mazowieckie
Można powiedzieć, że Hanna i Marian Zembrzuscy są już na ostatniej prostej swojej zawodowej pracy. Za około dwa lata przechodzą bowiem na zasłużoną emeryturę i oficjalnie całe gospodarstwo przejmie syn Dariusz. Następca, który chce rozwijać rolniczy dorobek rodziców, zawsze jest dla nich dumą i motywacją do pomocy. Tak też jest w rodzinnym gospodarstwie Zambrzuskich, z tą jednak różnicą, że Dariusz Zembrzuski nie zamierzał kontynuować prowadzonej przez lata przez rodziców produkcji trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Postanowił zamienić ją na hodowlę bydła mlecznego, do której od dawna miał zamiłowanie, co przy aprobacie i wsparciu seniorów już się udało.W maju miną dwa lata od kiedy użytkowana przez 15 lat chlewnia została przebudowana i dostosowana do potrzeb bydła mlecznego.
– Mieliśmy to szczęście, że udało nam się znaleźć specjalistę w swoim fachu, który doskonale zaprojektował przebudowę chlewni, przekształcając ją w bardzo funkcjonalną oborę uwięziową – wyjaśniał oprowadzając nas po obiekcie Marian Zembrzuski.
Na pierwszy rzut oka trudno było uwierzyć, że kiedyś była tutaj chlewnia. Centralnie położony korytarz paszowy (o szerokości 4,25 m) dzieli budynek na dwie symetryczne części. Po każdej ze stron zaplanowano 25 stanowisk, wygodnych, ścielonych słomą stanowisk, które wyposażone zostały w zgarniacz łańcuchowy i dojarkę przewodową.
Pomimo wczesnowiosennej aury, w budynku było bardzo czysto i sucho. To – jak wyjaśnił pan Marian – zasługa zamontowanych w stropie wentylatorów wyciągających powietrze, które były jedyną bodaj pozostałością po dawnej chlewni.
Państwo Zembrzuscy utrzymują obecnie 95 sztuk bydła, z czego 40 to krowy dojne.
– Dopiero dochodzimy do pełnej obsady obory – poinformował Marian Zambrzuski. – Jednak 10 wysoko cielnych jałowic rokuje, że już w maju takową uzyskamy.
Praktycznie całe stado pochodzi wyłącznie z własnego chowu, bowiem pan Dariusz przygotowania do zasiedlenia przyszłej obory rozpoczął już dawno. Obok trzody chlewnej, seniorzy utrzymywali niewielkie pogłowie bydła i to ono stało się podstawą obecnego stada. Dariusz Zambrzuski – absolwent technikum weterynaryjnego – do budowy dobrego stada podszedł jak najbardziej profesjonalnie i sam wybierał rozpłodniki do rozrodu i samodzielnie inseminował zwierzęta, korzystając również z nasienia seksowanego. I tak też jest obecnie.
Niestety, w dniu kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo młody hodowca nie mógł się z nami spotkać, by szczegółowo opowiedzieć nam o tworzeniu stada od podstaw.
Do jednej ze ścian poprzecznych obory bezpośrednio przylega duży magazyn paszowy. Stwarza on doskonałą perspektywę do dalszego, ewentualnego powiększenia obory i tym samym produkcyjnego stada.
– Jak tylko syn zechce niech się dalej rozwija – z entuzjazmem stwierdził pan Marian podkreślając jednocześnie, że w jego opinii, z 50 krowami mlecznymi, przy obecnych cenach mleka można godnie żyć.
Taka opinia nie dziwi, kiedy pod uwagę weźmie się fakt, że w ubiegłym roku stado Zembrzuskich uplasowało się na drugim miejscu w powiecie przasnyskim pod względem wydajności, która wyniosła 12 300 kg mleka od krowy. Jak poinformował nas Marian Zembrzuski, każdego roku wydajność stada rośnie.
– To ogromna satysfakcja i motywacja do dalszej pracy. A ponieważ dla naszego syna hodowla bydła mlecznego to pasja, dlatego też wiele czasu poświęca na genetyczne doskonalenie zwierząt.
Indywidualny dobór buhajów do kojarzeń to tylko jeden z elementów wpływających na uzyskanie dobrych wyników produkcyjnych. Niezwykle ważne jest też oczywiście precyzyjne żywienie krów, które tutaj zaczyna się od produkcji najwyższej jakości pasz objętościowych, następnie dokładnej analizie skarmianych pasz, która to jest podstawą bilansowani, dawki pokarmowej.
– To dla syna kwestia priorytetowa – zaznaczył pan Marian.
Projektując oborę jedną z najważniejszych dla hodowców kwestii była możliwość wykorzystywania w niej wozu paszowego, w którym sporządzany jest PMR. Oprócz miksu, każda krowa w laktacji, 3 razy dziennie otrzymuje gotową paszę pełnoprocjową, w którą zaopatruje gospodarstwo firma Biofeed.
Kiedy na koniec naszej wizyty zapytałam pana Mariana czy nie żałuje, że syn zlikwidował trzodę, której hodowlą tak długo, wspólnie z żoną się zajmowali i postawił na produkcję mleka, bez wahania zaprzeczył.
– Jestem dumny z syna, że w krótkim czasie dopracował się tak wysokoprodukcyjnego stada i przyznam, że sam polubiłem krowy i praca z nimi po prostu mnie wciągnęła.
Na koniec warto nadmienić, że obora wraz z wyposażeniem powstała wyłącznie z własnych środków.