Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Pomoc klęskowa? Może bank pomoże

Data publikacji 07.04.2021r.

Rolnicy, którzy spodziewali się rekompensat za straty w produkcji roślinnej spowodowane w 2020 roku przez klęski żywiołowe, srogo się rozczarowali. – Zamiast pomocy dostałem z ministerstwa rolnictwa listę banków, w których mogę próbować zaciągnąć preferencyjny kredyt – mówi Józef Łuczak, rolnik z Kłokowic (gmina Fredropol).

podkarpackie
Ubiegły rok wyjątkowo nie sprzyjał rolnikom z Podkarpacia. Ewa Leniart, wojewoda podkarpacka, w piśmie do posła Marka Rząsy (PO) informowała w grudniu ub. roku, że "…na skutek wystąpienia w maju br. przymrozków wiosennych (…) szkody w 649 gospodarstwach na powierzchni ok. 6 tys. ha wyniosły ponad 13 mln zł. W kolejnych miesiącach straty te pogłębiło wystąpienie gradu, deszczu nawalnego oraz powodzi". Z informacji PUW wynika, że w 2020 roku komisje gminne oszacowały straty 3348 gospodarstw na ponad 51 mln zł.

r e k l a m a

Najpierw przymrozki, potem podtopienia

– Nie pamiętam tak fatalnego roku – mówi Stefan Moskowicz, rolnik prowadzący z żoną i synami rodzinne gospodarstwo w Młodowicach w gminie Fredropol. – Oceniam ubiegłoroczne straty naszego gospodarstwa na około 40% ogólnych przychodów.
Rolnik szacuje, że ubezpieczenia upraw pozwoliły pokryć około 15% tych strat.
– Co roku ubezpieczamy praktycznie wszystkie uprawy, głównie od przymrozków wiosennych i gradu – stwierdza.
Inaczej sprawa ma się z ubezpieczeniem upraw z tytułu zalania wskutek deszczu nawalnego. Takich ubezpieczeń gospodarstwo nie zawarło.
– To jest trudny temat. Firmy ubezpieczeniowe nie każdą uprawę i nie w każdym miejscu ubezpieczą akurat od tej szkody. Miejsc według nich bardziej narażonych ubezpieczać nie chcą. Po drugie, z naszych doświadczeń wynika, że trudno uzyskać wypłatę ubezpieczenia z tego właśnie tytułu. Wreszcie podtopienia na taką skalę, jak w ubiegłym roku, zdarzają się niezwykle rzadko – tłumaczy Stefan Moskowicz.
Rolnik mówi, że spodziewał się, wzorem ubiegłych lat, wypłaty tzw. klęskowego.
– Z tego, co pamiętam, w poprzednich latach było to 1000 zł/ha do upraw ubezpieczonych i 500 zł nieubezpieczonych przy stratach ponad 30% – mówi.
Działania podjęte przez Podkarpacki Urząd Wojewódzki pozwalały przypuszczać, że tak się właśnie stanie. Urząd za pośrednictwem komisji gminnych oszacował szkody, protokoły trafiły do ministerstwa rolnictwa.

