małopolskie
Nasza wizyta, mimo niesprzyjających warunków spowodowanych pandemią, jednak doszła do skutku. Zostaliśmy mile przyjęci a rolę gospodarza pełnił może 30-letni prezes Wojciech Pęcek, który sprawuje tę funkcję od kilku lat. Tuż przed strażnicą stoi historyczna sikawka konna, pamiętająca początki działalności tutejszej jednostki.
OSP Tokarnia powstała w 1949 r. z inicjatywy Walentego Wróbla, Józefa Ślusarczyka, Stanisława Zadory oraz Józefa i Ludwika Proszków. Początki były trudne, jednostka nie posiadała siedziby a zgromadzony sprzęt, w tym sikawkę ręczną, kilkaset metrów parcianych węży gaśniczych przechowywano w prywatnych szopach. W 1965 r. druhowie otrzymali pierwszą spalinową motopompę zakupioną ze środków gminnych. W kolejnym roku przystąpiono do budowy strażnicy, tu ogromnym wkładem wykazali się strażacy i mieszkańcy Tokarni, którzy z dużą determinacją uczestniczyli w budowie. Druhowie organizowali zabawy taneczne, kwestowali na rzecz remizy i tak ciułali na jej budowę. Do inwestycji włączyły się również władze gminy i po kilku latach remiza została oddana do użytku. W parze z pozyskiwaniem sprzętu szło również szkolenie, które przekłada się na wysoką sprawność drużyny. W 1995 r. OSP Tokarnia weszła w struktury KSRG jako jednostka ratownictwa technicznego. – Duże zasługi w rozwoju jednostki wniósł długoletni naczelnik Stanisław Wróbel – mówi prezes. – To człowiek o ogromnej charyzmie, który z wielką pasją i poświęceniem do niedawna wspierał naszych druhów w podnoszeniu kwalifikacji, zabiegał o wyposażenie, którego nie powstydziłaby się żadna jednostka, a my pozostajemy mu wdzięczni. Dziś z powodu słabego stanu zdrowia nie uczestniczy czynnie w życiu strażackim, ale swoje wartości przekazał synom, którzy poszli w jego ślady zostając strażakami.
Obecnie na wyposażeniu są 3 samochody plus quad. W szeregach jest 103 druhów, z czego 44 posiada wymagane przeszkolenie oraz aktualne badania lekarskie, pozwalające na udział w akcjach, a także 25-osobowa MDP. Dumą jest również orkiestra dęta, której kapelmistrzem jest Janusz Jędrocha. Warto wspomnieć, że bardzo dobrze układa się współpraca z Kliszczackim Centrum Kultury, które ma siedzibę w tokarskiej strażnicy. Tu odbywają się spotkania integracyjne mieszkańców, koncerty i inne imprezy krzewiące wiedzę i kulturę, a także przybliżające tutejszą historię i stare tradycje.
– Od kilku lat prowadzimy akcję „Szkoła młodego ratownika”, jest to cykl spotkań w szkołach i przedszkolach, podczas których udzielamy wskazówek jak się zachować podczas zagrożenia oraz uczymy udzielania pierwszej pomocy – opowiada prezes. – Zapraszamy młodzież i dzieci do remizy i organizujemy pokazy ratownictwa, by zarazić ich pasją pomagania. Potem te małe smyki wracają, gdy podrosną i wstępują w szeregi straży. Wszyscy razem pracujemy nad sobą i wspieramy się w każdej sytuacji. Wielką podporą, szczególnie finansową jest samorząd gminny, powiatowy, mieszkańcy i sponsorzy, którzy starają się wspomagać w zakupie sprzętu czy remontach. To nasze wspólne dobro. Doceniają to mieszkańcy, którzy nas wspierają, a środków jest zawsze mało, bo i gmina nie należy do najbogatszych a my sobie zdajemy z tego sprawę. Dobrze nam się układa współpraca z WFOŚiGW w Krakowie.
Nieocenioną postacią jest ich kapelan ks. Robert Pietrzyk. – Rok temu zorganizował 5. festyn na rzecz naszej OSP – mówi prezes. – Była loteria fantowa, koncert zespołu „Siwy Dym”, pokazy strażackie, pokazy ratownictwa, a naszym patronem był Rafał Sonik. Zebraliśmy wówczas 60% środków na zakup quada, który jest niezbędny w naszym trudnym terenie. Dominują tu rejony górzyste, gęsto zalesione a domostwa rozrzucone wśród pól, lasów. W wielu przypadkach innym sprzętem niż quad z wózkiem do przewozu poszkodowanych się nie dojedzie. W tych warunkach jest również ważny bardzo wysoki kunszt kierowców, znajomość topografii terenu, a także wiedza gdzie można wjechać a gdzie jest to niemożliwe. Ksiądz kapelan był również inicjatorem zbiórki środków na samochód. Dostaliśmy dofinansowanie z MSWiA, KSRG, FOŚiGW, a kwotę ok. 60 tys. dozbieraliśmy kwestując, szukając sponsorów. Piszemy projekty, dzięki którym również pozyskujemy środki.
– W naszych szeregach jest trzech ratowników po studiach medycznych, którzy pracują na co dzień w pogotowiu ratowniczym – mówi pan Wojtek. – To jest fantastyczne, bo są z nami na akcjach, prowadzą szkolenia medyczne a dodajmy, że szkolenia prowadzone przez naszych ratowników są nieocenione i dają nam bardzo dużo. Podnoszą poziom naszej wiedzy i umiejętności, nie pozwalają wyjść z wprawy i utrzymują wysoki stopień wyszkolenia. Na budynku strażnicy chcemy umieścić defibrylator, by każdy mógł pomóc w razie potrzeby, a co za tym idzie, będziemy prowadzić szkolenia dla młodzieży i dorosłych z zakresu obsługi tego urządzenia.