Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Truskawki w skupie tanie jak barszcz

Data publikacji 06.07.2021r.

Prowadzą gospodarstwa o bardzo różnym charakterze produkcji od roślinnej po zwierzęcą. To co ich łączy to gospodarowanie na terenie województwa mazowieckiego. Jak działacze izb rolniczych oceniają aktualną sytuację w rolnictwie oraz opłacalność swoich działów produkcji?

Tomasz Witkowski

we wsi Grzybów (pow. kozienicki) gospodaruje na 23 ha. Uprawia truskawki, sady jabłoniowe i warzywa, w tym kapustę pekińską i białą rzodkiew japońską.

– Sezon zbioru truskawek dobiega końca, potrwa jeszcze 4–5 dni. Niestety, cena truskawek w skupie jest bardzo niska, wynosi ok. 2,50 zł za kg. Bezpośrednio wożę truskawki do Bakomy i otrzymuję cenę wyższą o 0,20 zł na kilogramie. Dziwi tak niska cena, ze względu na nie najlepszy stan plantacji truskawek w kraju i niskie plony, na co złożyły się choroby i brak opadów. Nasze truskawki regularnie podlewamy i plon nie był jeszcze taki słaby. Dużą część przychodu pochłaniają koszty pracy z 2,5 zł za kg trzeba zapłacić co najmniej 1,5 zł pracownikowi zrywającemu owoce, bo inaczej nikt nie przyjdzie, wszak jest to ciężka praca fizyczna. Tylko 1 zł z kg zostaje na pokrycie pozostałych kosztów jak opryski, nawozy, nawadnianie i paliwo, a gdzie zysk? Z jabłoni uprawiamy takie gatunki jak: Red Jonaprince, Szampion, Gala oraz Idared, a w tym roku posadziliśmy 1 ha odmiany Golden Delicious. Ten ostatni rok był dość dobry bo zebraliśmy 60–70 ton jabłek z ha, a i cena nie była najgorsza. Dobra jakość jabłek sprawiła, że cały zbiór wyeksportowaliśmy do Estonii. Najgorzej jeśli popada grad, wtedy mało które jabłko nadaje się na eksport. Eksportujemy sami bez pośredników. Do krajów wschodnich jak Estonia i Litwa eksportujemy kapustę pekińską oraz rzodkiew białą. Dużym problemem jest wycofywanie z użycia skutecznych środków ochrony roślin, które trudno zastąpić dostępnymi. W związku z czym w tym roku nasiliły się m.in. szkody powodowane przez mszyce
– powiedział Tomasz Witkowski.

Maciej Kołakowski

gospodaruje na 150 ha (w połowie własnych, w połowie dzierżawionych) we wsi Kołaki Kwasy (pow. ciechanowski). Uprawia 70 ha pszenicy ozimej, 20 ha rzepaku, 20 ha buraków cukrowych, 10 ha ziemniaków, 10 ha kukurydzy i 20 ha traw. Utrzymuje 90 sztuk bydła, w tym 35 krów. Średnia wydajność od krowy liczona z oceny użytkowości mlecznej wynosi 8500 kg mleka, które w ilości ok. 20 tys. l miesięcznie dostarcza do OSM w Giżycku.

– Ceny mleka poszły w górę i nie można narzekać tym bardziej, że mleczarni trudno zapłacić więcej, bo sama sprzedaje po stawkach znacznie niższych niż jest to na sklepowych pólkach. Większość zysku niestety pochłania handel. Dobijają nas bardzo wysokie koszty produkcji mleka. Wzrost cen stali i paliwa przekłada się automatycznie na ceny nawozów i paszy, które nigdy wcześniej nie były tak wysokie. Rosną koszty pracy. Cały czas inwestujemy, bo jest PROW, który kusi do kolejnych zakupów maszyn. Obecnie realizujemy wniosek podpisany w 2019 roku na zakup brony talerzowej i rozrzutnika obornika o pojemności 18 m3, który przystosowany jest również do rozsiewu wapna. Zatem nowy rozrzutnik zastąpi nam dwie stare maszyny. Przyda się tym bardziej, iż oborę mamy na głębokiej ściółce. Dzisiaj rolnicy głównie budują obory na rusztach, jednak warunki dobrostanu biorąc pod uwagę zdrowotność nóg i racic, są tam na pewno gorsze w porównaniu z głęboką ściółką. Oby utrzymały się ceny zbóż i rzepaku, na poziomie ponad 2 tys. zł za tonę w przypadku rzepaku i 950 zł za tonę pszenicy. Są to dość dobre ceny, ale jeśli spadną, a jednocześnie utrzymają się wysokie ceny środków produkcji to nie będzie żadnej opłacalności, a konsument i tak zapłaci, bo w sklepach jest coraz drożej. Największym problemem polskiej wsi jest brak młodych gospodarzy, pomimo zachęty, jaką jest premia dla młodego rolnika. Składa się na to wiele czynników m.in. opinia niektórych osób niemających pojęcia o rolnictwie i życiu na wsi, które dój krów porównują z męczarniami, a inseminacje utożsamiają z gwałtem – powiedział Maciej Kołakowski.

