śląskie
– Celowaliśmy w 120 hektarów, a udało się zasiać o 40 procent więcej. To jest mega wyczyn, tym bardziej, że nie było specjalnych przygotowań do tego wyzwania. Można wręcz powiedzieć, że zestaw po wstępnych nastawach ruszył "z marszu" do pracy. Bo choć naszym celem było ustanowienie pierwszego polskiego rekordu siewu kukurydzy, który ma być punktem odniesienia do kolejnych tego typy wyzwań, to chcieliśmy również pokazać, ile faktycznie można zasiać fabrycznym zestawem nieodbiegającym od tych, którymi na co dzień rolnicy wjeżdżają na pola – mówił na gorąco, tuż po zakończeniu akcji Marcin Dereń z grupy dystrybucyjnej Top Nasiona, która była pomysłodawcą całego wydarzenia i która specjalizuje się w sprzedaży nasion kukurydzy m.in. wykorzystanej podczas rekordowej próby odmiany Anovi CS FAO 230 z hodowli Caussade Semences.
r e k l a m a
Największy problem – kamienie
Podejść do rekordowego wyzwania było kilka. Termin był przekładany dwukrotnie. Raz nie sprzyjała pogoda. Innym razem warunki polowe. Ale w majowym terminie warunki były idealne. Było słonecznie, a temperatura powietrza dochodziła do 30 stopni Celsjusza. Rekordowa próba rozpoczęła się 10 maja br. w samo południe. Traktor z siewnikiem ruszył wpierw na największe powierzchniowo pole gospodarstwa Butor liczące 143,72 hektara. Choć bardzo duże, to i niezwykle trudne w zasiewach, bo z klinami, słupami czy z zagajnikiem. Zadania nie ułatwiała też skrajna mozaika glebowa od przesuszonych piasków po grząską glinę. Na powierzchni pola zalegało też wiele resztek pożniwnych, co jest związane z tym, że od kilkunastu lat stosowana jest na nim uprawa bezorkowa. W zeszłym roku rosła tu kukurydza. Po jej zebraniu pole było nawożone gnojowicą. Następnie zostało stalerzowane broną Horsch Joker, a potem spulchnione głęboko agregatem Väderstad Opus. Przed samym siewem wyrównano je bronami zębowymi.
– Dużym problemem na tym polu są też kamienie. Jest ich naprawdę mnóstwo. Dlatego mieliśmy spore obawy czy przy wysokiej prędkości jazdy kamienie nie spowodują takich uszkodzeń w maszynie, że trzeba będzie przerwać całą akcję. Na szczęście do poważnych awarii nie doszło. Mniejsze się zdarzały. Na przykład, podczas mojej zmiany – mówi Łukasz Sokół, jeden z operatorów zestawu – dwukrotnie kamienie doprowadziły do pęknięcia bolca mocującego gwiaździste talerze, których zadaniem jest oczyszczanie pasa gleby przed redlicą. Skutkowało to tym, że talerze zaczęły zahaczać o koła podporowe umieszczone obok redlic. Zestaw trzeba było zatrzymać, a problem usunąć. Ale przestój w tym przypadku nie trwał dłużej jak kilka minut.
Zmienna ilość wysiewu nasion
Łukasz Sokół jako pierwszy zasiadł za sterami John Deere'a. Pracował od godziny 12 do 19. W tym czasie wysiał kukurydzę na powierzchni 52 hektarów, osiągając średnią wydajność na poziomie 7,42 ha/godz. Siewnik był zasypywany nasionami mniej więcej co dwie godziny, a taka ilość nasion wystarczała na zasianie 13–14 hektarów. Nasiona były umieszczane na głębokości około 5–6 cm. Jednocześnie 5 cm obok i ok. 5 cm poniżej rozmieszczanych w glebie nasion umieszczany był nawóz wieloskładnikowy Polidap NP(S) 18-46-(5) z Zakładów Chemicznych "Police" (Grupa Azoty), który był podawany z zamocowanego przed traktorem zbiornika Väderstad FH 2200. Dawka nawozu była stała i ustawiona na 100 kg/ha. Dzięki temu jeden dwutonowy zasyp nawozu wystarczał na 20 hektarów. Jeżeli chodzi o nasiona, to gęstość wysiewu była zmieniana w różnych częściach pola i zależała od jakości gleby. Tam, gdzie lepsza była klasa gleby, dająca większy potencjał plonowania, gęstość wysiewu była zwiększana nawet do ponad 90 tys. nasiona na 1 ha. Natomiast w miejscach gdzie była słabsza, dawka była redukowana poniżej 80 tys. nasion na 1 ha. Wszystko odbywało się w automacie, dzięki wykorzystaniu platformy Climate FieldView firmy Bayer.
