Istnieje możliwość, że w upadłym Bielmleku ruszy produkcja. Bowiem syndyk masy upadłościowej poinformował o podpisaniu umowy na dzierżawę części majątku tej spółdzielni przez Grupę Kapitałową Polindus – Laktopol, kierowaną przez prezesa Olgierda Meysztowicza. Firma ta od samego początku deklarowała zainteresowanie zakupem majątku Bielmleku.
Jeszcze w styczniu br. – kiedy Bielmlek znajdował się jeszcze w stanie sanacji – Laktopol otrzymał pozytywną decyzję Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dotyczącą dzierżawy majątku spółdzielni. Zarządca sądowy: Alina Sobolewska była już blisko zawarcia umowy z Laktopolem. Proces ten został przerwany na skutek zakończenia procesu sanacji i ogłoszenie upadłości Bielmleku. Obecnie zażalenie na decyzje sądu w kwestii upadłości złożył zarząd spółdzielni w osobie prezesa Tadeusza Romańczuka. Ów wniosek jest w trakcie procedowania,zaś na prawomocny wyrok trzeba będzie długo poczekać.
Laktopol jako dzierżawca będzie posiadał prawo pierwokupu składników masy upadłościowej. Oczywiście o ile spełni warunki postawione przede wszystkim przez Radę Wierzycieli. Syndyk Jan Gliński jak na razie nie zdradza pozostałych szczegółów zawartej z Laktopolem umowy. Trwa również szacowanie wartości majątku Bielmleku. Wycena powinna pojawić się lada chwila. Jego zadłużenie przekroczyło już 280 milionów złotych. Wartość, na jaką oszacowano przedsiębiorstwo podczas sanacji to 140 milionów złotych. Jest wielce prawdopodobne, że kwota ta będzie znacznie mniejsza. Bielmlek był przez blisko dwa lata firmą, która nie prowadziła działalności w najważniejszym dla zakładu obiekcie, którym jest nowo wybudowana proszkownia mleka. Naszym zdaniem, na skutek dalszych negocjacji majątek Bielmleku może zostać zbyty za bardzo niską cenę. Mamy jednak nadzieję,że nie za przysłowiową "złotówkę".
Co te dobre wiadomości zmieniają w położeniu jej byłych członków? Właściwie nic. Ich położenie pozostaje tak samo marne jak do tej pory. Nawet jeśli dojdzie do sprzedaży majątku po wyjątkowo korzystnej cenie, to nadal w Bielmleku pozostaje ogromne zadłużenie. Dostawcy wciąż pozostają dłużnikami spółdzielni – zobowiązanymi do dopłaty brakującej części udziałów. Wszak Bielmlek stanie się tzw. papierową firmą: bez majątku, bez członków, za to z rekordowymi zobowiązaniami w branży mleczarskiej. Zaś dla jego wierzycieli jedynym wyjściem będzie dochodzenie należnych im pieniędzy z chłopskich udziałów. Nadal możliwe jest, że wierzyciele będą dochodzili na drodze prawnej, że te udziały mają poziom 100 tysięcy złotych. Według nas – o czym wielokrotnie pisaliśmy – tylko udowodnienie, że instytucje finansowe popełniły kardynalne błędy w procedurze przyznawania pożyczek i kredytów dla SM Bielmlek może złagodzić ból byłych członków spółdzielni. Potrzebne jest również mocne wsparcie ze strony samorządu rolniczego oraz rolniczych organizacji zawodowych. Mamy tu na myśli nade wszystko AgroUnię, kierowaną sprawnie przez Michała Kołodziejczaka i bardzo dobrze współpracujących z nim regionalnych liderów tej organizacji.