Joe Biden, prezydent Stanów Zjednoczonych, chce się ze starym kontynentem pogodzić i załagodzić konflikty wywołane przez Donalda Trumpa. Trump nie wysyłał amerykańskich marines w rejony konfliktów! Był za to specjalistą od wywoływania wojen handlowych, w których najważniejszym orężem są produkty wrażliwe, co oznacza głównie żywność (np. sery z Europy). Biden uczynił znaczny gest dobrej woli wobec Unii Europejskiej, a w zasadzie wobec Niemiec: zniósł sankcje na firmy budujące gazociąg Nord Stream 2. Tym samym stworzył stronie rosyjskiej możliwość ogromnego wpływu na podaż i cenę gazu ziemnego – szczególnie w Polsce, na Ukrainie, w Czechach czy Słowacji. Tym samym ów rurociąg może spełniać także rolę pałki policyjnej dla niepokornych państw. Wszak ktoś może zapytać co z rurociągami lądowymi? Przecież jeden z nich wzmacniał pozycję przetargową Polski, chociaż służył także do przesyłania ruskiego gazu. To jest proste: istniejące gazociągi lądowe będzie można zamknąć (np. na czas ich konserwacji, która nieoczekiwanie się przedłuży) i szantażować niepokorne państwa. Konsekwencje poniesie przede wszystkim przemysł, choćby produkujące nawozy zakłady azotowe (zużywają ogromne ilości gazu). Drogi gaz to drogie nawozy, które konkurują z produkcją np. z Rosji, korzystającą z gazu znacznie tańszego.
Krytycznie o gazociągu w Niemczech wypowiada się także część prasy. To wszystko oczywiście nie przeszkadza w utrzymywaniu zażyłych stosunków gospodarczych Berlina z Moskwą i we wzroście eksportu niemieckiej żywności do Rosji, o czym już wielokrotnie wspominaliśmy. Jednak tylko jedna partia polityczna obecna w tamtejszym parlamencie – Zieloni – jest przeciwna gazociągowi. Jej przedstawiciele twierdzą, że tyle gazu nie będzie Europie potrzebne, bo nadchodzi Zielony Ład, który uwolni nas od paliw kopalnych. Czy tak się stanie? Zobaczymy. Na razie, tam gdzie decyduje głos ludu nie jest to wcale pewne.
r e k l a m a
Niedawno Szwajcarzy
odrzucili w referendum propozycję znacznego obniżenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. Tamtejszy rząd proponował osiągnięcie tego m.in. poprzez podniesienie cen paliw. Wynik referendum zszokował Europę Zachodnią – „piekło zamarzło”, gdy okazało się, że przeciw ograniczeniom w stosowaniu pestycydów głosowało 61% Szwajcarów. Chociaż zwolennicy tych przepisów argumentowali, że pestycydy zatruwają źródła wody pitnej. To nowy, jak i niezwykle mocny argument, który przebije się zapewne do środków masowego przekazu! My do tej pory słyszeliśmy co najwyżej o resztkach glifosatu w kaszy gryczanej. Na zatruwanie źródeł nikt u nas jeszcze nie wpadł. Ale wszystko przed nami.
Na krajowym rynku przetworów mleczarskich panuje lekki zastój, a ceny są bardzo umiarkowane. Ponad miesiąc temu spodziewaliśmy się wyższych cen, szczególnie na masło. Masło w blokach jest sprzedawane obecnie w granicach 17,5 zł/kg. Zaś śmietana przerzutowa płaci niecałe 21 groszy za jednostkę tłuszczu. Natomiast odtłuszczone mleko w proszku sprzedawane jest przeważnie po 11,40–11,50 zł/kg chociaż słyszeliśmy nawet o 11,70 zł. Na mleczny proszek jest większy popyt niż na masło. A to z racji przetargu na dostawę tego produktu do Algierii – za którym stoi rząd tego państwa. Wyniki tego przetargu bedą znane, gdy ten numer TPR trafi do naszych Czytelników. Zaś ceny, za jakie zostanie sprzedane odłuszczone mleko w proszku określą kierunek, w którym pójdą ceny tego produktu. Podobną rolę spełni przetarg na dostawę mlecznego proszku do Wietnamu.
W Funduszu Promocji Mleka jest sześciu rolników i trzech przedstawicieli przetwórców.
Dominacja rolników
jest bezdyskusyjna. Jednak z tego co wiemy, przewodniczącym Komisji Zarządzającej Funduszem Promocji Mleka ma zostać przedstawiciel przetwórców. Gdy dotarła do nas ta wieść najpierw pomyśleliśmy, że nowym przewodniczącym zostanie wybitny ekonomista i lustrator: Stanisław Wieczorek – zastępca prezesa Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Ta skromna postać jest niedocenianym fachowcem nie tylko w branży mleczarskiej, ale i w mediach. Jego portret powinien wisieć w każdej firmie mleczarskiej oraz w większości mlecznych gospodarstw! Jednak nasze myślenie okazało się typu: „co nagle to po diable”. Wszak jest od niego znacznie lepszy fachowiec, celebrytka na miarę prezesa Waldemara Brosia z KZSM, dyrektor Polskiej Izby Mleka – magister Agnieszka Maliszewska. Media ją doceniają, ma wprawę w funduszowych bojach. To za nią stoją takie akcje jak np. „Mamy Kota na Punkcie Mleka”, w której wiodącą postacią jest Kot Mleczysław, do którego później dołączyła kotka Mleczna Kita. Akcja ta sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka przyczyniła się do znacznego wzrostu konsumpcji mleka w Polsce. Tak twierdzą organizatorzy. Zaś my im wierzymy na słowo. Poza tym dyrektor Maliszewska zna biegle angielski, jest też wiceprzewodniczącą COGECA, czyli Głównego Komitetu Spółdzielczości Rolniczej w Brukseli. Nie ma rolnika, który by jej podskoczył. Nawet tak wybitna postać jak Krzysztof Pogorzelski – rolnik i działacz PFHBiPM – jest bezradny wobec dyrektor
Maliszewskiej.