lubelskie
Gospodarstwo prowadzone przez Andrzeja i Alinę Madejów ma siedzibę w Starej Wsi Trzeciej (pow. lubelski). To bez mała 100 ha ziemi uprawnej na terenie gmin: Bychawa, Zakrzew, Wysokie i Turobin. – Przeważnie średnie gleby III i IV klasy na podłożu gliniastym i wapiennym. Niewiele gruntów klasy V z płytką warstwą orną, gdzie zdarza się wyorywać kamienie – wylicza Andrzej Madej.
r e k l a m a
Od jesieni wejdą uproszczenia
Całość upraw dotychczas była prowadzona w tradycyjnej technologii płużnej. Od przyszłego sezonu Andrzej Madej zamierza rozpocząć wprowadzanie uproszczeń. – Jesienią nie będzie już orki – mówi rolnik. – Po żniwach przeprowadzę uprawę agregatem uprawowo-ścierniskowym. W przypadku stanowisk, które zostaną przeznaczone pod kukurydzę, przed zimą wykonam głęboszowanie.
Postanowienie o wprowadzeniu uproszczeń wiąże się w przypadku gospodarstwa Andrzeja Madeja z ociepleniem klimatu, które skutkuje tym, że woda staje się coraz cenniejsza. – Po zastosowaniu nowej technologii nastąpi przerwanie podeszwy płużnej, co pozwoli zmagazynować wilgoć po zimie głębiej w glebie. A resztki pożniwne zostaną na powierzchni lub tuż pod nią, gdzie będą się mineralizować i ograniczać parowanie wody – mówi pan Andrzej.
– Ta decyzja to z jednej strony wynik moich obserwacji i doświadczeń z drugiej uważnej lektury artykułów w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” poświęconych nowym technologiom uprawy. Mam blisko 62 lata, ale jestem otwarty na nowe informacje i ciągle się uczę – stwierdza rolnik.
Na nasionach dobrych odmian nie warto oszczędzać
Pan Andrzej przywiązuje dużą wagę do jakości wykorzystywanego w swoich uprawach kwalifikowanego materiału siewnego. Nic dziwnego. Przemyślany dobór odpowiedniej dla danych warunków i oczekiwań odmiany to praktycznie połowa sukcesu. – Uważam, że za nasiona dobrych, sprawdzonych odmian warto zapłacić więcej. Oczywiście w granicach rozsądku – stwierdza. W swoich wyborach dotyczących odmian nie kieruje się tylko opiniami doradców, znajomych rolników czy też właściwościami roślin, które do reklamy swoich odmian wykorzystują poszczególni producenci.
Na swoje potrzeby od kilku lat rolnik przeprowadza doświadczenia. Potem na ich podstawie decyduje, na jakie odmiany postawić w kolejnym sezonie na szerszą skalę. W dwóch ostatnich sezonach doświadczenia dotyczyły kukurydzy na ziarno. – W ub. sezonie na 4 ha wysiałem 12 odmian z różnych hodowli. W tradycyjnej uprawie płużnej, z zastosowaniem takiej samej technologii uprawy, nawożenia i ochrony na wszystkich poletkach – zaznacza rolnik.
Andrzej Madej mówi, że najlepiej wypadły odmiany Pioneera: P8834, P9241 i P9363. Sprawdziła się też Kidemos z hodowli KWS oraz MAS 3408 od Mas Seds. – Nie chcę wymieniać nazw tych, które plonowały w moim doświadczeniu słabiej. Powiem tylko, że wyniki, w przypadku tych gorszych, zaczynały się od 12 t/ha. Najlepsze plonowały na poziomie 16–17 t/ha przy porównywalnej wilgotności.
Podobne doświadczenie dotyczące kukurydzy zostało przeprowadzone rok wcześniej, na nieco mniejszą skalę. Na 3 ha pan Andrzej wysiał sześć odmian kukurydzy na ziarno. – Najlepiej wypadł Pioneer z plonowaniem do 15 t/ha, odmiany pozostałych hodowców osiągały maksymalnie 14 t/ha.
W bieżącym sezonie kukurydza zajmuje 34 ha. Andrzej Madej biorąc pod uwagę wyniki swoich doświadczeń i rachunek ekonomiczny postawił na trzy odmiany z hodowli Pioneera. – Idealnie byłoby wysiać wszystkie te odmiany, które najlepiej wypadły w doświadczeniach. Ale kupując nasiona pojedynczych odmian z różnych firm, trudno liczyć na dobą cenę. Dlatego postawiłem na tę hodowlę, z której najwięcej odmian plonowało u mnie w doświadczeniach najlepiej.
