dolnośląskie
Choć mogą liczyć na oficjalne i deklaratywne wsparcie u rządzących, w rzeczywistości małe gospodarstwa są skazane na marazm, a nie na rozwój. Wielokrotnie wskazywali i ciągle wskazują na to właśnie rolnicy, którzy chętnie powiększyliby swój areał o kilka czy kilkanaście hektarów. Ale jeśli nawet im się to udaje, to raczej rzadziej niż częściej i po ogromnych trudnościach. Potwierdza to również kolejny przypadek rolnika, który tak właśnie chciał postąpić i powiększyć swoje 23-hektarowe gospodarstwo rodzinne. Przegrał jednak z formalnościami, bezduszną biurokracją oraz zasadami, które budzą jego poważne wątpliwości.
Krzysztof Adamowicz ze wsi Wojciechów (powiat lwówecki) jest bardzo rozgoryczony pracą instytucji, które werbalnie popierają małe gospodarstwa rodzinne, ale według niego realnie to chyba wszystko, co dla nich robią. Zdaniem rolnika doskonale obrazują to standardy przetargów na dzierżawę czy kupno ziemi stosowane przez KOWR we Wrocławiu. Tym bardziej w czasie pandemii COVID-19.
r e k l a m a
Przetarg ustny bezpieczniejszy w pandemii
– Pierwszego września 2020 r. złożyłem podanie o dzierżawę gruntów z KOWR i ustalenie przetargu ograniczonego ofertowego pisemnego. Aby taki przetarg doszedł do skutku, potrzeba co najmniej dwóch rolników, którzy wystąpią o taką formę przetargu. W tym przypadku takie dwa podania wpłynęły na pewno – relacjonuje rolnik. – Oprócz tego występowałem o opiniowanie do Dolnośląskiej Izby Rolniczej w sprawie takiej formy przetargu do KOWR, a że posiadam tylko 23 ha i 30 sztuk bydła, to na takich rolników nikt nie zwraca uwagi. Dowód?! Po dwóch miesiącach dostałem informację, że przetarg został ustalony jako zwykły przetarg ustny – i to w czasach pandemii!
W takiej sytuacji zaskoczenie i zdenerwowanie rolnika nie dziwią. Tym bardziej że to gospodarz na dorobku, który ma 42 lata. Prowadzi 23-hektarowe gospodarstwo (własnych 17 ha, reszta dzierżawy) i chciał powiększyć areał o 15 ha, które znajdują się nieopodal jego zabudowań.
– W Polsce to jedna wielka fikcja – uważa gospodarz. – Tak właśnie polska instytucja dba o małe rodzinne gospodarstwa. KOWR jedyne, o co się troszczy, to pieniądze do budżetu państwa. Proszę mi powiedzieć, jak mogłem startować i wygrać przetarg z rolnikami, którzy mają po kilkadziesiąt hektarów i więcej. Tak samo rząd i minister rolnictwa obiecują złote góry dla gospodarstw rodzinnych, tylko gdzie one są? – pyta rolnik.
Jest zdruzgotany machiną biurokracji, która nie bierze pod uwagę realiów życia i potrzeb niewielkich gospodarstw rodzinnych.
– Na jedne dofinansowania jesteśmy za duzi, a na drugie za mali. Najbardziej żałuję jednej rzeczy, że 15 lat temu nie posłuchałem żony i nie wyjechałem za granicę. Wtedy jeszcze wierzyłem, że mam jakąś przyszłość w kraju. Wszystkie pieniądze, jakie miałem, zainwestowałem w gospodarstwo. Postawiłem dom i oborę – opowiada rolnik. – Praca na roli i inwestowanie w nią pieniędzy nie ma dla mnie większego sensu, gdy nie ma wsparcia instytucji do tego powołanych. A jak człowiek domaga się normalności, to dostaje kontrole. Ja przez pięć lat miałem ich aż 16.
Dolnośląski gospodarz zaznacza, że dla niewielkich gospodarstw przetarg powinien być ofertowy (na punkty), wtedy rolnicy pracujący w gospodarstwach rodzinnych będą mieć szanse na kupienie ziemi. Jeśli jednego z nich nie będzie na nią stać, to kupi ją inny rolnik, a nie przedsiębiorca, który ma już setki hektarów ziemi.
– Co ważne, także izby muszą to wspierać – dodaje rolnik.
