Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Tygodnik Poradnik Rolniczy 17/2021 str. 41

Data publikacji 20.04.2021r.

Jeszcze 4 lata temu Mariusz Moczulski zajmował się głównie produkcją tuczników w cyklu zamkniętym. Dodatkowo utrzymywał kilkanaście opasanych buhajów. Pojawienie się w naszym kraju afrykańskiego pomoru świń pośrednio skłoniło hodowcę do rezygnacji z hodowli trzody chlewnej i zwiększenia produkcji żywca wołowego.

podlaskie

– Jeszcze do niedawna, łącznie z maciorami, warchlakami i tucznikami, jednorazowo utrzymywaliśmy nawet 120 świń. Niestety, po wystąpieniu ASF-u pojawiło się sporo komplikacji. Ceny w strefie zakażonej były niskie, a przed sprzedażą trzeba było pobrać próbki krwi od 1/3 sprzedawanych tuczników. Było to bardzo kłopotliwe, a na dodatek, początkowo długo trzeba było czekać na wyniki i zanim ubojnia odebrała zwierzęta, badania mogły się przeterminować – mówi Mariusz Moczulski.
Wymienione przez hodowcę utrudnienia tylko częściowo przeważyły o likwidacji trzody chlewnej. Ostatecznie przesądziły wymogi bioasekuracji, jakie hodowca musiałby spełnić chcąc nadal hodować trzodę chlewną.
– Rozkładałem maty dezynfekcyjne przy wjeździe, ale te bardzo szybko niszczyły się po przejazdach ciągnikiem. Żeby spełniać warunki bioasekuracji w przyszłości musiałbym wybudować nieckę dezynfekcyjną. Ponadto jednym z warunków dalszej hodowli było ogrodzenie gospodarstwa. Moje siedlisko ma powierzchnię około 1,5 ha, więc ogrodzenie takiego areału byłoby bardzo kosztowne. Stwierdziłem, że tańszym rozwiązaniem będzie przerobienie chlewni na potrzeby bydła opasowego i tak zrobiłem, zwiększając przy tym ilość opasanego bydła – wyjaśnia hodowca.
Mariusz Moczulski na razie nie zamierza zwiększać pogłowia bydła opasowego. Ogranicza go bowiem wielkość budynku inwentarskiego oraz areał.
– W związku z ograniczoną ilością opasanych zwierząt staram się osiągnąć jak największy zysk na jednej sztuce, poprzez m.in. oszczędności na wszystkich etapach produkcji. Po pierwsze – nie korzystam z usług pośredników tylko sam kupuję zwierzęta do tuczu bezpośrednio od hodowców. Po drugie – nie wstawiam do opasu zwierząt o wadze 250 czy 300 kg. Zakup partii takich buhajów wiąże się ze sporym wydatkiem. Do opasu kupuję małe cielęta w wieku od kilku dni do 3 tygodni – wyjaśnia Mariusz Moczulski.
Gospodarz kupuje cielęta hf oraz ras mięsnych i mieszańce międzyrasowe.
– Bazuję na takim materiale, jaki jest dostępny w okolicy. Preferuję bydło mięsne, ale w naszych stronach ciężko znaleźć takie cielęta. Przeważają u nas producenci mleka, więc kupuję głównie hf-y. Ich mięsność jest zazwyczaj niższa niż ras mięsnych czy mieszańców. Jeśli mam obawy, że dana sztuka źle się "wybije" podczas oceny poubojowej, to sprzedaję ją w rozliczeniu za wagę żywą – mówi hodowca.
Zakupione cielęta odchowywane są na preparacie mlekozastępczym.
– U starszych cieląt znacznie zmniejszamy ilość preparatu mlekozastępczego, ale generalnie podajemy go do 8. tygodnia życia. Od drugiego tygodnia podajemy tzw. starter dla cieląt. Po ukończeniu 2. miesiąca życia, do końca 6 miesięcy podajemy także siano łąkowe, które następnie zastępujemy sianokiszonką. Od 3.–4. miesiąca życia opasy otrzymują śrutowane ziarno pszenżyta i owsa z niewielkim dodatkiem śruty rzepakowej. Ponadto, gdy zwierzęta ukończą pół roku zaczynam stopniowo wprowadzać kiszonkę z kukurydzy, którą otrzymują aż do końca tuczu. Uważam, że śruta sojowa jest za droga, żeby karmić nią opasy. Aby obniżyć koszty produkcji u starszych sztuk, powyżej pierwszego roku życia uzupełniam białko w paszy mocznikiem – mówi hodowca.
– Odchowywanie małych cieląt jest bardzo trudne. Najgorsze są pierwsze tygodnie opasu, ale później jest już tylko lepiej. Na początku szczepimy zakupione cielęta. Profilaktyka jest o wiele tańsza niż ewentualne późniejsze leczenie zwierząt – mówi Krystyna Moczulska, mama pana Mariusza.
Do niedawna Mariusz Moczulski sprzedawał tylko buhaje. Obecnie ma także jedną grupę jałówek.
– Przy usuwaniu obornika z kojców (co 3 tygodnie) z buhajami trzeba uważać, gdyż mogą być niebezpieczne. Jałówki są spokojniejsze, więc spróbowałem opasać także młodzież żeńską. Jeszcze nie sprzedałem żadnej sztuki, więc nie mogę powiedzieć, jaka jest opłacalność ich opasu – mówi Mariusz Moczulski.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a