lubelskie
Delegaci żądali wyjaśnień. Pytali, dlaczego otrzymali MMS-y ze zdjęciem niepodpisanej notatki o treści: „Z powodu negatywnej opinii SANEPID co do możliwości odbycia walnego zgromadzenia LIR w dniu jutrzejszym w sali konferencyjnej izby zarząd został zmuszony do zmiany terminu i miejsca odbycia walnego. O terminie i miejscu odbycia walnego delegaci zostaną poinformowani na piśmie”.
– Dostałem zaproszenie podpisane przez prezesa. A teraz dostaję jakieś bazgroły. Jak wy nas traktujecie? – pytał jeden z delegatów.
– Czy walne odwołała sprzątaczka? – dopytywał inny.
Rolnicy wskazywali, że informację dostali w ostatniej chwili, że informowano ich o odwołaniu, a nie przełożeniu walnego. Pojawił się głos, że walne zostało przełożone nieprawidłowo, więc jeśli jest kworum, należy obradować. Delegaci podkreślali, że z rozesłanego przez LIR pisma sanepidu nie wynika, że walne nie może się odbyć, a pismo to nie jest żadną opinią.
– Punkt pierwszy pisma z sanepidu stwierdza, że spotkania służbowe mogą się odbywać. I w izbach oraz radach gmin odbywają się w całej Polsce – mówił delegat Andrzej Waszczuk.
Z nieoficjalnych wypowiedzi części delegatów można wywnioskować, że są przekonani, iż nagłe przełożenie walnego było podyktowane obawami zarządu co do możliwego jego przebiegu. Chodzi o konsekwencje wydarzeń, do których doszło wcześniej, czyli wymianę dyrektora biura LIR. Jolantę Szałas zastąpił Wojciech Kniaziuk.
r e k l a m a
Zamiana dyrektora i zamka
– W piątek 9 lipca zostałam odwołana i wysłana na urlop – mówi Jolanta Szałas, która jest także delegatką. – W uzasadnieniu wpisano 8 punktów z podpunktami z audytu przeprowadzonego w LIR. Widziałam je pierwszy raz i nie miałam żadnej możliwości się do nich odnieść. Audytorka nie prosiła księgowej ani mnie o wyjaśnienia, chociaż tak powinien wyglądać audyt. Na 7 dni przed jego zakończeniem powinnam otrzymać informacje wstępne i móc odnieść się do nich. Nic takiego nie nastąpiło.
– Gdy w poniedziałek (dzień przed walnym – przyp. red.) przyjechałam do izby, żeby zabrać moje rzeczy, okazało się, że zamki są wymienione, a w moim pokoju siedzą obcy ludzie. Usłyszałam, że nie mogę odebrać rzeczy. Zadzwoniłam na policję – relacjonuje Jolanta Szałas. – Po przyjeździe policji pojawiła się wola oddania moich rzeczy, ale po ich przejrzeniu. A była już godzina 16.00. Nie miałam siły z nimi siedzieć, więc je z powrotem zaplombowali. Jak żyję, nie słyszałam o czymś takim.
– Pani dyrektor miała możliwość zabrania swoich rzeczy w piątek i sobotę, ale nie skorzystała, choć w oba te dni w izbie była – komentuje Gustaw Jędrejek, prezes LIR. – Zamek zmieniliśmy komisyjnie w niedzielę, żeby się dostać do gabinetu i wprowadzić w poniedziałek nowego dyrektora. Rzeczy byłej dyrektor zabezpieczyliśmy.
Do delegatów w sali konferencyjnej wyszedł prezes Jędrejek, nowy dyrektor Wojciech Kniaziuk, a następnie Antoni Skura, wiceprezes LIR. Prezes poinformował, że walne decyzją zarządu zostało przełożone na 24 sierpnia, po żniwach.
– Stało się to po sygnałach od delegatów, że sala nie spełnia warunków sanitarnych. Nowy dyrektor biura wysłał w poniedziałek pytanie w tej sprawie do sanepidu. Decyzja zarządu zapadła na podstawie otrzymanej opinii i po konsultacji z prawnikami. Obawialiśmy się, że podczas walnego może zostać wezwany sanepid, a podjęte decyzje zaskarżone.
Prezes stwierdził też, że niepodpisana notatka (autorstwa Antoniego Skury) była przeznaczona dla pracowników izby i rozesłana bez wiedzy zarządu. Przeprosił za to. Wyjaśniał też, że w przypadku spotkania o takiej liczebności, jak walne, obowiązują obostrzenia.