– W Polsce pracuje już ponad 30 siewników do kukurydzy korzystających z FieldView i technologii opartej na zmiennej ilości wysiewu nasion. W zdecydowanej większości są to maszyny Väderstad Tempo. Siewnik gospodarstwa Butor pracuje przy wykorzystaniu tego systemu drugi sezon – mówi Damian Wiśniewski, specjalista od systemu Climate FieldView. – W przypadku siewu kukurydzy system FieldView bazuje na wgranej do terminala sterującego siewnikiem cyfrowej mapie pola. Są na niej wyodrębnione strefy z jakością gleby i przypisaną gęstością siewu. Mapa powstała na bazie zdjęć satelitarnych z kilku ostatnich lat obrazujących przekrój wegetacji roślin Przy jej tworzeniu korzystaliśmy również z danych plonów uzyskanych w trakcie koszenia kombajnem. Całość została ustalona przez odpowiednie algorytmy systemu.
r e k l a m a
Zapchany przez kurz
Po siedmiu godzinach pracy, czyli około dziewiętnastej, nastąpiła zmiana operatora. Stery przejął Patryk Kotuc, który kontynuował pracę przez kolejnych dwanaście godzin. W tym czasie udało mu się zasiać 92 hektary. Prowadzony przez niego zestaw pracował z wydajnością na poziomie 7,66 ha/godz. i to pomimo dwóch przerw koniecznych na oczyszczenia czterech sekcji siewnika.
– Nawet w nocy podczas pracy kurzu i pyłu było tak dużo, że ledwo można było dostrzec podczepiony z tyłu siewnik. Niestety – jak opowiada Patryk Kotuc – ten kurz przedostawał się też do dmuchawy, a potem do skrajnych sekcji. Około godziny 21 na monitorze siewnika zauważyłem, że na jednej z sekcji zaczęło zmieniać się ciśnienie. Z takim problemem już wcześniej się spotkałem, więc wiedziałem, że najprawdopodobniej doszło do zapchania sekcji. Musiałem zatrzymać zestaw, zdjąć obudowę z aparatu wysiewającego, wyjąć tarczę wysiewającą, po czym mogłem już odkręcić i oczyścić specjalną kratkę wyłapującą zanieczyszczenia, która była zapchana. Przestój trwał kilka minut. Problem powtórzył się w nocy około godziny trzeciej lub czwartej, ale tym razem dotyczył aż trzech kolejnych sekcji. W tym przypadku ich oczyszczenie trwało około 20–30 minut.
