dolnośląskie
A do tych w najprostszy sposób nawiązywał mały spektakl, jaki zaprezentowali publiczności „Kónokowianie” (województwo śląskie), którzy przyjechali z folklorem istebniańskim, archaicznymi pieśniami i przyśpiewkami z regionu. W Wymiarkach pokazali „Nowiec”, czyli zwyczaj z Trójwsi Beskidzkiej, gdzie do kobiety po porodzie, tzw. baby w połogu, przychodzą sąsiadki z darami, przynosząc jej ser, mleko, śmietanę, aby ich skosztowała i się wzmocniła.
– Występujemy dla przyjemności – mówi Elżbieta Niewiadowska. – Naszym sposobem na COVID była właśnie muzyka, wspólne śpiewanie, wspólne próby. I dzięki temu nie było paniki, strachu.
Zespół powstał zaledwie rok temu, gdy jego członkowie byli już zbyt wiekowi, żeby udzielać się w innych, dlatego stworzyli własny. Teraz „Kónokowianie” to ludzie dojrzali, w sile wieku. Najczęściej od dziecka śpiewający, tańczący.
Ich występ, okraszony starymi przyśpiewkami, góralską gwarą, a przede wszystkim bijący autentycznością i prawdą, zyskał potwierdzone brawami uznanie publiczności i jedną z głównych nagród jury.
r e k l a m a
Z podwórka w Istebnej
Ale jeszcze bardziej festiwalowo na scenie i widowni zrobiło się, gdy swój występ rozpoczęły dzieci. Zespół „Mała Istebna” (województwo śląskie) ujął publiczność „Zabawami na placu”. Tak nazywał się program zespołu składający się z zabaw, jakie przed laty zajmowały najmłodszych na podwórkach w Istebnej.
– Te dzieci mają talent. Trzeba pozwolić im go pokazać – opowiada Maria Motyka, instruktorka zespołu, która raz w tygodniu przez półtorej godziny szlifuje talenty młodych artystów. – Muszą wylać trochę potu, bo nic samo nie przychodzi. Ale potem na scenie potrafią wykorzystać swoje umiejętności.
Tak też było w czasie występu zespołu, który zaprezentował tańce i przyśpiewki do zabawy w liska, chusteczki, wieżę. Dzieci udowodniły, że najmłodsi artyści na festiwalu (średnia wieku 10 lat) potrafią sami, bez żadnych instrumentów śpiewać przez kilkanaście minut i jednocześnie malować właśnie śpiewem, strojami, tańcem i bogatą choreografią dawne zabawy najmłodszych na wsi.
– Tylko trzy przyśpiewki w czasie występu były zagrane na instrumentach, resztę programu dzieci same śpiewały – chwali się pani Maria.
Zwycięstwo za żniwiareczkę
Grand Prix Festiwalu zdobył Reprezentacyjny Zespół Pieśni i Tańca Miasta Sokołów Podlaski „Sokołowianie”.
I to także nie był zwykły występ, bo młodzi wykonawcy (również w wieku około 10 lat) pokazali żniwiareczkę, czyli wiejską sierotkę, która musi paść krowy, żeby zarobić na życie, a nieodłącznymi elementami jej codzienności były przyśpiewki i tańce – w tym przypadku z Podlasia.
– Zawsze staramy się robić programy z przekazem, żeby to, co odbiera publiczność, było dla niej ciekawe, ale i dla dzieci stanowiło jakiś element edukacji – opowiada Anna Maliszewska, która dba o teksty i śpiew w zespole.
– Teraz nasz zespół to już sto siedemdziesiąt osób – dodaje Iwona Kopiwoda, kierowniczka, a jednocześnie choreografka zespołu. – To już zbiorowość wielopokoleniowa, bo są w niej dzieci, ale i osoby dorosłe. I chyba dobrze to robimy, bo wychodzą od nas młodzi artyści z dużym doświadczeniem, wiedzą i możliwościami. A jednym z nich jest właśnie pani Ania, która też u nas była i została. Wcześniej ją uczono, a teraz ona uczy młode pokolenie. Nie tylko śpiewu, także obyczaju, kultury, historii. Wszyscy o to zabiegamy.
Odkryciem indywidualnym okazała się Agata Kaminiarczyk z Kębłowa (województwo wielkopolskie), która chociaż ma zaledwie 12 lat, wygrała konkurs dla solistów.
– Mama też była w zespole, śpiewała i tańczyła, a ja poszłam za bratem i spodobało mi się – opowiada młoda wokalistka. – Jest ciekawie, wesoło i kolorowo. To staje się pasją.
r e k l a m a
Bogactwo kultur
Choć festiwal w Wymiarkach to już kolejne artystyczne wydarzenie na krajowej mapie folklorystycznej, to jego przesłanie i myśl są nieco inne niż pozostałych.
– Na zachodzie Polski i w naszym regionie jest wiele narodowości, wiele mniejszości. To tygiel, który warto pokazać, bo każdy jest piękny. Ta mnogość jest wartością – mówi Jarosław Dulęba, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Wymiarkach. – Są przecież Łużyczanie, są Kresowiacy, górale, Łemkowie. Wszyscy są tak samo piękni.
Aby ich wszystkich pokazać, w zamyśle festiwal ma być prezentacją folkloru bez unowocześnień, bez jego coraz bardziej wręcz popowego charakteru, który można zobaczyć w telewizji.
– Chodzi o to, żeby pokazać folklor prawdziwy, autentyczny, szczery, czysty, a nie komercyjny – opowiada Jarosław Dulęba. – Dlatego też zrezygnowaliśmy z dmuchańców czy piwa na festynie towarzyszącym festiwalowi, a postawiliśmy na inne atrakcje, czyli wyplatanie koszyków, lepienie z gliny, wicie wianków, dojenie krowy, malowanie kamieni. I właśnie tak udało nam się zaktywizować lokalną społeczność. Chodzi też o to, żeby dzieci przestały siedzieć tylko przed komputerem, a media społecznościowe zamieniły na prawdziwy społeczny kontakt.
– Chciałam, żeby to był festiwal w ważnym miejscu dla wsi, dla kultury ludowej, czyli na przydrożku, czyli po prostu przy drodze, bo tam właśnie dzieje się i działo wiele ważnych rzeczy dla ludzi wsi. Tam ludzie odpoczywali, spotykali się, rozmawiali, byli ze sobą. Chodzi też o drogę, którą szli do pracy, do kościoła, na zabawę. To ważne miejsce dla każdej wsi. I myślę, że się udało, bo do takiej opowieści zachęciliśmy też dzieci – mówi Krystyna Starosta, animatorka festiwalu i jego pomysłodawczyni.
W pierwszej edycji tego wydarzenia na scenie pojawiło się niemal pięćdziesięcioro artystów z kilku regionów Polski (Wielkopolska, Małopolska, Podlasie, Śląsk, Mazowsze) z bardzo różnorodnymi programami, które obejmowały nie tylko śpiew i taniec, ale też obyczaje ludowe, często zapomniane i już niekultywowane.