18 maja br. odbyło się kolejne posiedzenie Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP, na której poruszono ważny temat dla polskich rolników?
– Tak, radzie tej przewodniczy Jan Krzysztof Ardanowski, a ja mam zaszczyt w niej uczestniczyć. Tym razem podjęliśmy kwestię sytuacji ekonomicznej rolników oraz ich zadłużenia. Przedstawiono dane bankowe, z których wynika, że polskie gospodarstwa rolne są zadłużone na 33 mld zł, z tego przeszło 2 mld zł stanowią kredyty, z którymi rolnicy mają poważne kłopoty ze spłatą. Są to zadłużenia niespłacane powyżej 90 dni. Co więcej, ponad 50% całej sumy zadłużenia polskich rolników, czyli 17 mld są to kredyty udzielone przez banki spółdzielcze. Zatem kłopoty rolników ze spłacaniem kredytów przełożą się automatycznie na kondycję tych banków, które jako nieliczne reprezentują polski kapitał. Takich gospodarstw, które mają zadłużenia niespłacane powyżej 90 dni jest 6 tys. Prawie 3400 gospodarstw już dzisiaj jest w trakcie windykacji. Są to dane wręcz tragiczne, tym bardziej, że dotyczą gospodarstw typowo towarowych, które w ostatnim czasie rozwinęły produkcję, a więc też ludzi młodych. Jedni mówią, że mamy w Polsce 300 tys. gospodarstw towarowych a inni, że 150 tys. Przyjmując tę wyższą wartość to średnie zadłużenie na jedno gospodarstwo towarowe wynosi ponad 110 tys. zł.
To co mówi pan prezes wyraźnie pokazuje, że ten wiejski dobrobyt często dostrzegany i wytykany przez mieszkańców miast jest najzwyczajniej na kredyt?
– Tak. Rolnicy chcąc się rozwijać i inwestować w bardzo drogie maszyny i jeszcze droższe budynki produkcyjne nie mają wyjścia i muszą zaciągać kredyty. Ponadto wielu rolników do rozwoju i inwestowania zachęciła bardzo optymistyczna polityka rządu, sprzed czasów pandemii, kiedy wielu polityków twierdziło, że jest dobrze, a będzie już tylko lepiej.
Jak w obliczu takiego zadłużenia polskich rolników funkcjonują systemy oddłużania?
– Systemy stworzone przez rząd dla oddłużenia rolników, jeden poprzez KOWR w formie wykupu i za zgodą KE oraz drugi poprzez ARiMR, która proponuje kredyty restrukturyzacyjne nie spełniają żadnej roli, bo nie funkcjonują. Proszę sobie wyobrazić, że od początku istnienia, czyli od kilku lat, w ARiMR zaakceptowano jedynie 16 takich planów oddłużenia, a w KOWR-ze przyjęto 157 wniosków, a pozytywnie załatwiono 10. Dlatego uważam, że jest to jeden z ważniejszych problemów polskiego rolnictwa w ostatnim czasie i należy stworzyć zupełnie nowy system oddłużenia gospodarstw rolnych, a w zasadzie restrukturyzacji ich zobowiązań. Dzisiaj polityka kredytowa państwa w stosunku do obszarów wiejskich powinna się zupełnie zmienić. Niestety, do tej pory rolnicy dostawali kredyty na stosunkowo krótki okres spłaty 5–10 lat. Żeby wyjść z tego kłopotu to kredyty w rolnictwie zwłaszcza na zakup ziemi oraz na majątku trwałym takim jak chlewnie czy obory powinny być udzielane na okres spłaty minimum 20–30 lat. Trzeba też przystąpić do rozmów nad stworzeniem kredytów konsolidacyjnych udzielanych przez banki państwowe. Wszak UE zabrania nam tylko dofinansowywania kredytów. Rolnicy wcale nie chcą, aby spłacać za nich kredyty, bo to byłoby nieuczciwe w stosunku do innych. Taki kredyt konsolidacyjny udzielany przez Bank Gospodarstwa Krajowego lub przez inne banki przy współpracy z BGK powinien być rozłożony na 30 lat z okresem karencji co najmniej 2 lat. Warto też zastanowić się nad stałymi odsetkami takich kredytów. Wszak wchodzimy w okres rosnącej inflacji, za chwilę odsetki od kredytów zaczną rosnąć i zadłużone gospodarstwa rolne będą miały jeszcze większe problemy.
