Rząd potrzebuje w Sejmie głosów posłów Kukiz'15. Toczą się w tej sprawie rozmowy. Pod jakimi warunkami zgodzilibyście się poprzeć PiS?
– Tak się złożyło, że z powodu nieporozumień w Zjednoczonej Prawicy nasze głosy mogą się okazać bardzo ważne, a PiS chce z nami rozmawiać. W naszym ugrupowaniu wyznajemy zasadę, że do polityki nie idzie się dla osobistych korzyści, tylko po to, żeby spełniać złożone wyborcom obietnice. Staramy się więc wykorzystać tę szansę. W grę nie wchodzą stanowiska, a wyłącznie porozumienie programowe dotyczące konkretnych projektów ustaw.Pracujemy obecnie nad uzgodnieniem poparcia dla możliwie wielu naszych projektów. Część z nich jest dobrze znana – to chociażby zmiany o charakterze ustrojowym, takie jak ustawa antykorupcyjna czy wprowadzenie do porządku prawnego instytucji sędziów pokoju oraz bezprogowych referendów lokalnych.
r e k l a m a
Czy tematem rozmów są też projekty dotyczące rolnictwa?
– W sumie na stole jest szesnaście projektów ustaw. Połowa z nich dotyczy rolnictwa. Tak dużo uwagi poświęcamy wsi, ponieważ rolnictwo to wciąż polska branża, powiązana z bardzo wieloma dziedzinami naszego życia. I jako taka powinna być kołem zamachowym dla całej polskiej gospodarki. Nie może być traktowana po macoszemu. Każde gospodarstwo to mała wyspecjalizowana fabryka. I jeśli pozwolimy jej zarobić, to zarobi cała gospodarka. Bo w rolnictwie jest potrzebne wszystko. Od widelca po najbardziej skomplikowane maszyny, na komputerach kończąc.Jakie to propozycje?
– Na tę chwilę najdalej idące ustalenia odnoszą się do dwóch ustaw dotyczących konopi, roślin najbardziej opłacalnych na świecie, niestety – z powodu absurdalnych regulacji prawnych – nie w Polsce. 21 kwietnia zapadły już konkretne decyzje. Jest zgoda na usunięcie biurokratycznych przeszkód w uprawie konopi siewnych. Chodzi o zniesienie rejonizacji i kłopotliwej procedury corocznego odnawiania zezwolenia. Planujemy zastosowanie w to miejsce rozwiązania sprawdzonego w uprawie tytoniu. Ludzie zgłaszają fakt uprawy Agencji i tyle wystarczy.Jest też zgoda na podniesienie dopuszczalnego poziomu THC. W Polsce mamy bardzo restrykcyjną normę – 0,2%. Ma zostać podniesiona do 0,3%. Liczę, że dzięki temu plantatorzy odmiany Finola nie stracą płatności bezpośrednich i nie wypadną z programów rolnośrodowiskowych. Rolnicy przestaną się też obawiać, że uprawiając konopie, nie ze swojej winy zostaną przestępcami narkotykowymi. Jest też porozumienie co do rozszerzenia katalogu możliwości przetwarzania konopi siewnych – roślin, które można wykorzystywać na tysiące sposobów.
Druga ustawa dotyczy konopi medycznych. Proponuję, żeby na ich uprawie mogły zarabiać niedoinwestowane polskie rolnicze instytuty badawcze. Skorzystaliby też pacjenci, mając w efekcie w aptekach polski, stale dostępny i tańszy od zagranicznych produkt.
r e k l a m a
Czego te propozycje jeszcze, poza konopiami, dotyczą?