Problem znany i nierozwiązany
– Z przykrością muszę potwierdzić zastrzeżenia rolnika. To nie pierwszy i chyba, niestety, nie ostatni taki czy podobny przypadek. Znamy ten problem wszyscy – mówi Ryszard Borys, wiceprezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
Podkreśla, że choć wszyscy, włącznie z premierem czy ministrem rolnictwa, popierają oficjalnie rozwój małych, rodzinnych gospodarstw rolnych, to w czasie przetargów na wydzierżawianie ziemi często tego nie widać.
– Oczywiście w większości przypadków pozytywnie opiniujemy chęć dzierżawy przez niewielkie gospodarstwa nieco większego areału, zwykle to kilka czy kilkanaście hektarów ziemi rolnej. Ale jesteśmy tylko ciałem doradczym, którego opinia, jak widać w tym przypadku, ale także w wielu innych, nie jest brana pod uwagę – informuje Borys.
Prezes wskazuje na praktykę działania KOWR bezpośrednio związaną z koniecznością wykazania się przez dyrekcję państwowej instytucji wynikami finansowymi. Jeśli KOWR dzierżawi dla małych gospodarstw ziemię w trybie przetargu ofertowego, to taka procedura jest bardziej skomplikowana i uciążliwa. Zaś konsekwencją jest dłuższy okres jej procedowania – mogą to być nawet trzy miesiące. A tym samym oddalają się efekty finansowe w postaci gotówki, które na dodatek są też zwykle mniejsze w porównaniu z przetargiem licytacyjnym. Zaś jeśli grunty są dzierżawione w przetargu ustnym, to efekty są szybkie, bo w ciągu miesiąca do kasy KOWR może wpłynąć gotówka za przetarg i najczęściej większa niż po przetargu ofertowym.
Zdaniem Borysa może to zmienić jedynie korekta ustawy o izbach rolniczych. Jeśli w przepisach ich opinie otrzymają moc wiążącą, to według prezesa Dolnośląskiej Izby Rolniczej zyskają na tym rolnicy gospodarujący na niewielkich areałach.
– Niestety, ciągle nie ma woli politycznej, aby to zmienić, i stąd tego rodzaju kłopoty, na jakie wskazuje rolnik z naszego regionu, ale także wielu innych z całej Polski – podkreśla.
Jak przyznaje KOWR, jedynym oddziałem, w którym zdarzały się przypadki zmiany formy przetargów ograniczonych z ofertowych na ustne (licytacyjne), był właśnie Oddział Terenowy KOWR we Wrocławiu. A skali tego niewątpliwego problemu nie można wskazać, gdyż OT KOWR nie prowadzą ewidencji zmian formy przetargów.
Co więcej: „W związku z rozprzestrzenianiem się pandemii wirusa SARS-CoV-2, w oparciu o wytyczne dyrektora generalnego KOWR przekazane jednostkom terenowym pismem z dnia 2 kwietnia 2020 r., wrocławski oddział odstąpił od przeprowadzenia przetargów ofert pisemnych na dzierżawę nieruchomości, które miały się odbyć w dniach 3–11 kwietnia 2020 r. Działania te miały na celu zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom przetargu. Przedmiotowe nieruchomości zostały następnie rozdysponowane w formie przetargów ustnych licytacyjnych na okres jednego roku z uwzględnieniem terminów agrotechnicznych, bez możliwości przedłużenia, aby po ich zakończeniu istniała możliwość przeprowadzenia przetargów ofert pisemnych na dzierżawę tych nieruchomości” – informuje KOWR.
– Kolejny przypadek zmiany formy przetargu podyktowany był zarówno wnioskiem złożonym przez kilkunastu rolników indywidualnych o zorganizowanie przetargu w formie licytacji, jak i terminami agrotechnicznymi oraz terminami zgłaszania wniosków obszarowych – relacjonuje Wojciech Adamczyk, rzecznik prasowy KOWR. – Z szacunków oddziału wynika, że rolnicy posiadający 20–30 ha gruntów stanowią najliczniejszą grupę rolników na terenie województwa dolnośląskiego uczestniczącą w przetargach. Należy podkreślić, że decyzję o formie przetargu podejmuje kierujący jednostką terenową KOWR, a głównym czynnikiem decydującym o wyborze pomiędzy przetargiem licytacyjnym a ofertowym są opinie i oczekiwania okolicznych rolników.