka w tych trudnych dla dolnośląskiego i polskiego rolnictwa bardzo brakuje.