małopolskie
Anna Krzanik urodziła się i mieszka w Krakowie. Z zawodu jest technikiem hotelarzem. Z zamiłowania – twórczynią ludową. Choć wychowała się w dużym mieście, jest mocno związana z podkrakowską Rybną, skąd pochodzą jej rodzice. Właśnie tam jako mała dziewczynka podpatrywała haftujące ciocie i babcie.– Od zawsze pasjonowała mnie twórczość ludowa. Co roku uczestniczyłam z tatą w Międzynarodowych Targach Sztuki Ludowej w Krakowie, w Cepeliadzie. Czułam się jak Alicja w Krainie Czarów – wyznaje. – Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś sama będę tam prezentować własne prace. Że moje koronki staną się źródłem satysfakcji, ale i przepustką do niezwykłych podróży po świecie.
r e k l a m a
Jak najwspanialsza muzyka
Przygodę z rękodziełem artystka na dobre rozpoczęła w 1996 roku. Po poważnym wypadku, któremu wtedy uległa, poszukiwała ciekawego zajęcia, któremu mogłaby się oddać w czasie rehabilitacji. Sięgnęła po włóczkę, której w domu było pod dostatkiem. Jednak robótki na drutach nie były tym, o czym marzyła. Pomyślała o hafcie krzyżykowym. Potem o szydełku. Umówiła się na kilka lekcji koronkarstwa szydełkowego. W błyskawicznym tempie opanowała język wzorów.– Szybko nauczyłam się czytać wzory. Są jak nuty. Uniwersalne. Wzornictwo jest międzynarodowe, co czyni koronki jeszcze bardziej niezwykłymi – opowiada.
W 2000 roku Anna Krzanik trafiła na warsztaty do Jadwigi Węgorek, pod wpływem której przerzuciła się na tzw. klocki. Nowa technika haftu okazała się trudna, ale fascynująca.
– Aby wykonać pracę, potrzebne są stojak, wałek, nici, klocki i szpilki. Setki szpilek – wylicza. – Minimalna liczba klocków, za pomocą których stworzy się prosty wzór, to siedem par. Najbardziej skomplikowane motywy wymagają nawet ponad dwustu klocków. Można się pogubić.
Artystka szczególnie upodobała sobie motywy religijne – Maryję, szopkę, anioły. Chętnie wykonuje również serwety. W pracy posługuje się lnianymi oraz bawełnianymi nićmi w ulubionych kolorach: białym, szarym i beżowym. Gotowe koronki oprawia w ramę – można je powiesić na ścianie w formie obrazu.
– Każda z koronczarek pracuje w niepowtarzalny sposób. Jestem w stanie określić, która z twórczyń wykonała wzór – zapewnia.
Twórczość pozwala artystce na wyciszenie. Dźwięk klekoczących klocków brzmi jak muzyka. Aby wykonać jedną średniej wielkości pracę, potrafi "klockować" przez kilka tygodni.
Zapisane w gwiazdach
– Opowiem pani anegdotę – mówi artystka. – Kiedy mama była ze mną w ciąży, pierwszy raz sięgnęła po szydełko. Wykonała dwie proste serwety, które na pamiątkę przechowuję do dzisiaj. Wszystko się więc od tych serwet zaczęło. Najwyraźniej koronka była mi pisana.Wiele lat później mama Anny Krzanik namówiła córkę, aby ta nauczyła ją koronki klockowej. Córka z radością pokazała jej, jak wykonać proste ściegi: warkoczyki, siekanki, pikotki. To wystarczyło, aby wykonać pierwsze prace. Dzięki rękodziełu mama odżyła na emeryturze.
Anna Krzanik jest przekonana, że koronczarstwo w tajemniczy sposób splata ludzkie losy.
– Koronkowe przyjaźnie są najtrwalsze. Może to te supełki wiążą ze sobą ludzi? – zastanawia się.
Od lat utrzymuje kontakty z kobietami, które poznała na zajęciach w krakowskich centrach kultury. Ku jej zaskoczeniu okazało się, że kilka pań zna z własnego osiedla, a jedna jest jej sąsiadką z wyższego piętra. Miała również okazję obserwować przy pracy najstarszą koronkarkę w Polsce.
– Olga Szerauc zmarła w 2017 roku, w wieku 109 lat. Przeżyła dwie wojny, dwa lata w kazachskim łagrze i biedę. Koronka była jej receptą na szczęście, zajmowała się nią do końca życia. Dostałam od niej parę klocków, które przechowuję na pamiątkę.
Dzięki koronkom Anna Krzanik zaprzyjaźniła się z uczestniczką kursów, która namówiła ją na podróż do Izraela. Tydzień spędzony w Jerozolimie artystka nazywa wyjazdem życia. W 2008 roku pojechały reprezentować Małopolskę na Targach Sztuki Ludowej w Jerozolimie. Ten rok okazał się dla Anny przełomowy – została członkinią Stowarzyszenia Twórców Ludowych i po raz pierwszy wystawiła swoje prace na Cepeliadzie.
Artystka od lat prezentuje swoją twórczość na targach sztuki ludowej, konkursach i kiermaszach w kraju i za granicą. Jej koronki i hafty zdobywają najwyższe nagrody i wyróżnienia, jak choćby Grand Prix na Folkloriadzie Jurajskiej w 2016 roku. W ramach nagrody ufundowanej przez europosła Jerzego Buzka wyjechała na wycieczkę do Brukseli.
– Najciekawsze podróże w życiu odbyłam dzięki koronkom. Przeszłam długą drogę, aby móc reprezentować polską twórczość w Belgii czy Izraelu. Ciekawe jest życie koronczarki – podsumowuje.
Kobiet zajmujących się koronką klockową z każdym rokiem przybywa, ale twórczyń wzorów wciąż jest niewiele. Marzeniem artystki jest zaprojektowanie i rozrysowanie własnego wzoru. Wierzy, że w dobie pandemii znajdzie czas na realizację trudnego projektu.
Obecnie Anna Krzanik skupia się na innym zadaniu. Na aksamitny woreczek nanosi trójkolorową koronkę.
– Jak skończę woreczek, wykonam po raz kolejny serwetę, którą zdobyłam Grand Prix – planuje. – Na pewno będzie się różnić od poprzedniej, każdy projekt staram się urozmaicić, dodawać do niego coś nowego. Już teraz cieszę się na tę przygodę.