Na świecie słychać lament nad rosnącymi cenami żywności, która jest najdroższa od 10 lat. To zmartwienie wszystkich – bogatych i biednych. Przypomnijmy, że poprzedni tak duży wzrost cen sprowokował tzw. Arabską Wiosnę, która oznaczała m.in. wojnę w Syrii i inwazję 1,5 mln uchodźców na Europę. Dziś bogaci boją się, że bieda znów wygna mieszkańców Afryki i krajów arabskich do Europy. A biedni Afrykańczycy czy muzułmanie obawiają się nędzy i głodu. Teraz widać, jak ważna jest produkowana przez rolników żywność. Młynarze z Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego wystosowali niedawno do rządu apel o interwencję na rynku zboża. Twierdzą, że w Polsce może go zabraknąć i na rynek trzeba rzucić ziarno z Agencji Rezerw Materiałowych. Argumentują, że polscy producenci sprzedali już całe swoje zboże, za granicę wyjechało od nas 9 mln ton ziarna. Nie przypominamy sobie takiej sytuacji w ciągu minionych 20 lat. Pamiętamy natomiast, że w ubiegłym roku pisaliśmy w tej rubryce, że rząd powinien zastanowić się nad jakimiś ograniczeniami w eksporcie zboża. Nikt się tym nie przejął i dziś mamy to co mamy. Naszym zdaniem, obawy młynarzy są przesadzone i ziarna nie zabraknie (kupimy drożej to co sprzedaliśmy), ale wzrosną ceny wszystkich produktów zawierających mąkę. A tak na marginesie, jak nasz świat się zmienił! Kiedyś interwencja na rynku zboża polegała na skupie nadwyżek (pamiętamy wielokilometrowe kolejki przed elewatorami). Dziś chodzi o opróżnianie, a nie zapełnianie magazynów Agencji Rezerw
Materiałowych.
r e k l a m a
Przed tygodniem
wspomnieliśmy o pomyśle Irlandczyków na zmniejszenie emisji gazów powodujących rzekomo globalne ocieplenie. Rozważają oni redukcję stada krów mlecznych o ponad połowę. Dziś pora na pomysły rodem z Nowej Zelandii – największego eksportera mleka na świecie. Tam Komisja ds. Zmian Klimatu proponuje ograniczenie pogłowia krów i owiec o 13% do 2030 r. Zakłada także wprowadzenie już w 2025 r. systemu opłat za emisję gazów w rolnictwie, aby zmusić tamtejszych farmerów do działań mających ją obniżyć. Wysokość tych opłat nie jest jeszcze znana. Nas te pomysły szczególnie nie martwią, bo prowadzą do wzrostu kosztów produkcji najtańszego mleka na świecie. Choć oczywiście pamiętamy przysłowie: „Nie ciesz się dziadku z cudzego przypadku”. Bo tylko patrzeć, kiedy podobne idee rozkwitną nad Wisłą. Nie znamy jeszcze odpowiedzi, jaką drogą pójdziemy – irlandzką czy nowozelandzką? W nas jednak tli się nadzieja, że ani jedną, ani drugą.
Nie chcemy w tym miejscu wyliczać wielu wątpliwości związanych z obarczaniem krów, świń i owiec odpowiedzialnością za zmiany klimatu. Niestety, klimatyczne oszołomy nie zważają na wątpliwości a politycy im ulegają. Ulegają, bo w tle jest wielka polityka. Wszak dzięki weganom i wspomnianym klimatycznym ekologom oraz dzięki młodym ludziom zafascynowanym tymi skrajnym ideami łatwiej zrobić błyskotliwą karierę. No cóż, rolniczy głos jest z roku na rok słabszy. Rolnicy są systematycznie obrażani i opluwani. Znaczna część społeczeństwa – w tym większość polityków – jest przekonana, że bezpieczeństwo żywnościowe Polski zapewniają Lidle, Biedronki i różne Kauflandy. Zaś ci co jeszcze nie tak dawno byli określani tymi co Żywią i Bronią są reakcyjnym elementem mordującym zwierzęta gospodarskie, gwałcącym krowy i z premedytacją niszczącym środowisko naturalne. Tylko patrzeć jak z najnowszej historii Polski
zostanie wymazany
Wincenty Witos
– niekwestionowany przewódca polskiej wsi i wielki polityk, który powstrzymał bolszewicką nawałę. Wszak jej celem było unicestwienie odrodzonego po latach zaborów młodego państwa polskiego. Chociaż nadal politycy – z różnych partii – chętnie wykorzystują tego chłopskiego przywódcę do swoich małych i marnych politycznych przepychanek. I tak, Zjednoczona Prawica z miesiąca na miesiąc odwraca się od oraczy. Jednak stawia na nierolniczą część społeczeństwa wiejskiego, która ma znacznie większy potencjał wyborczy. W Polskim Stronnictwie Ludowym frakcja rolnicza jest bardzo nieliczna i nie może przebić się ze swoimi argumentami do świadomości tych co obecnie rządzą Stronnictwem. O programie rolnym Platformy Obywatelskiej nic nie można powiedzieć, bo go nie ma. A jeżeli powstanie, to tuż przed wyborami i będzie jak zwykle niewiarygodny. Lewica już dawno porzuciła rolników. Wprawdzie nie mówi się już o kawiorowej lewicy, bo ona ma teraz charakter sojowy! Polska 2050 Szymona Hołowni też bardzo lubi soję i inne roślinne pasztety. Sprzyja też radykalnym klimatologom. Owszem, Konfederacja fascynuje wielu młodych rolników. Ale naszym zdaniem, owa fascynacja może pchnąć polskie rolnictwo w złym kierunku. Dlaczego dużo piszemy o różnorakich partiach i partyjkach? Powód jest bardzo prosty: coraz częściej mówi się, że wybory odbędą się jesienią. My o możliwości jesiennych wyborów pisaliśmy już miesiąc temu! I niebawem może znowu się zacząć głośny i hałaśliwy festiwal przedwyborczych obiecanek. Zaś TPR będzie zachęcał do skorzystania z kartki wyborczej a nie z tzw. głosowania nogami. Obawiamy się jednak, że znaczna część rodzin rolniczych nie pójdzie do wyborów. A może o to chodzi?