Czy pogłębiające się zadłużanie gospodarstw nie stanowi realnego zagrożenia przejęcia ziemi przez środowiska, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego. Ziemi, za którą przecież wielu chłopów zapłaciło najwyższą cenę, czy to w czasach pańszczyzny czy też stalinowskich?
– Niestety, nadal dochodzi do takich sytuacji, że rolnik, który ma kłopot ze spłatą 100 tys. zł kredytu traci cały majątek. Wszak komornik wchodzi na całe gospodarstwo, wycenia jego ziemię i pozostały majątek po minimalnych stawkach i sprzedaje wszystko w toku licytacji komorniczej. Dlatego bardziej rzetelna powinna być wycena majątku rolnika i powinno się zabezpieczać tylko jego niezbędną część na pokrycie roszczeń wierzycieli. Można pokusić się o wyliczenie, że 33 mld zł zadłużenia polskich gospodarstw to równowartość 825 tys. ha licząc po 40 tys. zł za ha. Jednak komornik prędzej wystawi cenę 10 tys. zł za ha, a wtedy daje to sumę ponad 3 mln ha, a to jest już 20% ziemi zgłaszanej w Polsce do dopłat. Trzeba pamiętać, że ziemię sprzedawaną przez komornika może nabyć każdy, bo jest ona zwolniona z wszelkich ustaw. Mogą ją przejąć korporacje bankowe, łącznie z obcym kapitałem. I jak to się ma do haseł typu: ile własności tyle polskości. Wszak priorytetem jest, aby ziemia została w rękach polskich rolników. W pewnym stopniu także przy udziale izb rolniczych udało się stworzyć system ochronny gospodarstw wynikający z zapisu rozporządzenia sprzed kilku lat. Ten zapis ogranicza częściowo zajęcia komornicze w gospodarstwach z produkcją zwierzęcą, ponieważ w przypadku tych gospodarstw izba rolnicza opiniuje, jakie muszą zostać maszyny w gospodarstwie do utrzymania stada podstawowego. Natomiast ten przepis nie chroni gospodarstw z produkcją roślinną. Komornik ma obowiązek pytać izbę rolniczą o opinię tylko, gdy kredyt jest na części gospodarstwa, a nie na całości.
Jak do obecnej sytuacji ekonomicznej polskich gospodarstw ma się tzw. Zielony Ład?
– Jako rolnicy nigdy nie byliśmy przeciwni dbaniu o środowisko, jednak trzeba wiedzieć, że wdrożenie założeń Zielonego Ładu, może przyczynić się do jeszcze gorszej kondycji ekonomicznej gospodarstw wysokotowarowych. Zmniejszenie ilości stosowania nawozów oraz środków ochrony roślin to niższe plony i kto to zrekompensuje, jak w tych gospodarstwach już brakuje pieniędzy. Ponadto UE powinna zweryfikować wszystkie umowy międzynarodowe, ponieważ nasza żywność stanie się niekonkurencyjna na świecie pod względem cenowym. Nastąpi ogromny przypływ żywności z innych części świata. Konsumenci muszą zdać sobie sprawę, że nasza zdrowa żywność będzie bardzo droga i wielu z nich będzie zmuszonych jeść żywność, która do nas przypłynie bez żadnych reżimów sanitarnych i środowiskowych.
Czy tzw. Polski Ład przedstawiony przez obóz rządzący daje jakieś nadzieje dla rolników?
– Nie, wręcz przeciwnie. Nie ma tam żadnych konkretnych pomocowych rozwiązań dla rolnictwa, które też przecież mocno ucierpiało w wyniku pandemii. Są tam jak na razie tylko ogólniki, ale niektóre zapisy wydają się wyjątkowo niebezpieczne. Wszak można przeczytać w Polskim Ładzie, że mają być oddzielone małe gospodarstwa od tych dużych. Ale nie wiemy co kryje się za pojęciami małe gospodarstwo i duże. Następnie mówi się o ustaleniu definicji gospodarstwa rodzinnego i o jego pierwszeństwie w korzystaniu z programów wsparcia oraz o elastycznym PROW-ie dla małych i średnich gospodarstw. Może i należy ustawowo zdefiniować gospodarstwo rodzinne, ale oby tu nie pojawiła się pułapka dla tych dużych, którzy najwięcej zainwestowali i są w grupie najbardziej zadłużonych, a teraz dodatkowo może odciąć im się dostęp do funduszy wsparcia.
Dziękuję za rozmowę.