mazowieckie
Odwiedzamy gospodarstwo Piotra Nidzgorskiego położone we wsi Grądy koło Krasnosielca. Rolnik ma się czym pochwalić, bo pół roku temu przeprowadził krowy do nowej obory uwięziowej. Budynek jest przestronny i dobrze wyposażony. Jego centralną część stanowi stół paszowy o szerokości 5 metrów. Codziennie przejeżdża po nim sześćdziesiątka z wozem paszowym Martin MixMax 10.
– Ten paszowóz trafił do nas już w marcu zeszłego roku, ale przez kilka miesięcy nie pracował, bo do starszych budynków nie dało się nim wjechać. Zaczęliśmy kręcić nim paszę dopiero w grudniu, kiedy krowy przeprowadziliśmy do tej nowej obory – wskazuje na budynek Piotr Nidzgorski. – Paszowóz wykonany jest solidnie. Po przerzuceniu łącznie ok. 200 ton paszy nie widać na nim żadnych pęknięć, uszkodzeń. Ba, nawet nie ma większych śladów zużycia. Noże nie były jeszcze zdejmowane i ostrzone. Fakt, na razie paszowóz nie jest intensywnie użytkowany, bo miesza paszę raz na dwa dni, a jego zbiornik jest zasypany w 3/4 pojemności. Czasami musi się jednak zmagać ze zbitymi, suchymi belami sianokiszonki, ale ich rozdrobnienie nie stanowi dla niego większego problemu. To w dużej mierze zasługa tego, że oprócz dziewięciu noży tnących rozmieszczonych na ślimaku, ma jeszcze dodatkowych siedem krótkich noży, wspomagających proces cięcia. Stanowiły one wyposażenie ponadstandardowe.
r e k l a m a
Dwie prędkości ślimaka
Piotr Nidzgorski kupił paszowóz w firmie Agro-Plus Bogate. Za maszynę zapłacił 79 950 zł brutto. Wóz Martin MixMax 10 ma 2,5 m szerokości i mierzy 2,55 m wysokości. Konstrukcyjnie jest zbudowany tak, że posiada ramę, na której spoczywa zbiornik o pojemności 10 m3. Jego dno zostało uformowane z płyty 20 mm, natomiast ściany boczne mają 8 mm grubości. Wewnątrz zbiornika kręci się ślimak z nożami. Jego zwoje zostały uformowane z blachy grubości 14 mm. Proces przygotowywania TMR-u wspomagają umieszczone w ścianach zbiornika dwa przeciwnoże, które rolnik przestawia w zależności od tego, czy do zbiornika ładuje suche czy wilgotniejsze bele sianokiszonki. Gotowa dawka może być wysypywana na stół paszowy dwoma bocznymi otworami, które są zamykane zasuwami podnoszonymi siłownikami hydraulicznymi. W praktyce wykorzystywany jest tylko jeden z nich. Na wyposażeniu maszyny znajduje się elektroniczny system wagowy włoskiej marki Digi Device, platforma inspekcyjna pozwalająca na ocenę procesu mieszania oraz rura poprowadzona wokół krawędzi zbiornika, która ma ograniczać wypadanie paszy. W układzie napędowym pracuje dwubiegowa przekładnia redukcyjna Comer Industries, która pozwala na wybór obrotów ślimaka między 19 a 39 obr./min.
– W trakcie przygotowywania TMR-u ślimak kręci się tylko na niższych obrotach. Jedynie pod koniec wyładunku, gdy w zbiorniku pozostaje ze 150 kg paszy, załączam wyższą prędkość, aby dokładnie oczyścić zbiornik z resztek paszy. Wyładunek wspomaga zamocowane w dolnej części ślimaka dodatkowe ramię wygarniające – dodaje hodowca.
TMR w dwadzieścia minut
Maszyna współpracuje z leciwym Ursusem C-360 (52 KM) z 1973 roku. Do traktora podłączony jest wałek WOM, który przekazuje napęd na ślimak, złącze hydrauliczne do unoszenia zasuw oraz przewód elektryczny do zasilania wagi. Zdaniem rolnika, traktor w miarę sobie radzi i nawet nie słychać, żeby był jakoś przesilony. Co do zużycia paliwa, to wedle szacunków, godzina pracy takiego zestawu pochłania do 4 litrów paliwa. Często jednak cykl przygotowywania TMR-u zamyka się 30-40 minutach.
