Bądźmy o krok przed ekologami
Mleka na świecie nie przybywa w takim tempie, aby całej branży groziło załamanie cen – wynika z opublikowanych niedawno prognoz. Najszybciej jego produkcja rośnie w Stanach Zjednoczonych – o 2% rocznie. Niemniej dziś spodziewać się należy, że Amerykanie zagospodarują swoje nadwyżki, bo program szczepień przebiega tam sprawnie. Spodziewać się należy, że Ameryka Północna dość szybko otworzy gospodarkę, w tym i restauracje. Produkcja mleka w Europie rośnie znacznie wolniej (o ok. 1% rocznie), ale i tempo szczepień jest znacznie słabsze. Nie należy się spodziewać, że bary, pizzerie i restauracje zostaną otwarte zbyt szybko.
A jak to się ma do sytuacji polskiego rolnika, który 365 dni w roku doi krowy i oczekuje godziwego wynagrodzenia za swój trud? Ano tak, że na naszym kontynencie, z różnych względów, jeszcze długo nie uruchomimy w 100% usług gastronomicznych i turystyki, które pochłaniają duże ilości, głównie masła i serów. Kraj taki jak Polska, z dużą nadprodukcją mleka, zdany będzie więc na łaskę i niełaskę rynków, pośredników i sieci handlowych. Tak na marginesie, to kolejne przedłużenie lockdownu sprawiło, że wspomniani pośrednicy proponują nadal skandalicznie niskie ceny za masło i odtłuszczone mleko w proszku. I tutaj jest miejsce na zastanowienie się nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Dlaczego w USA nie ma problemu z dostawami szczepionek? Dlaczego też firmy z siedzibami w stanie Massachusetts (Moderna) i New York (Pfizer) mają problemy z dostawami szczepionek do krajów Unii Europejskiej? Jaki to przyniesie efekt w najbliższej przyszłości? I znów pytamy o zależność między ceną skupu mleka w Polsce a tempem szczepień. Nie jest to kwestia wydumana. Ta zależność jest bardzo ścisła. Dziś ten kto ma szczepionki rządzi światem i gospodarką. Ten kto ich nie ma lub ma ich za mało: stoi na przegranej pozycji – także w przetwórstwie spożywczym i produkcji mleka. W tym miejscu po raz kolejny ponawiamy apel, aby jak najszybciej zostały zaszczepione załogi zakładów przetwarzających żywność, szczególnie załogi zakładów mleczarskich.
W pandemicznym smutku jest też iskierka nadziei. To fakt, że w Chinach – najludniejszym państwie świata – ludzie za sprawą koronawirusa uznali, że spożywanie mleka to zdrowy wybór. Jednak droga do osiągnięcia poziomu konsumpcji mleka, jaką mamy w Unii Europejskiej, a nawet w Polsce, jest jeszcze daleka i wyboista. Oczywiste jest, że popyt na sery twarde, mleko w proszku czy też UHT będzie w Chinach systematycznie rósł. Na czym, miejmy nadzieję, skorzystają także i polscy rolnicy. Przekonał się o tym nawet nasz ulubiony mleczarski celebryta, który jeszcze do niedawna nie był optymistycznie nastawiony do handlu z Chinami. Bo według niego bardzo dobrym rozwiązaniem dla nadprodukcji mleka w Polsce była współpraca z Rosją i z Białorusią!