Data publikacji 07.04.2021r.
Pozostało 0% artykułu.
Więcej przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Masz już prenumeratę lub dostęp?
Zaloguj się
Możesz już teraz kupić dostęp do wszystkich treści lub do wybranego artykułu
Od początku afery Bielmleku, która jest wybitnym przykładem spółdzielczej samowolki, stanęliśmy po stronie rolników. Wiedzieliśmy doskonale, że to oni będą głównymi ofiarami katastrofy tej spółdzielni. Apelowaliśmy też, żeby na tej aferze nie zbijać kapitału politycznego, ale szukać realnych rozwiązań ratujących rolników. Oczywiście ta katastrofa ma też polityczny wymiar, od którego nie uciekniemy.
Jednak prawda
jest okrutna: dla polityków opozycji jest to tylko szansa na pognębienie Zjednoczonej Prawicy na Podlasiu – tradycyjnym mateczniku tej formacji politycznej. Poza tym, opozycja ma słabe przełożenie na prokuraturę i służby specjalne. Owszem, pokrzywdzonych rolników wspierają też niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy. I chwała im za to. Ale władze Prawa i Sprawiedliwości mogą ich wsparcie ograniczyć do minimum w bardzo krótkim czasie. Dlatego apeluję: szukanie realnej pomocy dla rolników; powtarzam, tylko dla rolników, a nie dla fikcyjnej spółdzielni, powinno się odbywać ponad podziałami politycznymi. A gdzie szukać pieniędzy, aby nie dopuścić do tego, by syndyk „wydoił” rolników? Moim zdaniem, ale nie tylko moim, po części winę za doprowadzenie do procesu upadłości Bielmleku ponoszą podmioty występujące w roli wierzycieli? Ale to są tylko moje domysły! Weryfikacja nie tylko moich poglądów powinna być dokonana przez kompetentne organa, czyli przez Centralne Biuro Śledcze albo prokuraturę, albo Najwyższą Izbę Kontroli. Zdaję sobie sprawę, że owe podmioty – to jest wierzyciele – utraciły ogromne środki finansowe idące w dziesiątki milionów złotych. I że owe podmioty, aby uniknąć kłopotów będą walczyły na drodze sądowej, by wielkość deklarowanych udziałów wynosiła 100 tysięcy złotych. Największym z nich jest Bank Ochrony Środowiska S.A. Drugim z kolei powiązany z nim Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zabezpieczenia na majątku trwałym Bielmleku (w tym nowych inwestycji), w postaci hipotek i zastawów rejestrowych na koniec 2019 roku stanowiło wartość 156 599 330,53 zł. Niewyobrażalne jest jak w przypadku bielskiej spółdzielni mogły nie zadziałać liczne procedury związane z weryfikacją kredytobiorcy. Jakim sposobem tak ogromne środki pieniężne mogły trafić do firmy, która, nie ma co ukrywać, nie rokowała zbyt dobrze? Czy zatem przepływy pieniężne pomiędzy powiązanymi z Bielmlekiem spółkami, czy chociażby stan kasy kluczowych dla niego kontrahentów, powinien być znany wspomnianym wierzycielem Bielmleku. Otwarte pozostaje pytanie: kto tak naprawdę zawiódł? Czy tylko Bielmlek, czy także komórki zajmujące się weryfikacją kredytobiorców w instytucjach finansowych czy też w funduszach udzielających pożyczki? Moim zdaniem, tylko organy ścigania lub NIK mogą dojść do pełnej obiektywnej prawdy, która będzie zweryfikowana przez sąd.
Doszły do mnie
informacje, że prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich: Waldemar Broś chce ratować Bielmlek i namawia poważne firmy do zakupu majątku tej spółdzielni od syndyka. Czy znajdzie się odważny do zakupu? Wątpię – wszak dwuprocentowa rentowność w branży mleczarskiej jest znakomitym wynikiem. Ale mam pomysł, jak rozwiązać problem Bielmleku? Otóż, gdy zakładano Krajowe Porozumienie Spółdzielni Mleczarskich – późniejszy KZSM – w tym procesie uczestniczyła też moja skromna osoba – to wówczas szanowny prezes Waldemar Broś pracował w „Art-B”, której właścicielami byli znani biznesmeni: Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski. W tej firmie prezes Broś sprawdził się doskonale. Z tego co wiem, owa firma Art-B wykazywała nawet kilkudziesięcioprocentową rentowność. Także w KZSM prezes Waldemar Broś i jego zastępca Stanisław Wieczorek sprawdzają się jako znakomici biznesmenami. Świadczą o tym choćby ich bardzo wysokie wynagrodzenia. Ale do rzeczy. Niech prezes Broś weźmie kredyt – pod zastaw olbrzymiego majątku KZSM – i wykupi od syndyka masę upadłościową Bielmleku! Zapewne prezes Broś szybko uruchomi „nowoczesną” proszkownię i serownię. Nie ma mleka? Wystarczy, że nowy zarząd ogłosi, że skupuje mleko po 3 złote za litr, to cysterny będą woziły mleko dzień i noc. Wówczas „Nowy Bielmlek” będzie pracował na trzy zmiany i wnet osiągnie kilkudziesięcioprocentową rentowność. No cóż, „Nowy Bielmlek” będzie zagrożeniem dla wszystkich dużych spółdzielni – nie tylko tych z Podlasia. Zostanie poważnie zagrożony byt takich gigantów jak SM Mlekovita, OSM Piątnica czy też SM Mlekpol. Ofiarą drapieżnej polityki zarządu „Nowego Bielmleku” padnie też Polmlek, OSM Łowicz, OSM Sierpc, SM Ryki oraz szereg mniejszych podmiotów. Co najważniejsze, wszyscy właściciele zagranicznych firm mleczarskich z dnia na dzień zamkną swoje mleczarnie! Nie da się ukryć, że w tej trudnej sytuacji w najlepszym położeniu będą zarządzający Polmlekiem. Bowiem mogą się schronić na zamku w Gniewie i tam przetrwać ekspansję „Nowego Bielmleku”, mając wsparcie w zamkowej artylerii oraz w chorągwi husarii stacjonującej w Gniewie. A jaki będzie zarząd „Nowego Bielmlek”? Dla mnie oczywiste jest, że generałem powinien zostać Waldemar Broś. A za ekonomię będzie odpowiadał Stanisław Wieczorek z KZSM, zaś za skup przewodniczący rady KZSM Wojciech Wilamowski. Dyrektorem do spraw handlu i marketingu powinien zostać Władysław Serafin – prezes KZRKiOR. Bardzo ważna funkcja rzecznika prasowego i doradcy politycznego spadnie zapewne na barki byłego prezesa: Tadeusza Romańczuka!
Krzysztof Wróblewski