Nagi ślimak pokazuje rolnikom rogi
Wbrew pozorom ślimaki bardzo przypominają szarańcze, bo niemal równie skutecznie i prawie tak samo szybko jak latający szkodnik niszczą plantacje rolników. Tym bardziej że Polskę zaatakowały najbardziej szkodliwe i inwazyjne gatunki ślimaka nagiego.
Spośród najgroźniejszych dla produkcji roślinnej w Polsce jest rodzina ślinikowatych. Należący do niej ślinik pospolity jest obecnie także najbardziej szkodliwym ślimakiem w wielu krajach Europy. W Polsce pojawił się pod koniec lat 80. XX wieku. Początkowo występował w okolicach Rzeszowa, a od kilku lat zasiedla prawie cały obszar kraju. To gatunek inwazyjny. Stanowi zagrożenie dla produkcji roślinnej. Jest bardzo podobny do rodzimego ślinika wielkiego.
W uprawach rolniczych największe szkody o znaczeniu ekonomicznym wyrządza w rzepaku i pszenicy ozimej, ale także w innych uprawach, jak np.: ziemniakach, burakach, fasoli, łubinie, koniczynie, bobiku czy soi. Z roślin sadowniczych najmocniej atakuje truskawki i maliny.
Śliniki żerują na każdej dostępnej uprawie znajdującej się w zasięgu ich populacji. W ostatnich latach obserwuje się szybkie ich rozprzestrzenianie, zwłaszcza ślinika pospolitego, który tworzy wiele nowych ognisk występowania.
Ocieplenie klimatu powoduje, że zachowanie ślimaków jest trudne do przewidzenia. Ich rozwój jest bowiem ściśle związany z warunkami pogodowymi i siedliskowymi, w których żyją. Wilgotne lata oraz ciepłe zimy sprzyjają występowaniu ślimaków nagich. Szkodniki te intensywnie żerują w temperaturze 17–19°C. W temperaturze 10°C ich aktywność żerowania jest nadal wysoka, ale przy 1°C mogą nadal uszkadzać rośliny. Dlatego tak istotne jest prowadzenie monitoringu występowania i zagęszczenia ślimaków na plantacji.
– Ten szkodnik potrafi zjeść wszystko. Jeśli wejdzie na pole, zostawia za sobą gołą ziemię, zjada wszystko, także chwasty – opowiada Artur Bernatowicz, rolnik z Marcinowiczek (gm. Żarów, pow. świdnicki). – W tym rejonie mamy kłopoty ze ślimakami od kilku lat.
Zdaniem rolnika powodów takiej sytuacji jest kilka. Jednym z nich jest coraz mniejsza gama środków ochrony roślin. Nie bez znaczenia jest bezorkowy sposób uprawy, coraz częściej stosowany przez rolników. W tak dogodnych warunkach szkodnik szybko się rozwija i zajmuje nowe tereny.
– Tylko w tym roku będę musiał zaorać 3 ha rzepaku, które są już zjedzone. Ale ten rok to nic – bywały jeszcze gorsze, gdy straty powodowane przez ślimaka były dużo większe – wspomina rolnik.
Szczególnie dobre warunki szkodnik ma na dobrych ziemiach Dolnego Śląska, gdzie panuje duża wilgotność. Zdaniem gospodarza sytuacja może się pogorszyć, choćby ze względu na Zielony Ład i konieczność siania poplonów, w których ślimak będzie miał doskonałe miejsce do żerowania.
– Skoro wszystko ma być zielone i ekologiczne, to będziemy dokarmiać ślimaki – ironizuje rolnik.
– To coraz większy problem dla wielu rolników. Nam w gospodarstwie udaje się, jak dotąd, zapobiegać ekspansji tego szkodnika na uprawy, ale tam, gdzie wszedł, widziałem, że plantacja była skasowana – opowiada Jan Kępa z Ligoty Wielkiej (gm. Oleśnica w pow. oleśnicki). – W przypadku ślimaka nagiego trzeba być działać zapobiegawczo. Może nie być widoczny, ale ślady śluzu świadczą, że coś jest nie tak i pole prawdopodobnie jest atakowane. Jeśli się tylko pojawiał, to widać go było w rowach albo na miedzach. Wtedy stawialiśmy bariery z preparatów przed polami, sypiąc je przed uprawą. Dzięki takiej metodzie na 2–3 drugi dzień widać już tylko zlikwidowane szkodniki. Stosujemy płytką uprawę, bezorkową. Dlatego dodatkowo wykorzystujemy płytką uprawę talerzową, żeby zlikwidować samego szkodnika i utrudnić mu warunki bytowania.
Ślimaki mocno dają się we znaki także w rejonie Milikowic (gm. Jaworzyna Śląska, pow. świdnicki).
– Jak na razie najbardziej atakowały rzepak – opowiada Jan Kudyba z Milikowic. – Największy problem jest, gdy roślina jest mała. Jeśli wtedy ślimaki dostaną się na plantację, mogą ją zniszczyć. Na polach widać, jak miejscami jesienią szkodnik zjadł rzepak.
Rolnik także uważa, że najskuteczniejsza jest profilaktyka, czyli sypanie zapór na granicach plantacji (miedzach, rowach) z chemicznych środków ochrony roślin.
– Wtedy roślina może na wiosnę się obronić – mówi rolnik.
Walka z nowym szkodnikiem przysporzy rolnikom wielu dodatkowych problemów.
– Osuszanie zbyt wilgotnych pól, niszczenie chwastów rosnących w uprawach, wykaszanie miedz i rowów, usuwanie resztek pożniwnych i kompostu oraz różnych przedmiotów leżących na ziemi, pozbawiają ślimaki źródeł pokarmu i miejsc bytowania, co znacznie hamuje rozwój ich populacji. Najprostszym sposobem likwidacji dużych ślimaków nagich jest ich zbieranie z powierzchni gleby i roślin, a następnie niszczenie. Zbiór ślimaków prowadzi się podczas ich największej aktywności. Można je odławiać w pułapki, pod którymi umieszcza się przynęty w postaci granulek moluskocydu lub kawałków świeżych warzyw – wyjaśnia Dariusz Mamiński z departamentu komunikacji resortu rolnictwa.
Jak widać, zwalczanie ślimaków znacznie może utrudnić Zielony Ład i ekoschematy w nim przewidziane, które będą musieli spełnić rolnicy. W niektórych chodzi o to, aby na polach było jak najwięcej pożniwnych resztek, poplonów oraz miejsc, gdzie ślimaki czuły się będą doskonale. W gospodarstwach zagrożonym przez ślimaki trzeba więc będzie dokonywać rozsądnych wyborów.
Obecnie rolnicy mogą korzystać z 44 środków ochrony roślin zwalczających ślimaki. Zastosować można także pasożytnicze nicienie Phasmarhabditis hermaphrodita.
– Najwyższą skuteczność w zwalczaniu ślimaków uzyskuje się, stosując wszystkie wymienione wyżej zabiegi. Kompleksowe ich stosowanie umożliwia ograniczenie liczebności populacji ślimaków do bardzo niskiego poziomu – podkreśla Dariusz Mamiński.
Najlepsze wyniki w zwalczaniu ślimaków uzyskuje się, stosując moluskocydy wieczorem, przed wilgotną nocą, ale przed bezdeszczowym słonecznym dniem.
Artur Kowalczyk