Pies musi szczekać
Kilka tygodni temu wspomnieliśmy o pewnej europosłance, która chcąc być zauważona przez opinię publiczną, od czasu do czasu wygłasza kontrowersyjne opinie dotyczące produkcji i spożywania mięsa oraz nabiału. Wprawdzie prezes KZSM Waldemar Broś chciał ją zaprosić na szklankę kefiru i wyprostować jej poglądy. Co najważniejsze, zaproszenie zostało przyjęte. Jednak owa posłanka zadeklarowała, że pije tylko napoje pseudomleczne oparte na surowcach roślinnych. Do spotkania owych dwóch celebrytów jeszcze nie doszło z racji szalejącej pandemii. Teraz do posłanki dołączył zdecydowanie poważniejszy gracz. To organizacja Greenpeace. Znana u nas głównie ze zwalczania wydobycia węgla brunatnego i kamiennego. Zieloni zaapelowali o zakaz reklamy mięsa i nabiału za publiczne pieniądze. Wcześniej używali argumentów o dobrostanie zwierząt i globalnym ociepleniu, bo rzekomo zwierzęta gospodarskie produkują gazy cieplarniane. Piszemy rzekomo, bo gazy te powstają z roślin paszowych wyprodukowanych na polach i do tych roślin trafiają z powrotem. Teraz Greenpeace zaczyna używać znacznie mocniejszej amunicji – mięso powoduje, zdaniem tej organizacji, raka. A Komisja Europejska nie rezygnując z dotowania programów promocji mięsa, postępuje niezgodnie z europejskim programem walki z rakiem. Nieważne, że badania tego dowodzące są tyle warte co zmanipulowane przed laty badania łączące większą zapadalność na choroby serca ze spożyciem masła. Ludowa mądrość mówi, że jak się ktoś najął za psa to musi szczekać. Trudno się obrażać na Greenpeace, że walczy o osiągnięcie swoich celów, nawet zrównując jedzenie mięsa np. z paleniem tytoniu czy innymi czynnikami rakotwórczymi. Jednocześnie odsłania swój prawdziwy cel. Nie jest nim promocja weganizmu i pozostawienie ludziom wolnego wyboru. Tym celem jest całkowity zakaz produkcji mięsa. W szaleńczy trend zmiany diety Europejczyków wpisał się brytyjski minister obrony. Zapowiedział on, że będzie promować wegetariańską dietę wśród żołnierzy. Czyżby brytyjscy wojskowi chcieli pokonać zmianę klimatu bez jednego wystrzału, w kuchni i na stołówce? Jaki los czeka kucharzy po kontakcie z uzbrojonymi zwolennikami wołowiny?
U nas przy tej okazji pojawiła się smutna refleksja dotycząca polskich funduszy promocji żywności. Sprawiają wrażenie, jakby działały w porozumieniu z Greenpeace. Pieniądze rolników na promocję polskiej żywności przeznaczają na dziwne i nietrafione akcje, zamiast na prawdziwą promocję. Czy tzw. działacze rolniczy zasiadający w komisjach zarządzających funduszami zdają sobie sprawę z tego, że tak naprawdę idą na rękę tym, którzy chcą ich „zlikwidować”? No cóż, zbliża się termin powołania nowych komisji, może minister Puda weźmie pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia niektórych specjalistów od nieudacznego promowania!