Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Ładowarka niczym Tesla – ma baterie i super przyspieszenie

Data publikacji 20.07.2021r.

Samochody elektryczne zyskują na popularności, bo są ciche, nie emitują spalin, a nade wszystko są tańsze w eksploatacji od spalinowych. Czy te zalety można również przenieść na grunt rolniczy? Jako pierwsza redakcja w Polsce mieliśmy okazję przetestować w pełni elektryczną ładowarkę przegubową Schäffer 23e. Wrażenia z jazdy były "piorunujące".

Zasiadamy za sterami ładowarki elektrycznej. Wszystko prezentuje się tak, jak w maszynie spalinowej. Standardowy kluczyk i stacyjka, joystick do obsługi, dwa pedały. Różnicę zauważamy dopiero po włączeniu "zapłonu", bo choć zegary ożyły, to zamiast typowego odgłosu pracującego motoru nie słychać praktycznie nic. W tyle pojawia się tylko lekki pomruk pracującej pompy hydraulicznej. Wciąż nic nie zwiastuje tego, że maszyna jest gotowa do pracy. Dopiero po naciśnięciu pedału przyspieszenia ujawnia się prawdziwe oblicze napędu elektrycznego. Maszyna błyskawicznie rusza z miejsca i momentalnie osiąga prędkość maksymalną 20 km/h. To zasługa tego, że w ładowarce Schäffer 23e pełna moc dostępna jest natychmiast. Z każdym kolejnym zadaniem coraz bardziej przekonujemy się do napędu elektrycznego, bo praca wykonywana jest niemalże bezszelestnie, a przy podnoszeniu ładunków maszyna w niczym nie ustępuje odpowiednikom z napędem diesla, które – dzięki uprzejmości firmy Agro Frankopol, przedstawiciela firmy Schäffer na Polskę – mieliśmy okazję porównać z ładowarką elektryczną.

r e k l a m a

10 procent – czas na ładowanie

Schäffer eksperymentuje z prądem od kilku lat. W 2017 roku w Hanowerze na Agritechnice pokazał efekt swojej pracy prezentując prototypowy model 23e, który powstał na bazie ładowarki spalinowej 2345. Twórcy maszyny podkreślali wtedy, że ta ładowarka przegubowa jest pierwszą na świecie, w której do napędu zastosowano pakiet akumulatorów litowo-jonowych, podczas gdy inne firmy oferowały wtedy wyłącznie maszyny elektryczne z pakietem baterii kwasowo-ołowiowych. Akumulatory użyte w Schäfferze są lepsze, bo mogą być ładowane bardzo szybko, mają wyższą sprawność, wszak podczas ładowania zużywają do 30–40 procent mniej prądu, a okres ich eksploatacji jest co najmniej dwukrotnie dłuższy. Na podkreślenie tych słów niemiecki producent podkreśla, że baterie można doładowywać co najmniej 5000 razy. Zresztą taki zapis pojawia się w umowę gwarancyjnej owej ładowarki. Baterie są zamocowane w miejscu, w którym w ładowarce spalinowej znajduje się silnik. Maszyna testowa wyposażona była w akumulatory o pojemności 6,7 kWh. Dla bardziej wymagających rolników Schäffer oferuje podwójny pakiet o pojemności 13,4 kWh, co dwukrotnie wydłuża okres eksploatacji maszyny. Nad bateriami zamocowane jest urządzenie do ładowania akumulatorów. To ładowarka pokładowa, którą podłącza się do standardowego gniazdka 230V/16A. Producent twierdzi, że w przypadku podstawowego zestawu baterii ich naładowanie do 80 procent za pomocą tego urządzenia zajmuje dwie godziny. Czas ten jest dwukrotnie dłuższy, gdy do takiego poziomu podładowywane są baterie o pojemności 13,4 kWh. Przy niektórych zdaniach, które ma wykonywać ładowarka, taki czas oczekiwania może wydawać się zbyt długi, dlatego niemiecki producent oferują też inną opcję. Jest nią dodatkowa ładowarka zasilana prądem trójfazowym 400V/32A, która w przypadku podstawowego pakietu baterii pozwala skrócić czas ładowania (do poziomu 80 proc.) do zaledwie 15 minut lub w przypadku podwójnego pakietu do pół godziny. Przy jej wykorzystaniu pracę Schäffera 23e można ustawić tak, aby pracować maszyną cały dzień na przykład wykorzystując przerwą na lunch, podczas której bateria jest doładowywana. Jest to możliwe, bo naładowane baterie pozwalają wykonywać zadania przez cztery, maksymalnie pięć godzin. Oczywiście wszystko zależy do warunków i zadań, jakim poddawana jest maszyna. W przypadku nieustannej pracy związanej z przeładowywaniem ciężkich materiałów, czas pracy będzie krótszy. Niemniej istotne będą też warunki pogodowe, bo zimą przy niskich temperaturach akumulatory będą szybciej traciły na swojej pojemności elektrycznej. Niestety, w trakcie pracy poziom energii pozostałej w bateriach nie jest wskazywany dokładnie. Naszym zdaniem to minus, tym bardziej, że takie dane są wyświetlane, gdy rozpoczyna się ładowanie. Wykonując zadania do dyspozycji jest wyświetlacz ze skalą podzielną na sześć kresek odpowiadających naładowaniu baterii na 25%, 40%, 55%, 70%, 85% i 100%. Producent zastosował też pewną podpowiedź, kiedy powinno się skierować maszynę do miejsca ładowania. Najlepiej w chwili, gdy naładowanie baterii spada poniżej 10 procent, a taki poziom będzie sygnalizowany miganiem całego wyświetlacza. Jeżeli potem pojawi się jeszcze sygnał dźwiękowy, to będzie to świadczyło o tym, że naładowanie baterii spadło do krytycznie niskiego poziomu 4 procent. Ale nawet wtedy dojazd do punktu ładowania nie powinien sprawić problemu, wszak ładowarka przegubowa to sprzęt, którym operuje się raczej w obrębie gospodarstwa.

