Dynamika rozprzestrzeniania się wirusa afrykańskiego pomoru świń zwiększa się z roku na rok. W podobnym czasie w ubiegłym roku liczba ognisk była znacznie mniejsza. Od wykrycia ogniska w Łódzkiem 23 czerwca minęły 3 tygodnie, a w tym czasie służby weterynaryjne poinformowały o 18 zachorowaniach w stadach. Łącznie mamy w tym roku 20 ognisk u świń. To dopiero początek lata, a liczba zabitych i zutylizowanych zwierząt, które znajdowały się w ogniskach choroby, w 2021 roku przekroczyła już 23 tys.
Na obszarze Wielkopolski stwierdzono trzecie w tym roku ognisko ASF u świń w chlewni zlokalizowanej w Starym Tomyślu (powiat nowotomyski). Dotyczy ono dużego stada – utrzymywano w nim ponad 1900 świń. Najwięcej ognisk wystąpiło ostatnio w województwie lubuskim. Jedno w miejscowości Dębczyn w gminie Sława w powiecie wschowskim, gdzie utrzymywano 4 świnie. Drugie w miejscowości Zarzyń w gminie Sulęcin w powiecie sulęcińskim (26 zwierząt). Trzecie w miejscowości Polkowiczki w gminie Szprotawa w powiecie żagańskim, w chlewni, w której utrzymywano 46 świń, i czwarte w gospodarstwie, w którym utrzymywano 25 świń, położonym w miejscowości Drzecin w powiecie słubickim. Choroba pojawiła się też w województwach dolnośląskim (w gminie Wąsosz w powiecie górowskim, gdzie było 28 świń, oraz w gminie Żmigród w powiecie trzebnickim – 77 świń) i warmińsko-mazurskim (w gminie Rybno w powiecie działdowskim w stadzie z 17 świniami).
r e k l a m a
Wirus ma się dobrze
Afrykański pomór świń to prawdziwa tragedia dla gospodarstw. Wszystkie świnie muszą zostać wybite z powodu ogniska. To też tragedia dla okolicznych rolników, którzy albo mają zlikwidowane decyzją służb stada, albo są objęci ograniczeniami w przemieszczaniu i sprzedaży świń. Zwłaszcza jeśli produkcja jest rozdrobniona i zdaniem weterynarii może stanowić zagrożenie, podejmowane są decyzje, że w promieniu 1 km od ogniska likwidowane będą stada świń. To ogromne straty dla rolników. Trudna sytuacja nie zwalnia właścicieli gospodarstw z płacenia zobowiązań finansowych wobec banków, jeśli zaciągnęli kredyty na modernizację produkcji.
Przepisy dopuszczają możliwość, aby powiatowy lekarz weterynarii odstąpił od przeprowadzenia ubojów prewencyjnych, jeżeli ognisko ma charakter incydentalny, a sytuacja epidemiologiczna w okolicy nie stanowi zagrożenia dalszego rozprzestrzeniania się choroby. Z doświadczenia wiemy, że najczęściej dzieje się tak, jeśli na danym terenie są duże wielkoprzemysłowe fermy. Konsekwencje wystąpienia ogniska dotykają raczej drobnych producentów świń.
Dzwoniący do naszej redakcji rolnicy opowiadają, że w przypadku ostatnich ognisk, które jeszcze nawet nie zostały potwierdzone na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii, nie uniknęli likwidacji stada. Wszystko odbyło się błyskawicznie, z asystą policji. Nikt nie patrzył na to, że w gospodarstwie są prośne maciory, które miały rodzić na początku sierpnia. Wszystkie zwierzęta zabito i wysłano do utylizacji. Gospodarze mówią, że widok tego, co dzieje się w takiej sytuacji, jest strasznie przygnębiający. Pytają, czy obrońcy praw zwierząt, którzy tak bardzo sprzeciwiają się odstrzałowi dzików, nie są czuli na zabijanie zdrowych świń, ciężarnych loch, czy tych zwierząt im nie szkoda?
