– Do końca maja nie można było narzekać na brak opadów. Natomiast zupełnie przestało padać jak tylko skosiliśmy pierwszy pokos traw, co oznacza, że taka sytuacja trwa od miesiąca. Gleba jest przesuszona, a ziemie mamy gliniaste i zrobiła się skała – podkreśliła Teresa Orowiecka.
Jeszcze 2 lata temu Teresa Orowiecka dostarczała mleko do OSM Garwolin, a teraz w gospodarstwie zostało tylko bydło opasowe.
– Współpraca z OSM Garwolin układała się bardzo dobrze, ale z powodu braku zainteresowania następcy produkcją mleka przeszliśmy na produkcję żywca wołowego. Nie ma co ukrywać, że produkcja mleka jest bardzo pracochłonna i obowiązkowa, a ponadto jej rozwój wymaga ogromnych nakładów finansowych – powiedziała Teresa Orowiecka.
Opłacalność produkcji żywca wołowego nie jest zbyt zadowalająca ze względu na duże wahania cenowe, dlatego Teresa Orowiecka stara się ciąć koszty żywienia używając jak najwięcej pasz pozyskanych z własnych pól.
– W ostatnich latach odeszła nam część dzierżaw i pola uprawne zmniejszyły się z 20 do 14 ha. Utrzymujemy 3 krowy mamki, od których pozyskujemy cielęta oraz zakupujemy cielęta z zewnątrz. Buhajki opasamy do wag ciężkich, tak aby przy sprzedaży ważyły ponad 800 kg. Nie rozliczamy się poubojowo, a za żywą wagę. Obecnie mamy 15 opasów, które karmimy głównie własnymi paszami: kiszonką z kukurydzy, sianokiszonką i śrutami zbożowymi. Właściwie dokupujemy tylko dodatki mineralno-witaminowe, a ograniczamy podaż bardzo drogich pasz białkowych. Rynek żywca wołowego jest bardzo niestabilny, na co wpływ miała również pandemia – stwierdziła rolniczka.
Teresa Orowiecka ponad 13 lat pełniła funkcję kierownika Placówki Terenowej KRUS w Garwolinie.
– Po tylu latach pracy w KRUS-ie nadal zgłaszam wnioski dotyczące zmian ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników. Jest kilka spraw, które należy poprawić. Przede wszystkim wielu rolników osiągnęło wiek emerytalny, a nie pobiera emerytury, bo nadal prowadzi gospodarstwo. To należy zmienić, tak jak jest to w innych zawodach, czy też przy prowadzeniu działalności gospodarczej, gdzie ludzie pobierają emerytury, a są nadal aktywni zawodowo. Przecież emerytura rolnicza jest bardzo niska i często nie można za nią utrzymać rodziny, a z drugiej strony, jeśli ktoś nie ma na kogo przepisać gospodarstwa albo po prostu nie chce, to dlaczego nie ma dostawać emerytury, na którą przez wiele lat odprowadzał składki. Emerytura rolnicza przysługuje po 25 latach opłacania składek. Natomiast jeśli ktoś ma 20 lat ubezpieczenia w KRUS-ie, a pozostały okres w ZUS-ie to z KRUS-u dostaje śmiesznie niską emeryturę ok. 200 zł, czyli 10 zł za przepracowany rok. To też należałoby zmienić – zakończyła Teresa Orowiecka.