Beata Maria Olszewska

z Zakroczymia (pow. nowodworski) prowadzi 150-hektarowe gospodarstwo wyspecjalizowane w produkcji warzyw i owoców. Uprawia truskawki, sałatę, brokuły, kalafiory, marchew oraz ziemniaki kwalifikowane tzw. sadzeniaki.

– Opłacalność naszej produkcji spada, gdyż mocno w górę poszły koszty, nie tylko nawozów czy paliwa, ale także zatrudnienia pracowników. Pomimo że mamy specjalne taśmy i linie do sortowania, kombajn do marchwi, to i tak musimy zatrudniać wielu pracowników, gdyż produkcja warzyw i truskawek jest niezwykle pracochłonna, ponadto dużą ilość prac trzeba wykonać w stosunkowo krótkim czasie, czyli sezonie zbioru. Np. obecnie do zbioru truskawek zatrudniamy 30 osób. Za zebranie 1 kg truskawek, trzeba zapłacić zbieraczowi od 1,5 do 2 zł, a 1 kg truskawek w skupie kosztuje 2,70 zł i to teraz pod koniec sezonu, bo na początku było to zaledwie 2,10 zł. Zatem nie może być mowy o opłacalności, kiedy doliczymy koszty podlewania, nawozów, środków ochrony roślin i paliwa. Ratuje nas jedynie sprzedaż truskawki w detalu na początku sezonu, jednak z każdym kolejnym zbiorem truskawka jest coraz drobniejsza i po 3–4 zbiorach można ją sprzedać tylko do skupu. Dziwią mnie tak niskie ceny truskawki w skupach tym bardziej, że plon w tym roku jest niski i na rynku występuje niedobór towaru. W wielu przypadkach doszło do przemarznięcia truskawek i to nie kwiatów czy owoców, ale całych roślin. Z tego powodu w tym roku zlikwidujemy 5 ha plantacji truskawek. Inni też będą likwidować plantacje nie tylko z powodu słabego stanu po wymarznięciu, ale również ze względu na brak opłacalności. W przypadku warzyw ratuje nas członkostwo w grupie producenckiej Primavega, która zapewnia nam minimalną cenę. Na sadzeniaki ziemniaków też mamy zapewnioną minimalną cenę w umowie z odbiorcą – powiedziała Beata Maria Olszewska.

Małgorzata Kardaś

ze wsi Jednorożec (pow. przasnyski) gospodaruje na 40 ha własnych, z czego 20 ha przeznaczyła pod zalesienie, a drugie 20 ha stanowią użytki zielone, z których pozyskiwana jest sianokiszonka dla stada bydła mlecznego liczącego 40 sztuk, w tym 23 krowy. Mleko trafia do Spółdzielni Mleczarskiej Mazowsze w Chorzelach.

– Nie uprawiamy kukurydzy ponieważ mamy słabe ziemie VI klasy, na których kukurydza plonuje marnie, zwłaszcza przy deficycie opadów plon zielonej masy jest bardzo niski. Zważywszy na to jak duże nakłady trzeba ponieść na uprawę kukurydzy zaniechaliśmy jej uprawy. Zamiast kiszonki z kukurydzy jako paszę objętościową zasobną w energię stosujemy wysłodki buraczane. Nie uprawiamy też zbóż, a cały areał przeznaczyliśmy pod produkcję sianokiszonki, która jest podstawową paszą objętościową. Dodatkowo dokupujemy ziarno zbóż i gotowe mieszanki treściwe. Mleko od wielu lat dostarczamy do niedużej lokalnej spółdzielni w Chorzelach, która zawsze płaci na czas, a każdy problem da się rozwiązać, bo firma jest blisko i zawsze można podjechać i porozmawiać. Trudno zrozumieć, dlaczego koszty produkcji na czele z zakupem paszy i folii kiszonkarskiej tak mocno poszły w górę. Najwięcej podrożała folia do balotów, bo jej cena na przestrzeni roku zdrożała o 100 zł na jednej rolce z 300 do 400 zł. Taka rolka wystarcza na owinięcie maksymalnie 35 balotów, czyli koszt folii na jednego balota wynosi 11–12 zł. Staramy się ograniczać koszty zbioru sianokiszonki poprzez jej zakiszanie w pryzmie, ale w tym roku była zbyt mokra wiosna i sianokiszonkę musieliśmy zbierać w balotach – powiedziała Małgorzata Kardaś.

Andrzej Rutkowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a