Podczas niedawnej wizyty w aptece, przy okazji kupowania dostępnego już bez recepty preparatu steroidowego na alergię, wdałam się w krótką rozmowę z farmaceutkami. Wśród kilku szokujących informacji znalazła się i ta, że do aptek coraz częściej zaglądają młode dziewczyny z pytaniem: „Czy jest test na kiłę?”.
Ciekawość kazała mi sprawdzić, czy to odnotowywane w aptekach zjawisko znajduje odzwierciedlenie w liczbach. I, ku mojemu przerażeniu, tak właśnie jest.
r e k l a m a
Młodzi przodują
Zajrzałam najpierw do statystyk publikowanych przez Europejskie Centrum Prewencji i Kontroli Chorób (ang. European Centre for Desease Prevention and Control – ECDC). Jakie informacje tam znajdujemy? W raporcie opublikowanym 24 kwietnia 2020 roku, analizującym dane z 2018 roku, czytamy między innymi, że w 2018 roku w krajach Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego odnotowano 33 927 przypadków kiły. Wskaźnik zachorowań był 9 razy wyższy u mężczyzn, a najwyższy był w grupie wiekowej 25–34 lat. Zachorowania na kiłę utrzymywały trend wzrostowy w latach 2011–2017, z lekkim wyhamowaniem w roku 2018.
Co wyczytamy w raportach GUS?
Główny Urząd Statystyczny też gromadzi dane, choć mało precyzyjnie. Choroby weneryczne analizuje łącznie, a osobne dane znajdziemy tylko dla zachorowań na kiłę. Między rokiem 2011 a 2018 w Polsce u mężczyzn w wieku 20–44 lat nastąpił wyraźny wzrost zachorowań na kiłę, a w grupie 20–24-latków właściwie podwoił się i jest najwyższy – wynosi 17,5 zachorowania na 100 000 osób. Dwukrotnie też wzrósł, choć z kilkukrotnie mniejszymi liczbami, w grupie mężczyzn w wieku 15–19 lat.
Z kobietami jest nieco lepiej, choć też nieoptymistycznie. Między rokiem 2009 a 2018 zapadalność na kiłę u kobiet w wieku 30+ raczej się nie zmieniła, przy czym w grupie wiekowej 30–44 była średnio 5 razy wyższa niż u kobiet powyżej 44. roku życia. Zatrważa jednak fakt, że w grupie wiekowej 20–24 lat w wymienionych latach wskaźnik zachorowań wzrósł niemal dwukrotnie. Najwyższy jest natomiast w grupie 25–29 lat i wynosi 5 przypadków na 100 000.
r e k l a m a
Grożą nienarodzonym
Wydawałoby się, że liczby są tak niewielkie, że nie powinny zatrważać. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że najbardziej groźne choroby weneryczne przebiegają przez długi czas bezobjawowo, a w późnych stadiach są niezwykle trudne albo niemożliwe do wyleczenia. Co więcej, są one szczególnie niebezpieczne w przypadku kobiet, ponieważ są ogromnym zagrożeniem dla płodu.
Dlaczego warto o nich mówić? Nieleczona rzeżączka albo zakażenie chlamydią u kobiet w niemal 40% przypadków skutkuje zapaleniem narządów miednicy mniejszej. Jeden na cztery przypadki tej choroby kończy się niepłodnością. Na całym świecie nieleczone infekcje u kobiet ciężarnych prowadzą często do infekcji oka u dzieci, kończących się ślepotą u 4000 noworodków każdego roku. Warto o chorobach wenerycznych przypominać także dlatego, że młodzież coraz częściej decyduje się na ryzykowne zachowania seksualne, czyli kontakty seksualne bez zabezpieczenia albo z przypadkowymi osobami. Wielu Polaków i Polek wyjeżdża do pracy w Wielkiej Brytanii. Tymczasem Najwyższe w Europie wskaźniki zachorowalności na kiłę, jak czytamy w raporcie ECDC, dotyczą Hiszpanii i właśnie Wielkiej Brytanii.