– Nie chcę wychodzić przed szereg i opowiadać o szczegółach kolejnych rozwiązań, żeby "nie spalić" tych tematów. Ale mogę powiedzieć, że zaproponowałem zmianę ustawy o związkach zawodowych i organizacjach rolniczych, tak aby rolnicy mieli wpływ na ich finansowanie.Wydaje się, że możemy uzyskać też zgodę na zmianę przepisów dotyczących narodowego wskaźnika białkowego. Chodzi o to, aby rolnicy otrzymywali godne pieniądze, takie na jakie zasługują, za polskie białko. Bo obecnie sprowadzamy za 4 mld zł rocznie soję genetycznie modyfikowaną, która zresztą ostatnio bardzo podrożała. Gdyby się udało tę ustawę przyjąć, to byłoby jak w przypadku rzepaku. Cena by się ustabilizowała, a w Polsce zarabialiby polscy producenci, a nie brazylijscy czy argentyńscy.
Zaproponowałem również zmianę ustawy o spółdzielniach rolników. W ten sposób, żeby do tych spółdzielni wprowadzić normalność, czyli transparentność. Nie może być bowiem tak, że rolnicy, czyli rzeczywiści właściciele spółdzielni, nie mają dostępu do dokumentów, tak jak to było w rypińskim ROTR czy Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek, gdzie doszło do upadłości.
Bez nowoczesnej spółdzielczości polskie rolnictwo nie przetrwa. Chyba że mają w nim dominować olbrzymie gospodarstwa, mające pod pługiem po kilka tysięcy hektarów. I na razie ten czarny scenariusz się realizuje. Mniejsze gospodarstwa, funkcjonujące w otoczeniu przetwórstwa i handlu zdominowanych przez zagranicznych monopolistów, są stopniowo wypychane z rynku.
Jest też rozważana zmiana ustawy o funduszach promocji, w tym mleka?
– Niestety, te fundusze nie do końca działają dobrze. Wystarczy przejrzeć listy projektów realizowanych w ramach tych funduszy, żeby wyrobić sobie taki pogląd. Otóż za pieniądze pochodzące od rolników powstają projekty, które mają przekonać do jedzenia czy to mleka, czy to mięsa, czy to produktów zbożowych albo oleistych. Rzecz w tym, że w ramach jednego gospodarstwa często powstają produkty z różnych grup, więc w efekcie ten sam rolnik konkuruje sam ze sobą za swoje pieniądze za pośrednictwem różnych funduszy.Każdy Polak dostarcza organizmowi średnio około 2000 kalorii dziennie i przekonywanie go za pośrednictwem funduszy, by jadł więcej produktów takich bądź innych, jest bez sensu, bo od tego nie przybędzie konsumowanej żywności. Popyt na nią jest ograniczony liczbą mieszkańców. Nic więc dziwnego, że mechanizm funduszy promocyjnych się w Polsce nie sprawdza, bo nie może się sprawdzić.
Dlatego aktywność tych instytucji powinna zostać przekierowana na rynki zagraniczne, żeby skutecznie zdobywać rynki zewnętrzne.
Zobacz także
Czy Narodowy Holding Spożywczy, do którego powstania ponoć jest coraz bliżej, może zmienić sytuację polskich producentów żywności?
– Byłoby dobrze, żeby wreszcie powstał. Ale nie jako kolejna rozbuchana państwowa instytucja pełna posad do obsadzenia. Holding powinien mieć formę prawną spółdzielni i należeć do rolników. Tak robi się to w Azji. Państwo powołuje do życia takie korporacje, rozkręca je, a potem systematycznie przekazuje w ręce rolników.Poza tym obawiam się, że holding, w jakiej formule własnościowej by nie powstał, niewiele lub nic nie zmieni. Będzie wielkim podmiotem skupującym bez własnej sieci sklepów. A mamy przecież monopol zagranicznych sieci handlowych. Jeśli uznają, że cena lub cokolwiek innego im nie odpowiada, sprowadzą żywność ze swoich krajów, a to, co kupi holding, będzie zalegało. Nie tak dawno Tesco ogłosiło, że wycofuje się z Polski. Była świetna okazja, żeby odkupić od nich gotową sieć i połączyć ją z powstającym holdingiem. Niestety, okazja zmarnowana.