Podobną sytuację mieliśmy ponad dwie dekady w Chinach. Wówczas w Państwie Środka znacząco zwiększyła się ilość mieszkańców aglomeracji miejskich, co zapoczątkowało wzrost spożycia przetworów mlecznych. Również w Afryce wzrasta populacja mieszkańców miast. A jej podstawową przyczyną jest napływ ludności z terenów wiejskich do miast, co jest powodem wzrostu konsumpcji. Afryka ma obecnie około 1,2 miliarda mieszkańców, w 2050 roku może być ich nawet 2 miliardy. I tak obecnie Nigeria, będąca najludniejszym z państw Afryki, jest zamieszkiwana przez 178 mln osób. Jeszcze w 2000 roku było ich 125 mln.
Kraje afrykańskie
zwracają uwagę wszystkich branż gospodarki światowej. Za najistotniejsze uznaje się energetykę i telekomunikację. Jednak trudno pominąć przemysł spożywczy. Tym bardziej, że rolnictwo w Afryce jest specyficzne i nie należy do wydajnych. Stwarza to wyjątkowe perspektywy dla tych państw, które posiadają znaczne nadwyżki żywności. Dotyczy to także branży mleczarskiej. Państwa afrykańskie są jednym z głównych importerów europejskich produktów mleczarskich. Z wyjątkiem popularnego od lat kierunku eksportu, jakim jest Algiera czy Egipt, coraz większe znaczenie w spożyciu mleka i jego przetworów mają inne państwa. Wśród głównych odbiorców unijnego mleka i serwatki w proszku od kilku lat znajduje się Nigeria i Senegal. W ubiegłym roku wśród pięciu największych importerów odtłuszczonego mleka w proszku znajdowały się trzy państwa afrykańskie: Algieria, Nigeria i Egipt. Największy wolumen eksportu do pierwszego z tych państw osiągnęły polskie mleczarnie, sprzedając je w ilości 36,5 tys. ton. Na kolejnych pozycjach plasowały się przedsiębiorstwa belgijskie (34,5 tys. ton) i francuskie (25 tys. ton). Pomimo niewątpliwych sukcesów w Algierii, Polska jest znacznie mniejszym graczem na innych rynkach afrykańskich. Udział w nigeryjskim rynku odtłuszczonego mleka w proszku w 2020 roku to 3,1 tys. ton, podczas gdy cały eksport z państw Unii Europejskiej do tego państwa wynosił 43,6 tys. ton.
Pierwszym koncernem
obecnym w Afryce na szeroką skalę był włoski Parmalat, należący obecnie do francuskiej grupy Lactalis. Stało się to za sprawą mleka UHT, które posiada jedną z najważniejszych na tym rynku cech – wyjątkowo długi termin przydatności do spożycia. Już od kilku lat analogiczna historia ma miejsce w odniesieniu do tak zwanych natłuszczanych proszków mlecznych (fat-filled). Prekursorami w ich sprzedaży na kontynencie afrykańskim były firmy irlandzkie. Główną rolę odegrała tu Ornua, której szefostwo od lat twierdzi, że nie ma lepszego produktu niż fat-filled do sprzedaży na rynkach rozwijających się. W ślad za Irlandczykami ruszyły Arla, Friesland Campina, Danone czy Nestle. Z czasem dołączyły do nich firmy pochodzące spoza Europy, jak Land o Lakes. Jest też widoczne, że afrykańskie rynki, jak chociażby wspominany nigeryjski, zaczęły ewoluować. Nie tylko proszki mleczne odgrywają główną rolę. Wyjątkowo popularnym produktem stają się jogurty. Co więcej, mieszkańcy dużych afrykańskich miast coraz chętniej akceptują przenoszone z Europy czy Ameryki mody i trendy. Na tym jeszcze nie tak bardzo rozwiniętym rynku doszło już do przejęć i fuzji. W 2016 roku Danone stał się większościowym udziałowcem FanMilk, który był znaczącym producentem lodów w Ghanie, Burkina Faso i Nigerii. Portfolio firmy poszerzone zostało o produkcję wspomnianych jogurtów. Kolejnym znaczącym ruchem francuskiego koncernu było przejęcie udziałów w Brookside, należącego wcześniej w całości do prezydenta Kenii. Wkrótce doszło do akwizycji Sameer A&L – mleczarskiego przedsiębiorstwa z Ugandy. Producenci obecni na tym rynku podkreślają jednak, że produkcja w tym regionie świata musi być szyta na miarę. W przypadku wymienionych jogurtów, uznania nie znajdują produkty w popularnych u nas plastikowych kubkach, a w saszetkach. Będące innowacją na naszym rynku łączenie zbóż i nabiału w wielu regionach Afryki jest uważane za naturalne.
Potencjał rozwoju
branży mleczarskiej w państwach afrykańskich dostrzegają również lokalne władze, chcąc na nim skorzystać. Wartość nigeryjskiego importu produktów mleczarskich to blisko 1,5 mld dolarów. Natomiast lokalna produkcja to zaledwie 526 tys. l mleka rocznie. Naturalne jest, że jeszcze przez dekady będzie to państwo uzależnione od importu mleka. W związku z tym pojawiają się zapowiedzi nakładania lub zwiększania ceł związanych ze sprzedażą do poszczególnych państw. Wyroby mleczarskie to w Afryce produkty wysokomarżowe, których konsumpcja znacząco wzrasta. Pojawiają się więc lokalni producenci, jak VIJU Nigeria, którzy liczą na stworzenie korzystnych warunków dla rozwijanej przez nich działalności. Coraz częściej dochodzi również do sporów pomiędzy poszczególnymi państwami. Przytoczyć można tu chociażby ten pomiędzy Kenią a Tanzanią. Drugie z wymienionych państw regularnie nakłada cła na eksporterów, ponieważ posiada jedną z największych populacji bydła w Afryce (20 mln), to nie występuje w nim jakiekolwiek przetwórstwo. Co do samej Kenii, to w wyniku współpracy z międzynarodowymi koncernami staje się ona lokalnym mleczarskim potentatem. W tym kraju zlokalizowanych jest 25 przetwórców. Zaś z przerobu mleka utrzymuje się pośrednio i bezpośrednio około 1,5 mln osób.
Jak na razie żadna z polskich firm mleczarskich nie otworzyła zakładu produkcyjnego na Czarnym Lądzie. Jednak nie oznacza to, że są na nim obecne. Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Kole, Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita czy Grupa Kapitałowa Polmlek znaczną część przychodów uzyskują ze sprzedaży na tamtejszy rynek. Pierwszą z wymienionych można uznać za prekursora wśród polskich firm związanych z rynkiem afrykańskim. Dziś można powiedzieć, że wręcz wyspecjalizowała się w tym kierunku eksportu. Z kolei Mlekovita, będąca największą polską firmą mleczarską, organizowała pierwszą akcję marketingową w krajach afrykańskich. Związana była z wyścigiem Africa Eco Race, w którym ambasadorką firmy była znana prezenterka telewizyjna – Marcelina Zawadzka.