Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Małego nie stać na bioasekurację

Data publikacji 11.05.2021r.

Prowadzą gospodarstwa o bardzo różnym charakterze produkcji, od roślinnej, przez mleko, po żywiec wieprzowy. To co ich łączy to gospodarowanie na terenie województwa mazowieckiego. Jak działacze izb rolniczych oceniają aktualną sytuację w rolnictwie oraz opłacalność swoich działów produkcji?

Jacek Grochowski ze wsi Słończewo (pow. pułtuski) gospodaruje na 10 hektarach. Uprawia zboża, rzepak i ziemniaki jadalne.

– Pomimo wzrostu cen zbóż nie jest dobrze, gdyż jeszcze bardziej zdrożały nawozy. Chociaż na pewno stracili ci, którzy sprzedali zboża zaraz po żniwach, bo wtedy ceny były jak sprzed 20 lat, a nie na dzisiejsze realia. Jednak z terminem sprzedaży trudno jest trafić, wszak w 2019 roku stracili ci co nie sprzedali od razu zbóż, a je magazynowali. Bardzo ciężko jest utrzymać się z samego gospodarstwa takiego jak moje, a nawet 20–30-hektarowego przy samej produkcji roślinnej. Przeważnie każdy taki rolnik musi pracować dodatkowo poza gospodarstwem, aby przeżyć. Ponadto przy małym areale trudno jest rozwinąć hodowlę, wszak wszyscy promują gospodarstwa wysokotowarowe, tak jak np. w mleczarstwie jest to wyższa cena mleka przy większych dostawach. W naszej okolicy ubywa gospodarstw mlecznych, które doiły po 10–15 krów, bo dziś są już zbyt małe, aby utrzymać rodzinę, a przy niezwykle obowiązkowej produkcji mleka, nie da się podjąć dodatkowej pracy zarobkowej. Jeszcze gorzej jest z trzodą chlewną, bo chyba już nie ma nawet jednego rolnika we wsi, który by ją utrzymywał. Nie tak dawno, bo trzy lata temu i ja miałem własne maciory, ale ASF wszystko zweryfikował. Małego rolnika nie stać na spełnienie zasad bioasekuracji. Kiedy jeszcze mogliśmy chować trzodę chlewną, to łatwiej było nam się utrzymać, bo przy niskich cenach zbóż spasaliśmy je trzodą. Mieliśmy po prostu alternatywę, a dziś jej brak. Dlatego bardzo irytuje mnie mówienie o jakimś tam Zielonym Ładzie i o stawianiu na małe i ekstensywne gospodarstwa w połączeniu z przydomowymi przetwórniami. To są jakieś mrzonki, mały rolnik nigdy nie będzie konkurencyjny dla dużych, w zasadzie już przedsiębiorstw. Jak rolnik ma otworzyć małą masarnię w gospodarstwie w celu produkcji wędliny, kiedy już od kilku lat zabrano mu możliwość utrzymywania trzody chlewnej. Skąd mamy pozyskać mięso? Jedno drugie wyklucza! – powiedział Jacek Grochowski.

Karol Krupa z Woli Sufczyńskiej (pow. otwocki) prowadzi 90-hektarowe gospodarstwo wyspecjalizowane w chowie trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Uprawia jęczmień ozimy i jary, pszenicę ozimą, pszenżyto, jare mieszanki zbożowe oraz kukurydzę.

– Produkcję roślinną w całości przeznaczamy na potrzeby trzody chlewnej, ok. 50 ha obsiewamy jesienią, a pozostałe 40 ha wiosną. W poprzednim roku dobudowaliśmy nowy budynek inwentarski dla loch luźnych oraz prośnych, w którym możemy utrzymywać ok. 50 loch. Tu zwierzęta mają znacznie lepszy komfort, a my lepsze warunki pracy. W zasadzie użytkujemy ten budynek od niecałych 2 miesięcy. Ta nowa inwestycja w systemie bezściołowym w dużej mierze była podyktowana spełnieniem warunków bioasekuracji. Ponieważ łatwiej jest spełnić wymogi przy jednym nowoczesnym kompleksie niż przy kilku oddzielnych starszych budynkach. Dla rolnika, który od niedawna utrzymuje trzodę chlewną lub mniejszego korzystającego ze starszych kilku obiektów spełnienie warunków bioasekuracji w związku z ASF jest naprawdę trudne. Ponieważ musimy zabezpieczyć te zwierzęta w każdym budynku przed wszelkimi gryzoniami, muchami, ptactwem, kotami, psami itd. To są naprawdę duże koszty. Nas ASF nie dotknął bezpośrednio, a pośrednio, gdyż ognisko było oddalone o 3 km od naszego gospodarstwa. Z tego powodu nie mogliśmy sprzedawać świń przez 2 miesiące. To był bardzo trudny okres. Ważne jest też także to, że w nowym budynku mamy paszarnię, a więc wszystko jest w jednym miejscu. Jesteśmy w trakcie uzupełniania dokumentów do wniosku o dofinansowanie na wyposażenie nowego obiektu. Trudno powiedzieć co z tego wyjdzie. Najgorsze jest to, że nie ma żadnej stabilizacji cen żywca wieprzowego. Gdy w styczniu 2020 roku podejmowaliśmy decyzję o budowie nowego obiektu na lochy, cena była super, oscylowała w granicach 7 zł za kg żywca. Po czym jak tylko zaczęła się pandemia cena zaczęła spadać, aż do 3,30 zł za kg. Takie tragiczne ceny rzuciły nas na kolana i nie wiedzieliśmy czy w ogóle wystarczy nam środków na wyposażenie nowego budynku. Po tym wszystkim trudno nam się pozbierać, choć cena się odbiła od dna, ale nadal nie jest zadowalająca. W tej chwili korzystają głównie zakłady mięsne i handlowcy. Wystarczy popatrzeć ile kosztuje mięso i wędlina na sklepowej półce – powiedział Karol Krupa.