– Przygotowywanie TMR-u wygląda tak, że na początku do zbiornika ładuję dwie bele sianokiszonki, które ważą po ok. 450 kg. Potem dorzucam 300 kg kukurydzy. Następnie do dawki dodaję w granicach 140 kg śruty i wlewam mniej więcej 60 litrów rozwodnionej melasy. Na koniec dawkę uzupełniam kiszonką z kukurydzy do łącznej masy 2100–2300 kg – wymienia Piotr Nidzgorski.
r e k l a m a
Noże nie wymieniane od 5 lat
Piotr Nidzgorski jest przekonany, że wprowadzenie żywienia z paszowozu podniosło wydajność krów, ale nie jest w stanie podać konkretnych danych, bo wprowadzenie TMR-u zbiegło się w czasie ze zmianą warunków utrzymania zwierząt i z wprowadzaniem nowych dodatków paszowych. Niemniej – jak mówi – w starszych zabudowaniach średnio w laktacji krowy dawały po 7900 litrów mleka, a teraz wydajność od sztuki dochodzi do 9000 litrów i dalej rośnie. Dokładniejsze wyliczenia jest w stanie podać Michał Kornacki, rolnik ze wsi Jelonki, który od pięciu lat żywi krowy z wozu paszowego.
– Wedle moich szacunków, wprowadzenie żywienia TMR podniosło dzienną wydajność od krowy o ok. 5 litrów, ale – jak uważa Michał Kornacki – nie mniej istotne jest to, że po zakupie paszowozu żywienie stało się mniej uciążliwe. Teraz w pół godziny jestem w stanie nakarmić wszystkie krowy, gdzie wcześniej trwało to znacznie dłużej, bo ręcznie trzeba było rozgarniać przywiezioną do obory kiszonkę z kukurydzy czy sianokiszonkę.
Rolnik użytkuje wóz Euromilk Rino FX1000 HD. Maszyna ma dziesięć metrów sześciennych pojemności. Montując sześciocentymetrową nadstawkę można zwiększając jej pojemność do dwunastu metrów. Z danych producenta odczytujemy, że w tym wozie zastosowano wzmocnioną konstrukcję zbiornika z dnem o grubości 20 mm i 8 mm ścianami. Pionowy ślimak wykonany jest z arkuszy blachy o grubości 20 mm, a do jego zwojów przykręconych jest 9 noży tnących.
– Od nowości noże nie były wymieniane! A przez cały okres użytkowania tylko dwa razy je ostrzyłem. Wytrzymały tyle czasu, bo dawkę dla krów przygotowuję z pociętych wcześniej pasz np. trawy zbieranej sieczkarnią. Takie komponenty nie obciążają noży paszowozu, bo nie wymagają dodatkowego rozdrobnienia – wyjaśnia hodowca.
60 litrów paliwa wystarcza na 3,5 tygodnia
Wóz kręci paszę każdego dnia. Przygotowanie dawki odbywa się według sprawdzonego schematu. Na początku do zbiornika ładowanych jest 30 kg słomy. Potem z pryzmy pobieranych jest 1000–1200 kg sianokiszonki z traw. Dopiero po załadunku tego komponentu rolnik załącza ślimak, po czym do paszowozu dorzuca 50–70 kg śruty rzepakowej. Na koniec ładuje 1000–1200 kg kiszonki z kukurydzy. Łącznie daje to niespełna dwie i pół tony TMR-u. Reszta dodatków jest podawana z ręki.
– Z paszowozem spokojnie radzi sobie Ursus C-360 z 1988 roku. Dawał sobie rady zimą, gdy do zbiornika ładowałem maksymalną ilość paszy, bo 3200 kg. Nie dusił się, nie gasł nawet wtedy, gdy rozdrabnialiśmy w wozie bele sianokiszonki. Co do zużycia paliwa, to wcześniej, gdy mieliśmy wspomniane bele 60 litrów paliwa wystarczało na dwa tygodnie. Teraz, przy pociętej sianokiszonce pobieranej z pryzmy, taka ilość paliwa wystarcza nawet na trzy i pół tygodnia – twierdzi użytkownik maszyny.
Paszowóz posiada podest, ręcznie sterowane przeciwnoże, elektroniczny system wagowy Dinamica Generale DG400 z czterema czujnikami. Ma zamocowaną w górnej części zbiornika rurę przeciwwysypową oraz napędzany hydraulicznie poprzeczny przenośnik taśmowy służący do wyładunku paszy na dwie strony. Posiada dwubiegową skrzynię, która w zależności od przełożenia zapewnia obroty ślimaka równe 17,8 lub 33,5 obr./min.
– W tej maszynie wystąpiły dwie niewielkie usterki. Raz pękło mocowanie przewodu przy zbiorniku oleju smarującego przekładnię planetarną. Naprawa polegała na dołożeniu dodatkowej rurki. Innym razem uszkodził się przełącznik na sterniku, który został wymieniony – kończy Michał Kornacki.