Tryb "eko" oszczędza baterie

Obsługa ładowarki jest banalnie prosta i nawet niewprawiony operator szybko będzie wiedział jak obchodzić się z maszyną. Ma do dyspozycji dwa pedały. Ten umieszczony z lewej obsługuje hamulec wielotarczowy w kąpieli olejowej zamocowany przy wale, który jest tak zabezpieczony, że żaden brud czy błoto się do niego nie dostanie. Notabene maszyna ma na wyposażaniu elektryczny hamulec postojowy, który gdy operator opuści fotel (uwaga) włącza się automatycznie. W tym samym czasie są wyłączane wszystkie funkcje maszyny. Super rozwiązanie pod kątem bezpieczeństwa. Pedał z prawej odpowiada za poruszanie maszyny. Gdy go naciśniemy, prąd z baterii zaczyna płynąć do silnika elektrycznego o mocy 21 kW, który napędza tylną oś jezdną, a stąd wałem kardana moc przekazywana jest na przednią oś. Jeżeli chodzi o wysięgnik, osprzęt oraz układ skrętu to są sterowane hydraulicznie siłownikami. Te zasilane są z pompy hydraulicznej o przepływie do 42 l/min, która jest napędzana silnikiem elektrycznym o mocy 9,7 kW. Do obsługi wysięgnika służy joystick, który jest przeniesiony z większych maszyn Schäffera. Przechylając go do przodu i do tyłu można opuszczać lub podnosić wysięgnik. Przechylając go na boki, zmienia się kąt ustawienia osprzętu. Na joysticku znajdziemy jeszcze przełącznik jazdy przód/tył oraz przyciski do blokowania lub odblokowywania osprzętu, który jest aktywny tylko wtedy, kiedy jest wciśnięty dedykowany tej funkcji przycisk na desce rozdzielczej. Na joysticku jest też przycisk kołyskowy, który akurat w tej maszynie nie jest aktywny, bo służy do obsługi teleskopu, którego maszyna nie ma. Z kolei na desce znajdziemy jeszcze przełączniki świateł, klaksonu oraz przycisk, który pozwala załączyć pracę w trybie "eko", czyli ekonomicznym. Po aktywacji, moc silnika elektrycznego przenoszona na koła zostaje ograniczona o połowę do 11 kW. Przy tym trybie spokojnie można wykonywać większość zadań, no może poza ciężkimi typu wyrywanie obornika z pryzmy i jego załadunek na rozrzutnik. A będąc przy temacie załadunku to elektryczny Schäffer jest w stanie podnosić ładunki na 2,88 m (w opcji 3,11 m). Jego wysięgnik jest w stanie dźwignąć 1700 kg. Nawet przy takim ciężarze maszyna niezwykle stabilnie trzyma się podłoża, co jest zasługą dociążania tylnej osi cięższymi od silnika spalinowego bateriami (ich masa łącznie z urządzeniem do ich podładowywania wynosi 140 kg) oraz dodatkowych płyt dociążających. Potwierdzają to też dane, z których wynika, że ładowarka elektryczna waży 2300 kg, a odpowiadający jej model spalinowy ma ciężar ok. 2100 kg.

r e k l a m a

Dla kogo ładowarka elektryczna?

Od elektromobilności raczej już nie uciekniemy. Aut elektrycznych bądź zelektryfikowanych będzie na świecie coraz więcej. Prędzej czy później ten trend upowszechni się na wsi, tym bardziej, że przybywa tańszych źródeł prądu typu ogniwa fotowoltaiczne. Ładowarka Schäffera idealnie wpisuje się w ten trend, a brak hałasu oraz wibracji, które generuje motor spalinowy to dodatkowe atuty. Niestety, aby z nich korzystać dzisiaj za ładowarkę elektryczną trzeba zapłacić więcej niż za model z silnikiem diesla. Schäffer 23e bez osprzętu ze standardowym pakietem baterii kosztuj 43 tys. euro netto. To o 25 procent więcej od swojego spalinowego odpowiednika. Ale kupując taką maszynę będziemy nie tylko pracować taniej, ale oszczędzimy na przeglądach, bo gdy nie ma silnika, nie trzeba wykonywać okresowych jego przeglądów związanych z wymianą oleju i filtrów. Obsługa serwisowa modelu 23e sprowadza się wyłącznie do wymiany oleju i filtrów układu hydraulicznego oraz przesmarowania siłowników i łożysk. Potężnym atutem testowanej maszyny jest też brak emitowania spalin oraz zbliżony niemalże do zera poziom hałasu, przypominający zwykłe odgłosy otoczenia w środowisku pracy. Dlatego ładowarka wydaje się wręcz idealna przy wykonywaniu pracy w zamkniętych budynkach – oborach, chlewniach, szklarniach czy zakładach przetwórstwa spożywczego – tym bardziej, że jest też niezwykle zwrotna, wszak jest w stanie zawrócić w kole o średnicy 2,22 m.

Przemysław Staniszewski

Zobacz także




r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a