Krzysztof Kościesza ze wsi Lipniki (pow. garwoliński) gospodaruje na 40 ha (9 ha własnych i 31 ha dzierżawy). Uprawia kukurydzę na kiszonkę oraz ziarno, lucernę, zboża ozime, mieszanki zbóż jarych ze strączkowymi oraz użytki zielone. Utrzymuje 42 sztuki bydła mlecznego, w tym 25 krów i 17 jałówek. Mleko dostarcza do OSM Garwolin.

– Niestety, opłacalność produkcji mleka z roku na rok spada za sprawą wzrostu kosztów produkcji. Pomimo że mleczarnia stara się jak może i płaci jedną z lepszych cen mleka na Mazowszu, to ceny pasz, paliwa, nawozów, maszyn i części zamiennych są bardzo wysokie. W produkcji mleka najbardziej odczuwamy koszty zakupu pasz białkowych takich jak poekstrakcyjne śruty sojowa i rzepakowa. Dlatego w tym roku zdecydowałem się na uprawę mieszanek jarych z roślinami strączkowymi m.in. łubinem, grochem i wyką, aby zwiększyć plon pasz białkowych ze swoich pól. W tym celu zwiększyłem również areał uprawy lucerny. Jako hodowca bydła obawiam się powrotu „Piątki dla zwierząt”, która oznacza ogromne straty dla rolnictwa. Teraz słyszymy, że dodatkowe płatności za dobrostan mają być połączone z tym, że hodowca zobowiąże się, że sprzedane bydło ze stada nie będzie ubijane w sposób rytualny. Mam nadzieję, że jest to pomysł, który nie wejdzie w życie – powiedział Krzysztof Kościesza.

Dariusz Ziemkiewicz we wsi Czerniewo (pow. płocki) prowadzi 225-hektarowe gospodarstwo wyspecjalizowane w produkcji roślinnej. Uprawia 80 ha ziemniaków skrobiowych, 80 ha pszenicy, 45 ha rzepaku i 20 ha buraków cukrowych.

– Ze względu na słabe ceny ziemniaków skrobiowych w poprzednim roku ograniczyliśmy ich uprawę o 20 ha i na to miejsce weszły buraki cukrowe, które są zupełną nowością w naszym gospodarstwie. Jest to swego rodzaju alternatywa dająca większe zróżnicowanie produkcji. Plony ziemniaków podobnie jak ceny nie były najlepsze w ostatnim sezonie dochodząc do 30 ton z ha. Natomiast mieliśmy rekordowe, jak na nasze warunki, plony pszenicy i rzepaku. Ziemie mamy dość lekkie, przeważają gleby IV i V klasy bonitacyjnej. Pszenica plonowała na średnim poziomie 7,3 tony z ha, a rzepak 4 tony z ha. Ceny zbóż od żniw do zimy znacznie wzrosły i nic tak dobrze nam się nie spieniężyło jak pszenica, którą w okresie zimowym sprzedawaliśmy bezpośredni do portu po cenie ponad 1 tys. zł netto za tonę. Jednak w tym roku opłacalność będzie już znacznie niższa, gdyż bardzo podrożały nawozy nawet o 50%, do tego cena paliwa wzrosła prawie 1,5 zł na litrze. Mocno w rolnictwo może uderzyć Zielony Ład, który ograniczy produkcję żywności oraz wyeliminuje z użycia znaczną część środków ochrony roślin. Już na obecną chwilę wycofano wiele substancji czynnych, które bardzo dobrze się sprawdzały, a nowe są 2 razy droższe i o znacznie mniejszej skuteczności. Wycofano m.in. bardzo skuteczną zaprawę do sadzeniaków ziemniaka Prestige, która chroniła uprawę przed grzybami oraz insektami. Przez to musimy wykonywać więcej oprysków i efekt jest przeciwny od zamierzonego, bo aby ochronić plantację stosujemy więcej chemii, ale mniej skutecznej – powiedział Dariusz Ziemkiewicz.

Andrzej Rutkowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a