mazowieckie
„Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Pietrusach są pozostawieni na pastwę losu. Od lat starają się o nowy samochód ratowniczy, by nieść pomoc potrzebującym. Niestety, ich zapał gaśnie z dnia na dzień jak dopalająca się świeca. Nie mają wsparcia finansowego ze strony samorządów. Pisali również pismo do prezydenta Polski o pomoc w pozyskaniu samochodu ratowniczo-gaśniczego. Niestety, na pismach się tylko skończyło. Strażacy wzięli sprawy w swoje ręce, organizując zbiórkę. Na portalu zrzutka.pl zbierają na nowy wóz strażacki. Ich obecny samochód jest już zabytkiem, ponieważ to żuk z 1976 r. Bardzo prosimy o pomoc w nagłośnieniu sprawy”. Taki apel dotarł na naszą redakcyjną pocztę.
Brak samochodu, przestarzały sprzęt – to nie nowina. To bolączka setek, a może tysięcy jednostek ochotniczej straży pożarnej. W Pietrusach w gminie Olszanka w powiecie łosickim strażacy jeżdżą do akcji prawdziwym zabytkiem. A właściwie należałoby powiedzieć, że raczej do nich nie dojeżdżają.
r e k l a m a
Mamy sprzęt muzealny
Straż w Pietrusach istniała już przed wojną – za kilka lat będzie obchodzić stulecie. Po wojnie przez kilkanaście lat funkcjonowała w łączności z jednostką w Hadynowie. Jako samodzielną zarejestrowano ją w 1965 roku. Od samego początku nie było łatwo.
– Nieżyjący już prezes opowiadał mi, że po jeden, po dwa węże jeździli aż do Warszawy. Na początku korzystaliśmy jeszcze z konnej sikawki, która dziś w pobliskim Hadynowie stoi na postumencie w roli eksponatu. Potem motopompę woziliśmy ciągnikiem, którego ktoś we wsi zawsze użyczył. W 1967 roku mieliśmy wielki pożar, w którym spaliło się pół wioski. Do pożaru też jechaliśmy ciągnikiem. W 1983 zbudowaliśmy remizę i wtedy dostaliśmy żuka. Ale już używanego, wyprodukowanego w 1976 roku. I do dziś nim jeździmy. Trzeba powiedzieć otwarcie – jeździmy złomem. To jest wóz, który stanowi zagrożenie dla samych strażaków. Ile razy wjechaliśmy nim w teren, a potem nie dało się już wyjechać. Czasem trzeba uciekać przed ogniem, a my nie możemy ruszyć! Wyjeżdżamy, a potem okazuje się, że sami potrzebujemy pomocy – opowiada Jacek Waszczuk, prezes OSP Pietrusy.
Choćby używany!
Właściwie żukiem już nie wyjeżdżają, bo straż państwowa już ich nie wzywa. Żuk wyjechał z garażu jeszcze miesiąc temu, ale do zupełnie innej akcji. Druhowie rozwozili nim po gminie ulotki z informacjami o COVID-19 i maseczki. Zimą dojechali jeszcze do wypadku, ale może tylko dlatego, że zdarzył się raptem pół kilometra od Pietrus.
– Raz zapali, innym razem nie. Czasem się gdzieś zajedzie, a nie można wrócić. Jeszcze przed pandemią były zawody pożarnicze. Mamy młodzieżową drużynę. Przygotowywali się, ćwiczyli. Mieli pojechać żukiem, nie zapalił... nie dojechali... – żali się Jacek Waszczuk.
Nie mają na kogo liczyć. Gmina nie należy do najbogatszych, a jej budżet dla wszystkich OSP to około 25 tys. zł. I zrozumiałe jest, że bardziej wspierana jest jednostka należąca do systemu KSRG. Pisali już do samego prezydenta. Ale znikąd odzewu. Dlatego pietruscy druhowie założyli publiczną zbiórkę pieniędzy na portalu zrzutka.pl. Chcą zebrać 150 tys. zł. Na co?
– Liczymy na samochód używany. Może taki z państwowej straży, może od innej OSP. W sąsiedniej gminie był nawet taki z kompletnym wyposażeniem. Ale nie zdążyliśmy, poszedł, zanim założyliśmy zbiórkę – opowiada Hubert Radzikowski, jeden ze strażaków.
Dodaje, że jednostce, która ma piętnastu gotowych na każde wezwanie strażaków, a do tego wykształconego ratownika, czyli osobę, która może podawać leki, należy się sprawny samochód. Mogliby wesprzeć dziesiątki akcji, ale jak to zrobić, kiedy samochód nie zapala przez godzinę albo robi to, ale wyłącznie na tzw. pych?
Wyjściem mogłoby być sprowadzenie dobrego samochodu bojowego z Holandii albo Niemiec. Takie rozwiązanie próbowała kilka lat temu wdrożyć OSP z Bielska w wielkopolskiej gminie Orchowo. Na podobne rozwiązanie zdecydowało się do niedawna około 2,5 tys. jednostek OSP w Polsce. Ale jeszcze rok temu wiele z nich nie mogło korzystać z hojności ofiarodawców z zagranicy. Wymagano bowiem dla takich wozów certyfikatu Zespółu Laboratoriów Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej, którego koszt wynosił 80 tys. zł. Od sierpnia 2020 roku obowiązuje nowa ustawa, zgodnie z którą sprowadzony z zachodniej Europy samochód strażacki wymaga jedynie tzw. opinii. Jak twierdzi Tomasz Tomczak, prezes OSP Bielsko, to koszt średnio dwóch średnich krajowych pensji, a opinię dostaje każdy sprawny samochód, którego wiek nie przekroczył 30 lat. O sposobach na sprowadzenie takiego samochodu będziemy pisać w kolejnych numerach „Tygodnika”.