Oburzeni odławianiem dzików
Niestety, dochodzą do nas sygnały o podejrzeniu kolejnych ognisk – jednego koło Pniew w województwie wielkopolskim i drugiego w okolicach Żuromina w województwie mazowieckim. W tym ostatnim przypadku sytuacja może być szczególnie niebezpieczna, gdyż Żuromin to zagłębie produkcji trzody chlewnej o największej koncentracji w kraju. Szczególnie dobrze rozwinęła się tutaj produkcja tuczników w cyklu otwartym, w tym tucz kontraktowy. Po ewentualnym potwierdzeniu ogniska wiele świń może znaleźć się w obszarze zapowietrzonym lub zagrożonym.
Wysyp ognisk ASF nasilił się z pewnością z powodu intensywnych prac polowych i rolnicy w regionach, w których choroba występuje u dzików, nie są w stanie uchronić swoich stad. Tym bardziej wstrząśnięci są pomysłem, aby odławiać dziki w miastach i wywozić do lasu. Przecież to, ich zdaniem, prosta droga do rozwleczenia choroby. Jak donosi Krajowy Związek Pracodawców i Producentów Trzody Chlewnej "Polpig", do tzw. Zielonego Budżetu Obywatelskiego w Poznaniu wpłynął właśnie projekt, który zakłada utworzenie systemu śledzenia tras dzików online, a następnie ich odłów i wywożenie do lasów poza miastem. Realizacja tego pomysłu ma kosztować około miliona złotych.
– Analizując przyczyny ognisk ASF w stadach, widać, że czynnik ludzki jest równie ważny jak obecność dzików. Dziki są rezerwuarem ASF, a krążący obecnie szczep wirusa afrykańskiego pomoru świń jest niezwykle zjadliwy. Budzi więc niepokój w producentach trzody chlewnej przewożenie tych zwierząt na nowe obszary. Według szacunków 11 tys. przypadków ASF u dzików przekłada się na 376 ognisk u świń. Przedstawiony projekt rozwiązuje problem chwilowo, a znacząco przyczynia się do rozwleczenia epidemii ASF na nowe tereny i zagłady produkcji świń – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes KZP-PTCh "Polpig".
r e k l a m a
Motywy a skutki
Jak podkreślają przedstawiciele Krajowego Związku Pracodawców i Producentów Trzody Chlewnej, zrozumiałe jest, że wkroczenie dzików do miast budzi obawy. Związane jest to z utratą lęku przed człowiekiem i odkryciem bogatych terenów do żerowania.
– Z jednej strony duża część mieszkańców traktuje nowych gości z infantylną fascynacją, z drugiej obserwujemy rosnącą liczbę wypadków komunikacyjnych z udziałem dzików, niszczenie trawników i zieleni miejskiej przez te zwierzęta, a nawet przypadki atakowania ludzi. Rozumiemy, że rodzi to potrzebę interwencji, odławiania, znakowania i wywożenia dzików do lasu. Ale w dobie epidemii ASF jest to najgorsze rozwiązanie z punktu widzenia sanitarnego – dodają przedstawiciele Krajowego Związku Pracodawców i Producentów Trzody Chlewnej.
Związek zwraca uwagę, że uregulowania unijne stanowczo zabraniają przemieszczania dzików na terenie kraju członkowskiego. Odłów z terenów miejskich jest niezbędny, ale wypuszczanie ich do lasu przyniesie dramatyczne szkody bez trwałego pożytku. Zwłaszcza w regionie przodującym w produkcji trzody chlewnej, jakim jest Wielkopolska, mająca największy udział w krajowym pogłowiu świń, wynoszący ponad 36%.
– To jeden z filarów tego sektora produkcji. Realizacja takiego projektu to prosta droga do rozprzestrzeniania się wirusa ASF oraz łamanie obowiązującego prawa – kwituje Aleksander Dargiewicz.