Kukurydze na ziarno (w większości odmian dent) zostały wysiane pod koniec kwietnia nowym sześciorzędowym siewnikiem Kuhna. – Ze względu na pogodę siew był nieco opóźniony. Było zimno, występowały przymrozki – tłumaczy rolnik. Wschody i obsadę kukurydzy na swoich polach ocenia jako dobre i dające nadzieję na uzyskanie oczekiwanego plonu. – W okolicy nie brakuje rolników, którzy siali kukurydzę w maju. W tym roku siewy tej rośliny były opóźnione, w przypadku niektórych rolników można powiedzieć, że mocno.
r e k l a m a
Zabiegi,
bez szastania pieniędzmi
Pan Andrzej nie jest zwolennikiem stosowania licznych i kosztownych zabiegów w kukurydzy. – Skoro jestem w stanie uzyskać wysoki plon stosując tańsze środki herbicydowe, których efekt działania jest, w mojej ocenie, porównywalny ze środkami droższymi, to wybieram tańszy – mówi rolnik. Dlatego w tym roku decydując
o wyborze środków odchwaszczających postawił na mieszaninę dwóch a nie trzech, jak przed rokiem, preparatów.
– Chodzi o koszt. Jest znacznie niższy. W tym roku wynosi ok. 100 zł/ha, przy koszcie przed rokiem na poziomie 140 zł/ha – wylicza pan Andrzej. W pierwszym, właśnie przeprowadzonym zabiegu, zastosował mieszaninę herbicydów Nixon 50 SG i Mocarz 75 WG, razem z Olejanem 85 EC, preparatem zwilżająco-przyczepnym, podnoszącym skuteczność zabiegu. Jest chłodno, więc efekty działania substancji czynnych nie są jeszcze zbyt widoczne. – Oczekuję, że w ciągu tygodnia pole powinno być czyste.
Rolnik nie zawsze też stosuje drugi zabieg odchwaszczający. – Jeśli obsada jest pełna, łan wyrównany, a pogoda sprzyjająca, czyli zapewniająca szybki wzrost kukurydzy, to odpuszczam drugi zabieg – mówi pan Andrzej. – Z moich doświadczeń wynika, że wtórne zachwaszczenie chwastami jednoliściennymi, np. chwastnicą, w takim przypadku jest zagłuszane przez szybko wzrastającą kukurydzę. Tak było np. w ubiegłym sezonie. Ale gdy wystąpi sytuacja stresowa albo plantacja jest niewyrównana lub są widoczne zniszczenia spowodowane przez zwierzęta, np. bardzo dające się ostatnio we znaki bażanty, wtedy drugi zabieg herbicydowy jest obligatoryjny.
Zabiegów fungicydowych w kukurydzy nasz rozmówca nie stosuje. – W moim rejonie kukurydza jest praktycznie wolna od chorób grzybowych – mówi Andrzej Madej. – A jeśli jakieś się pojawiają, to w takiej fazie rozwojowej, że nie mam już technicznej możliwości wjazdu w łan i przeprowadzenia oprysku – wyjaśnia.
W dwóch ostatnich latach, w okolicy gdzie znajduje się gospodarstwo, nasilenie występowania omacnicy prosowianki nie było na wysokim poziomie. – W doświadczeniach, o których mówiłem wcześniej, zwracam także uwagę na podatność odmianową na omacnicę prosowiankę. Wybierając odmianę ze względu na stopień podatności w trakcie doświadczenia upewniam się, czy sprawdza się w warunkach mojej plantacji – wyjaśnia Andrzej Madej.
Kukurydza dobrze reaguje na dokarmianie dolistne
W ubiegłym roku Andrzej Madej trzy razy wjeżdżał w kukurydzę z dokarmianiem dolistnym. – Kukurydza bardzo dobrze reaguje na tę technologię dostarczania roślinom pokarmu – mówi rolnik. – Podstawa to fosfor na start, szczególnie w przypadku niskich temperatur gleby w trakcie chłodnej wiosny. Z powodu bardzo powolnego przemieszczania się fosforu w glebie, strefa jego pobierania ogranicza się do bezpośredniego sąsiedztwa korzenia. Efektem może być zahamowanie wzrostu i niedobory fosforu sygnalizowane bordowymi przebarwieniami liści. Szybko przyswajany przez roślinę fosfor podany dolistnie rozwiązuje problem. Potem, w kolejnych fazach wzrostu, roślina wykorzysta też fosfor zaaplikowany wcześniej w ramach podstawowego nawożenia makroelementowego (NPK) – tłumaczy rolnik.
Oprócz fosforu w nawożeniu dolistnym istotne jest zaaplikowanie kukurydzy mikroelementów takich jak cynk, miedź, bor i mangan. – Kukurydza, która w ub. roku została mocno uszkodzona przez grad, reagowała na dokarmianie dolistne bardzo dobrze – mówi Andrzej Madej. – Staram się stosować trzy takie zabiegi wiosną także wtedy, gdy nic złego się nie dzieje. Kukurydza dokarmiana w ten sposób rośnie w oczach. Niestety, w tym roku wegetacja jest opóźniona a zabiegi się kumulują. Mogę więc nie zdążyć z trzema aplikacjami dolistnymi.