"Wystrzeliwanie" nasion
W rekordowej próbie wykorzystano ciągnik John Deere 8370R gospodarstwa Butor. Jest to sprzęt kilkuletni z przebiegiem prawie 5000 godzin. Siewnik Väderstad Tempo TPV 10 to maszyna z 2018 roku. W zeszłym roku wysiała kukurydzę na powierzchni 800 ha. Była wykorzystywany także przy siewie rzepaku, który wysiała na 300 hektarach. W trakcie ustanawiania rekordu traktor mknął z siewnikiem po polu z imponującą średnią prędkością 17–18 km/h, choć – jak powiedział nam jeden z operatorów – możliwości szwedzkiego siewnika są jeszcze wyższe, wszak można nim pracować nawet z prędkością ponad 20 km/h. To zasługa innowacyjnego układu dozującego nasiona. Działa on tak, że z indywidualnych zbiorników o pojemności 70 litrów każdy, materiał siewny jest kierowany do komory nasiennej. W komorze panuje nadciśnienie, które powoduje dociskanie nasion do poszczególnych otworów ustawionej pionowo tarczy. Tarcza jest wykonana z tworzywa i jest napędzana elektrycznie. W przypadku podwójnie przyssanych nasion, jedno jest usuwane przez trzy zgarniacze. Nasiona obracają się z tarczą aż do momentu, kiedy nadciśnienie zostanie przerwane. Funkcję taką spełnia zamocowane do obudowy i obracające się po tarczy specjalne gumowe koło. W tym momencie, różnica między ciśnieniem wytworzonym w układzie dozującym, a ciśnieniem atmosferycznym, powoduje, że nasiona są "wystrzeliwane" z dużą prędkością (nawet 50 km/h) i przechodzą przez krótki przewód nasienny. To rozwiązanie Väderstad nazywa PowerShoot, twierdząc jednocześnie, że na wyniki pracy tego rozwiązania nie ma wpływu nierówność terenu, nachylenie pola ani drgania maszyny. Aby na bieżąco kontrolować pracę układu dozującego, w przewodzie nasiennym umieszczono czujnik wykrywający nasiona i mierzący odległość między nimi. Operator jest o tym informowany. Elementem, który ma wytracić prędkość nasion spadających na glebę, a także równomiernie rozmieścić je w rzędzie jest elastyczne koło dociskowe, które zamocowane jest tuż za dwutalerzową redlicą. Obok redlicy zamocowane są dwa ogumowane koła podporowe, utrzymujące zadaną głębokość siewu. Każde ma skrobak, który usuwa gromadzącą się na nich glebę. Za redlicami podążają gumowe koła dogniatające typu V zagęszczające glebę w linii wysiewu. A przed redlicami, wspomniane już odgarniacze, które przemieszczając się nad samą ziemią odsuwają większe bryły ziemi i kamienie z linii wysiewu nasion. Charakterystyczny w siewniku jest brak znaczników, bo zestaw był prowadzony po polu automatycznie z wykorzystaniem sygnału satelitarnego GPS. Podczas pracy nawigacja pozwalała nie tylko na automatyczne sterowanie ciągnikiem wzdłuż zaprogramowanych wcześniej linii, a także na automatycznie wyłączanie i włączanie sekcji wysiewających na skraju pól. Automatycznie wykonywane były nawet uwrocia, wedle zaprogramowanych sekwencji czynności. W traktorze John Deere nie trzeba było nawet operować gazem, bo przekładnia sama dostosowywała obroty silnika w oparciu o aktualne obciążenie, nie przekraczając granicznej zaprogramowanej wartości 1650 obr./min.
Zobacz także
Tylko 3,5 litra na hektar
Około 7 rano nastąpiła kolejna zmiana operatora i ponownie kontrolę nad zestawem przejął Łukasz Sokół. Pracę kontynuował na drugim, sąsiednim polu, zajmującym 21,16 hektara. Tutaj również przedplonem była kukurydza. Również i na tej działce znajdowały się kliny i kamienie. Dodatkowym utrudnieniem było to, że pole jest lekko pagórkowate. Wysiewanie kukurydzy na tej działce trwało niewiele ponad trzy godziny. Na koniec zestaw przemieścił się na oddalone o półtora kilometra pole zajmujące 2,28 hektara, na którym zakończyła się rekordowa próba. Po półgodzinnej pracy było już wiadomo, że na certyfikacie potwierdzającym ustanowienie pierwszego polskiego rekordu w siewie kukurydzy, będzie widniała cyfra 167,16 ha. Nie mniej istotnym parametrem było też zużycie paliwa. Na największym polu liczącym prawie 144 ha traktor wypalił dokładnie 505 litrów paliwa, co daje średnie spalanie na poziomie zaledwie 3,51 l/ha. Z kolei na wysianie kukurydzy na mniejszej 21-hektarowej działce zeszło 76 litrów oleju napędowego, co dało średnie spalanie nieznacznie wyższe, bo 3,59 l/ha.