Zasłaniają się COVID-em

– To pozwalało w miarę spokojnie czekać na klęskowe – mówi Stefan Moskowicz. – Ale miesiące mijały, a informacji o możliwości składania wniosków do ARiMR wciąż nie było. W końcu okazało się, że za 2020 rok klęskowego nie będzie. Gdyby nie to, że dwóch synów pracuje także poza rolnictwem, nasze gospodarstwo mogłoby nie przetrwać.
W przypadku Józefa Łuczaka, delegata Rady Powiatowej PIR w Przemyślu, ulewy zmniejszyły plonowanie kukurydzy, pszenicy i rzepaku. Ocenia on straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– Żniwa w ubiegłym roku były tragiczne. Do jednego kawałka jeździło się po kilka razy, sprzęt się topił – mówi rolnik.
Troje z jego dzieci zarabia za granicą i tylko dzięki ich pomocy jego gospodarstwo po ubiegłorocznych spustoszeniach nie zbankrutowało. On też spodziewał się wypłaty klęskowego. Gdy w ARiMR dowiedział się, że go nie będzie, napisał w tej sprawie do Rady Ministrów.
– Na wszystko są pieniądze, tylko nie dla rolników. Rząd zostawił nas samych w tym nieszczęściu – mówi rolnik.
W odpowiedzi otrzymał radę z ministerstwa rolnictwa, bo tam przekazano jego korespondencję. Urzędnicy poradzili mu, aby wziął preferencyjny kredyt w którymś z banków z listy dołączonej do korespondencji.
– Tyle że mnie nawet ten preferencyjny kredyt nie przysługuje – mówi rozgoryczony rolnik. – Banki wymagają zabezpieczenia na odpowiednio wysokim poziomie, a ja nie jestem w stanie w tym momencie takiego zapewnić.
Stefan Moskowicz zainteresował sprawą podkarpackiego posła Marka Rząsę.
– Sytuacja jest o tyle dziwna, że w ostatnich latach rolnicy tzw. klęskowe otrzymywali – mówi poseł. – Mniejsze lub większe, ale wsparcie w ramach programów pomocowych ARiMR było. Rolnicy z Podkarpacia poprzedni rok mieli wyjątkowy trudny. Nic dziwnego, że są rozczarowani niekorzystną dla nich decyzją, w wyniku której nie mogą liczyć na klęskowe za 2020 rok.
Poseł interweniował w tej sprawie w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim i interpelował w ministerstwie rolnictwa.
– Muszę przyznać, że po stronie urzędu wojewódzkiego wszystko zostało wykonane, jak należy. Straty zostały oszacowane, a dokumenty przekazane do ministerstwa rolnictwa. Niezrozumiała decyzja o tym, żeby nie uruchamiać programu pomocowego analogicznego do tych z poprzednich lat zapadła właśnie tam.
Poseł informuje, że w odpowiedzi na jego interpelację dostał z ministerstwa rolnictwa odpowiedź, z której wynika, że taka a nie inna decyzja w tej sprawie została podjęta ze względu na: "tegoroczny priorytet udzielania pomocy, jakim było i jest utrzymanie płynności finansowej gospodarstw rolnych w związku z ograniczeniami na rynku rolnym spowodowanymi epidemią COVID-19".
– Niestety, w odpowiedzi ministerstwa nie ma konkretnej informacji, jaka to była pomoc, jakich gospodarstw rolnych dotyczyła oraz jaki był jej wymiar finansowy – mówi poseł Rząsa.

r e k l a m a

Na to nie mamy wpływu

W odpowiedzi na pismo posła Rząsy wojewoda poinformowała w grudniu ub. roku, że zgodnie z decyzją ministerstwa rolnictwa poszkodowani w 2020 roku rolnicy mogą ubiegać się o preferencyjny kredyt, a także o: pomoc w opłacaniu bieżących składek KRUS, o odroczenie lub rozłożenie na raty płatności czynszu dzierżawnego przez KOWR oraz o udzielenie ulg w podatku rolnym. O wsparciu finansowym, takim jak w ubiegłych latach, ani słowa.
– Nasze gospodarstwo skorzystało jedynie z umorzenia jednej z rat podatku gruntowego. To kropla w morzu potrzeb – mówi Stefan Moskowicz.
Józef Łuczak opowiada, że zanim wziął sprawy w swoje ręce i rozpoczął korespondencję z ministerstwem rolnictwa, liczył na zdecydowaną postawę w tej spawie Podkarpackiej Izby Rolniczej.
Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej, zaznacza, że cała Polska nie dostała klęskowego – nie tylko Podkarpacie.
– Próbowaliśmy działać w tej kwestii przez wojewodę, przez Krajową Radę. Rolnikom należały się odszkodowania – nie ma o czym mówić. A że nie dostali? Mówi się, że pandemia, że brak pieniędzy. Na to nie mamy wpływu – mówi Stanisław Bartman.
Dodaje, że straty w ub. roku w produkcji roślinnej były tak duże, że budżet państwa by tego nie udźwignął.
– Teraz to już mi chyba tylko do prezydenta Andrzeja Dudy zostało napisać – mówi Józef Łuczak.
– Ciekawe, dlaczego w naszej sprawie rząd nie działa tak, jak w przypadku producentów kwiatów po zamknięciu cmentarzy na 1 listopada – dodaje Stefan Moskowicz. – Dostali wsparcie błyskawicznie.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy też Podkarpacki Urząd Wojewódzki. Czekamy na odpowiedź.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a