mazowieckie
Dziś rodzinne gospodarstwo państwa Filochowskich to prawdziwa mleczna ferma z nowoczesnymi obiektami inwentarskimi i nowoczesnym parkiem maszynowym. Ale także z hodowlaną tradycją, którą Robertowi Filochowskiemu wraz z gospodarstwem przekazali rodzice: Halina i Stanisław Filochowscy.
I właśnie wybudowana niespełna dekadę temu wolnostanowiskowa obora zapoczątkowała prawdziwą metamorfozę gospodarstwa. Planując budynek hodowcy zdecydowali, że zwierzęta utrzymywane będą na posadzce rusztowej (czyszczonej przez robot) i odpoczywać w wygodnych legowiskach wyłożonych materacami. Znajdujące się pod rusztami kanały pozwalają na przechowywanie gnojowicy przez okres 4–5 miesięcy. W części przeznaczonej dla krów laktacyjnych jest 87 boksów legowiskowych i taka też jest obsada zwierząt.
– Nigdy nie planowaliśmy zwiększać pogłowia, bo dobrostan zwierząt to dla nas kwestia priorytetowa – wyjaśnił Robert Filochowski.
Jednym z elementów tego dobrostanu są chociażby szersze niż
standardowe belki posadzki rusztowej, które dwa lata temu dodatkowo poddane zostały frezowaniu.
– To zabieg niemal konieczny w tego typu oborach – przekonywał hodowca. – Przekonaliśmy się bowiem, że po wyfrezowaniu podłoża krowy chodzą po nim pewniej, mniej jest urazów mechanicznych kończyn i – co bardzo ważne – zwierzęta lepiej manifestują ruję.
Stado dojone jest na hali udojowej DeLaval 2x7 stanowisk, która wyposażona jest w opcję pomiaru mleka i automatyczne ściąganie aparatów udojowych.
Niewidzialne krowy?
Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a jego wydajność (za ubiegły rok) wyniosła 9600 kg mleka. Pan Robert wychodzi z założenia, że 10 000 kg mleka od krowy to optymalny poziom produkcji zapewniający dobrą zdrowotność stada.
– Obora już od dawna jest w pełni zasiedlona, a wydajność nas satysfakcjonuje, dlatego w pracy hodowlanej możemy skupiać się na doskonaleniu genetyki zwierząt. Nie oszczędzamy na dobrych rozpłodnikach, a w ostatnim czasie w rozrodzie wykorzystujemy nasienie buhajów z oferty firm ABS i WWS czy Intergen, wybierając te, które przekazują potomstwu cechy związane ze zdrowotnością nóg, racic, wymion oraz jak najlepszą ich budową. Chcemy, aby w naszym stadzie było jak najwięcej sztuk, których nie widać, czyli takich, które nie rzucają się hodowcy w oczy, bo po prostu nic im nie dolega – z uśmiechem wyjaśniał hodowca.
Bez grup i bez problemów
Krowy nie są tutaj podzielone na grupy żywieniowe. I jak na razie nie ma też automatycznych stacji paszowych. Całe stado laktacyjne otrzymuje jeden TMR, a bilansowaniem i komponowaniem dawki pokarmowej zajmuje się wyłącznie pan Robert. Lata doświadczenia robią swoje i – jak się okazuje – z żywieniem wysoko wydajnego stada jedną dawką hodowca nie ma żadnych
problemów.
– Utrzymując jedną grupę żywieniową niezbędnym warunkiem powodzenia jest perfekcyjnie zebrana i przechowywana pasza objętościowa – zaznaczył Robert Filochowski. Duże znaczenie mają również inne czynniki. I tak na przykład, podczas skarmiania pryzm z sianokiszonkami staramy się, aby w wozie obok traw z pryzmy z pierwszego pokosu, dodatkowo zawsze dokładać część traw z drugiego, trzeciego i czwartego. Tak by nigdy nie zdarzyła się sytuacja, w której krowy dojne z powodu niedoborów otrzymałyby gorszej jakości sianokiszonki.
TMR sporządzany jest w wozie paszowym Storti Dunker T2, o pojemności 14 m3, którego kosz hodowcy już powiększyli.
Cielna już po 45 dniach
W gospodarstwie obowiązuje zasada, iż każda krowa po porodzie powinna być jak najszybciej zacielona. Jak najszybciej, czyli w około 45. dniu po porodzie, co potwierdzane jest regularnym badaniem cielności przez lekarza weterynarii.
– Obecnie koszty produkcji mleka, szczególnie poprzez wzrost cen pasz jak np. śruty, są tak wysokie, że utrzymanie krowy niecielnej oznacza straty – podkreślił Robert Filochowski, który zaciela swoje krowy i jałówki samodzielnie, ale korzysta także z usług w tym zakresie. Jałówki zacielane są zazwyczaj w wieku 13 miesięcy jednak – jak podkreśla hodowca – pierwsze krycie uzależnione jest od ich wyrostowości.
W oborze po przeciwległej stronie korytarza paszowego zaplanowano miejsce dla jałówek, które przychodzą tu po ukończeniu 12. miesiąca życia i – jak wyjaśnia pan Robert – do wycielenia mają czas na adaptację do nowego budynku i warunków w nim panujących. W części tej zaplanowano także specjalny czterolegowiskowy kojec dla krów wchodzących w zasuszenie. Trafiają do niego sztuki na 3–4-dniową obserwację, w tym czasie są jeszcze dojone, a następnie przechodzą do grupy krów zasuszonych.
Inwestycje się nie kończą
Jedną z ostatnich inwestycji, którą hodowcy zrealizowali w ubiegłym roku był – jakże profesjonalny cielętnik – gdzie zwierzęta przebywają do ukończenia 12. miesiąca życia. Obiekt w całości został zaprojektowany przez Roberta i Stanisława Filochowskich, którzy skupili się na jego funkcjonalności i zapewnieniu najwyższego komfortu odchowywanym w nim cielętom.
Dosłownie tuż przed naszą wizytą w gospodarstwie park maszynowy wzbogacił się o nową przyczepę samozbierającą do zielonek Pottinger.
– Przy obecnych anomaliach i chwiejności pogody bardzo ważne jest, że możemy całość traw zebrać w czasie ponad 20 godzin – wyjaśnił Robert Filochowski dodając, iż w dziedzinie żywienia bydła planowany jest też zakup robota do podgarniania paszy oraz stacji paszowej, z której korzystałyby krowy do 100. dnia
laktacji.
Więcej o mlecznej farmie Agnieszki i Roberta Filochowskich napiszemy w najbliższym numerze „Elita Dobry Hodowca”, do lektury którego gorąco zachęcamy