Kiła – cichy zabójca
Warto przypomnieć pokrótce, jak wyglądają objawy w jednej z najgroźniejszych chorób wenerycznych, czyli kile. Kiła zaczyna się niepostrzeżenie i niewinnie. Jej pierwszy objaw to zupełnie bezbolesne owrzodzenie pojawiające się na genitaliach, w odbycie albo w ustach. Bywa, że zostaje niezauważone. Nie boli i bywa usadowione w niewidocznych miejscach, jak odbyt czy pochwa. Kiła, którą powoduje bakteria zwana krętkiem bladym, rozprzestrzenia się z człowieka na człowieka poprzez kontakt skóry albo błony śluzowej z tym owrzodzeniem. Zmiana pojawia się zwykle po trzech tygodniach od zakażenia i w ciągu kolejnych trzech ulega samowyleczeniu. Po kilku tygodniach od zaleczenia owrzodzenia pojawia się wysypka. Najpierw na tułowiu, a potem na całym ciele, nawet wnętrzach dłoni i stopach. Wysypka nie jest swędząca i mogą jej towarzyszyć zmiany w ustach albo na genitaliach przypominające brodawki. U niektórych występują też bóle mięśni, gorączka, obolałe gardło i powiększone węzły chłonne, a czasem też wypadanie włosów. Objawy mogą wystąpić raz albo pojawiać się i znikać przez blisko rok. Te objawy nie przejdą niezauważone, ale w słabszej postaci też mogą zostać zignorowane. To tzw. drugie stadium kiły.
Jeśli nie podejmiemy terapii, kiła ze stadium drugiego przejdzie w fazę uśpienia, mogąc nigdy więcej nie dać o sobie znać. Ale może też wejść w stadium trzecie. Tak dzieje się u 15 do 30% osób nieleczonych. Trzecie stadium może ujawnić się po 10, a nawet 20 latach od zakażenia. W tej fazie choroba uszkadza mózg, nerwy, oczy, serce, naczynia krwionośne, wątrobę, kości i stawy. Objawy w tej fazie choroby to także problemy poruszaniem się, stopniowa utrata wzroku, demencja, paraliż i drętwienia.To stadium może skończyć się śmiercią. Ale w każdej z faz może dojść do uszkodzenia mózgu i układu nerwowego lub oczu.
Krętek blady jest też ogromnym zagrożeniem dla nienarodzonych dzieci. Jeśli matka jest zakażona kiłą, bakteria może przeniknąć przez łożysko lub zakazić noworodka przy porodzie. Jeśli do zakażenia doszło przed porodem, dziecko może urodzić się martwe albo umiera w niedługim czasie po urodzeniu. Do śmierci noworodków dochodzi u aż 40% kobiet z nieleczoną kiłą! Jeśli dziecko zakażone jest krętkiem bladym, mówimy o tzw. kile wrodzonej. Większość noworodków z kiłą wrodzoną nie ma objawów, u niektórych tylko pojawia się wysypka na dłoniach i podeszwach. Jednak wśród późnych objawów, niestety, występują głuchota, deformacje zębów i tzw. nos siodełkowaty, czyli zapadnięty. Dlatego kobiety w ciąży powinny na pierwszej związanej z ciążą wizycie u lekarza mieć zlecony test na kiłę. Należy go powtórzyć w trzecim trymestrze. W przypadku pozytywnego wyniku dużo można zrobić, ponieważ na szczęście kiłę można leczyć również u ciężarnych.
Wczesną kiłę można wyleczyć nawet pojedynczym zastrzykiem długo uwalniającej się penicyliny. Dotyczy to stadium pierwszego i drugiego oraz wczesnych faz stadium uśpienia. Pamiętajmy, że leczenie zapobiegnie ewentualnemu dalszemu zniszczeniu narządów, ale nie wyleczy zmian, które już w nich powstały.