– Zostało zaproszonych 40 delegatów i 20 gości – wyliczył dyrektor Kniaziuk. – Nie da się w ciągu trzech godzin zorganizować sali dla 60 osób.
W odpowiedzi usłyszał, że termin walnego i liczba uczestników były znane od dawna. Odparł, że o walnym dowiedział się w poniedziałek, w pierwszym dniu swojej pracy, i że odpowiedź z sanepidu na jego pismo dotarła do izby o godzinie 15.10, stąd „kołomyja z zawiadomieniami”.
Delegaci chcieli wiedzieć, dlaczego wszystko działo się w ostatniej chwili.
– Zwróciłem uwagę, że ktoś może zerwać zebranie, bo nie przestrzegamy norm. Ale to było 8 dni temu, gdy izba i dyrektor funkcjonowali normalnie. Dlaczego pytanie do sanepidu trafiło dopiero wczoraj? – pytał delegat Leszek Sęk.
– Nie wiedzieliśmy, że nie wysłano go wcześniej – mówił delegatom w sali przez telefon w trybie głośno-
mówiącym wiceprezes Skura.
Powiedział też, że walne odbywające się wbrew rygorom sanitarnym mogłoby zostać zakłócone przez wezwanie policji przez „osoby, które straciły pracę, bo nie wykonywały obowiązków we właściwy sposób”. Prezes Jędrejek mówił z kolei, że za organizację walnego odpowiada biuro, a z pytaniem do sanepidu nie wystąpiła poprzednia jego dyrektor. Jolanta Szałas odpowiedziała, że dostała podczas posiedzenia zarządu informację, że walne „zmieści się” w sali konferencyjnej i że jest to w protokole.
Emocje zebranych budził wspomniany już audyt. Delegaci chcieli wiedzieć, dlaczego dyrektor biura została odwołana przed omówieniem jego wyników na posiedzeniu komisji rewizyjnej. Padały żądania bezzwłocznego jego ujawnienia.
Prezes Jędrejek odparł, że udostępni go na walnym, po przedstawieniu komisji rewizyjnej.
– W ubiegłym tygodniu prosiłem komisję rewizyjną, żeby zechciała posłuchać wyników audytu, ale nie chciała – podkreślił i dodał: – W audycie są poważne sprawy, najprawdopodobniej będą zarzuty prokuratorskie. Złamalibyśmy prawo, udostępniając audyt przed poinformowaniem komisji rewizyjnej.
– Komisja została zwołana przez prezesa, żeby omawiać audyt, jednak tego punktu w porządku obrad nie było. Nie dostaliśmy żadnych dokumentów, żebyśmy mogli się z nimi wcześniej zapoznać – ripostowali członkowie komisji.
Wniosek o odwołanie zarządu
Delegaci spędzili w sali konferencyjnej kilka godzin. Momentami było nerwowo, padła propozycja, aby prezes podał się do dymisji. Ten odpowiedział stwierdzeniem, że spotkanie jest nielegalne i apelował o opuszczenie sali. Delegaci nie posłuchali i dyskutowali już tylko we własnym gronie.
– Część delegatów nie przyjechała, ponieważ została wprowadzona w błąd przez nowego dyrektora informacją, że walne jest odwołane. A prezes wyprosił prawomocnie wybranych delegatów z siedziby biura – komentowała Szałas.
Ostatecznie delegaci złożyli wniosek o zwołanie nadzwyczajnego walnego z jednym punktem porządku: podjęciem uchwały o odwołaniu zarządu LIR, komisji rewizyjnej oraz delegata do KRIR.
– Izba wydaje potężne pieniądze na wynagrodzenia dla niewielkiej grupy pracowników, a efekty tej pracy nie zachwycają – komentuje Andrzej Waszczuk.
W projekcie budżetu LIR na 2021 rok wydatki na wynagrodzenia 21 pracowników to 1,9 mln zł.
– Zarząd żyje w oderwaniu od rzeczywistości, a sytuacja narastała od pewnego czasu – mówi Leszek Sęk. – Jest też sprawa byłej pani dyrektor. To się nie powinno w ten sposób odbyć, ponieważ źle świadczy o Lubelskiej Izbie Rolniczej. Krzysztof Janisławski