mazowieckie
– Od pewnego czasu stosuję zasadę, iż nie dążę do jak największej wydajności mlecznej. Mógłbym mieć 11 czy 12 tys. kg mleka od krowy, ale nie jest mi to do niczego potrzebne. Tak wysoko wydajna sztuka jest bardzo wyeksploatowana. Był taki okres, że wydajność stada kwalifikowała nas do pierwszej dziesiątki w powiecie garwolińskim, stwierdziłem jednak, że dążenie do jeszcze większej wydajności jest nieopłacalne. Wysokoprodukcyjne krowy nie chciały się zacielać, były mniej wytrzymałe i krótko są użytkowane. Obniżyłem więc wydajność i widzę plusy tej decyzji. Lekarz weterynarii rzadziej jest potrzebny w oborze, mniejszy jest także poziom komórek somatycznych, krowy dobrze się zacielają, a średnia długość użytkowania krów dochodzi do 5 laktacji. Gdybym doił je średnio 2 laktacje, to nawet przy wydajności 12 tys. litrów zysk byłby mniejszy niż w przypadku dłuższego użytkowania mniej wydajnych zwierząt – mówi hodowca.
Krowy państwa Dziubaków utrzymywane są w uwięziówce z 2006 roku, w której znajduje się 47 stanowisk. Obora przylega do starszych budynków, w których przebywa młodzież w systemie bezuwięziowym. Dój stada dojarką przewodową na 10 aparatów trwa ok. godziny. Obornik usuwany jest za pomocą zgarniacza zamontowanego na ciągniku.
– Jestem zwolennikiem takiego sposobu usuwania obornika, uważając go za najtańszy, najprostszy i niezawodny. Przy zgarniaczach największe problemy zdarzają się zimą. Swoją „trzydziestkę” odpalam nawet przy większych mrozach i wypycham nią obornik. Ponadto koszt wypychania obornika ciągnikiem jest niższy niż w przypadku zakupu i montażu wyciągów. Ponadto żywotność zgarniaczy jest ograniczona, zużywają się w nich poszczególne elementy, których wymiana generuje dodatkowe koszty – wyjaśnia Maciej Dziubak.
Od około 6 lat krowy żywione są mieszaniną sporządzaną w wozie paszowym Euromilk o pojemności 9 m3.
– Wóz zapewnia nam wygodę i mniejszą pracochłonność. Rano sporządzam miks, zadaję go krowom, a później tylko podgarniam. Pasza jest dobrze wymieszana, dzięki czemu krowy jej nie sortują – mówi Maciej Dziubak.
W skład miksu wchodzi: sianokiszonka z pryzmy, kiszonka z kukurydzy, śrutowane ziarno kukurydzy, koncentrat białkowy 44%, gotowa mieszanka treściwa zawierająca 23% białka. Do wozu dodawane są witaminy, drożdże, kreda i melasa. Krowy otrzymują pełny TMR i nie są już premiowane paszą treściwą zadawaną z ręki.
Od około 6 lat sianokiszonka w gospodarstwie państwa Dziubaków sporządzana jest w pryzmach. Gdy zapytaliśmy hodowcę o przewagę tej metody nad zakiszaniem w balotach jednoznacznie odpowiedział, iż na pryzmie jest taniej, szybciej i wygodniej.
– Ponadto zakiszając w ten sposób zielonkę otrzymujemy jednolitą paszę. Staramy się z każdego pokosu robić jedną pryzmę, z której pobierane są próby do badania. Dawka żywieniowa konsultowana jest z żywieniowcem, ale jak już wspominałem, podjąłem decyzję o tym, by nie uzyskiwać maksymalnej wydajności. Staram się tak żywić krowy, by przez kilka laktacji bez problemów produkowały mleko – mówi Maciej Dziubak.
Bydło jest tutaj inseminowane, ale hodowca wykorzystuje także krycie naturalne.
– Od wybuchu pandemii sam prowadzę inseminację. Takie rozwiązanie jest tańsze niż korzystanie z usług. Utrzymujemy też rozpłodnika, który po zakupie jest wyceniany i używany do krycia haremowego jałówek. Przy większych problemach z zacieleniem krów stosuję krycie naturalne – mówi pan Maciej, który skarży się na wzrost kosztów środków do produkcji rolnej.
– To co wydarzyło się na rynku pasz jest nie do przyjęcia. Śruta sojowa podrożała tak bardzo, że od listopada nie stosujemy jej w żywieniu. Zastępujemy ją korektorami i koncentratami białkowymi. Do tego wszystkiego w galopującym tempie podrożały także nawozy i paliwo.