łódzkie
Kiedy Karol Mazur z miejscowości Kolonia Osiek w powiecie wieruszowskim przejął gospodarstwo po rodzicach w 2017 roku, było w nim 80 macior. Ponieważ według niego była to zbyt mała skala produkcji, aby uzyskiwać wystarczający dochód, podjął decyzję o przejściu na cykl otwarty i zmodernizował budynki. Rok później, korzystając z dofinansowania PROW w kwocie 500 tys. zł, postawił nową tuczarnię i w sumie ma w gospodarstwie około 1300 stanowisk do tuczu. Do chlewni przyjeżdżają prosięta o masie ciała 30 kg.
– Kiedy modernizowałem gospodarstwo, wszyscy podkreślali, że trzeba stawiać na specjalizację, wesprzeć produkcję prosiąt, aby jedni rolnicy dostarczali tylko warchlaki, a inni zajmowali się tuczem. Minęły trzy lata i okazuje się, że jednak nie – lepiej jest mieć zamknięty cykl produkcyjny i być samowystarczalnym na każdym etapie – opowiada Karol Mazur.
W tuczarni pasza dostarczana jest paszociągiem koralikowym. Wytwarzana jest w gospodarstwie za pomocą mieszalni mobilnej, która w ramach usługi przyjeżdża raz na dwa tygodnie lub raz w tygodniu – zależnie od zapotrzebowania. Na wymuszoną wentylację mechaniczną składają się wloty powietrza rozmieszczone w obu przeciwległych ścianach długich budynku oraz kominy wentylacyjne służące do usuwania zużytego powietrza i szkodliwych gazów z chlewni. Budynki są też wyposażone w system alarmowy i zasilanie awaryjne z agregatu prądotwórczego na wypadek awarii. W nowszej chlewni gospodarz zainstalował system namaczania, który znacznie ułatwia mycie i czyszczenie kojców po sprzedaży świń.
r e k l a m a
Zaczął od fotowoltaiki
Karol Mazur jest prezesem spółdzielni producentów rolnych oraz liderem projektu Intagra zrzeszającego grupy producentów trzody chlewnej. Rolnicy kupują wspólnie środki do produkcji, w tym również zboże, a dzięki dużym zamówieniom uzyskują korzystne rabaty i ograniczają koszty transportu. Jednak w dzisiejszych czasach taka działalność to za mało dla zrzeszających się rolników, ponieważ rynek staje się coraz bardziej konkurencyjny i wymagający.
W gospodarstwach utrzymujących trzodę chlewną, najczęściej w systemie rusztowym z mechaniczną wentylacją i automatycznym zadawaniem pasz, koszty energii są jednym z podstawowych elementów, którego obniżenie może znacząco poprawić rentowność chowu. Dlatego Intagra zaangażowała się w projekt stwarzający korzystną ofertę na instalacje paneli fotowoltaicznych w gospodarstwach. Takie działania mają pomóc rolnikom zminimalizować koszty produkcji i osiągnąć wyższe zyski. W założeniach inwestycja powinna zwrócić się w ciągu 6 lat, a instalacja jest w stanie produkować energię na niezmienionym poziomie przez 20 lat. Później powinno to być co najmniej 80% mocy.
– Odnawialne źródła energii interesują mnie już od kilku lat, dlatego zdecydowałem się na montaż paneli fotowoltaicznych. Instalacja o mocy 40 kW działa od ponad miesiąca i ma zapewnić energię dla całego gospodarstwa. Siedemdziesiąt do osiemdziesięciu procent energii wyprodukowanej w instalacji wykorzystam na własne potrzeby do funkcjonowania gospodarstwa. To, co zmagazynuję latem, powinno wystarczyć na pokrycie zapotrzebowania przez cały okres zimowy – wyjaśnia pan Karol.
Biogazownia zamknie cykl
Od samego początku rolnik szuka ciągle nowych rozwiązań, które pozwolą mu na oszczędności na każdym etapie produkcji. Zwierzęta utrzymywane są na rusztach, a kanały gnojowicowe mają głębokość 1 m. Gnojowica trafia na pola, ale może być też substratem w biogazowni.
– Biogazownie są najbardziej powiązane z produkcją zwierzęcą, gdyż pozwalają zagospodarować gnojowicę uzyskaną z chlewni, a następnie płyn pofermentacyjny jako bezpieczny i bardziej przyjazny dla środowiska nawóz na pola. Gnojowica będzie stanowić 10% uzysku biogazu. Pozostałe surowce to kiszonka z kukurydzy oraz produkty uboczne przemysłu rolno-spożywczego, na przykład odpady z przerobu jabłek – mówi rolnik.
Gospodarz uważa, że mógłby wykorzystywać też bioodpady, które gmina odbiera od mieszkańców i muszą one zostać zagospodarowane jako śmieci. Po co składować zieloną biomasę, jeśli można ją wykorzystać do produkcji biogazu, który służyłby wszystkim? Tak jest prościej i bardziej ekologicznie.
– W wyniku fermentacji substratów powstaje biogaz, z którego wytwarzana jest energia elektryczna i cieplna. Lokalni mieszkańcy będą mogli korzystać z wytwarzanego ciepła. Płyn pofermentacyjny jest natomiast pełnowartościowym nawozem, nie stwarza takich uciążliwości zapachowych, jak wykorzystywana gnojowica. Pozwala też znacznie zmniejszyć zapotrzebowanie na nawozy mineralne – opowiada Karol Mazur.
Rolnik ma świadomość, jak ważny jest pozytywny wpływ na środowisko, stąd poszukiwanie rozwiązań, które z jednej strony przyniosą wymierne korzyści, a z drugiej ograniczą emisję gazów i wykorzystanie energii z węgla.
– Emisja dwutlenku węgla jest teraz tematem poruszanym na najwyższych szczeblach i wszystkie branże, chociażby motoryzacyjna, czynią duże nakłady na rozwiązania bardziej ekologiczne. To trend, który w najbliższych latach nabierze jeszcze większego znaczenia. Ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla w ciągu roku wzrosły z około 30 euro do ponad 53 euro za tonę. Cztery lata temu było to niecałe 5 euro, więc niemal dziesięciokrotnie mniej. Takie koszty zmuszą do stopniowej rezygnacji z paliw kopalnych i będziemy motywowani do redukcji emisji gazów cieplarnianych do atmosfery – podkreśla gospodarz.
r e k l a m a
Mniej ryzykowna niż chlewnia
Inwestycje w odnawialne źródła energii są kosztowne. Właśnie ogłoszono nowy program Agroenergia w ramach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, którego celem jest zwiększenie produkcji energii ze źródeł odnawialnych w sektorze rolnym. Dofinansowanie będzie obejmowało między innymi instalacje wytwarzania biogazu rolniczego o mocy nie większej niż 500 kW wraz z towarzyszącymi magazynami. Dofinansowanie w formie pożyczki wyniesie do 100% kosztów kwalifikowanych, natomiast w formie dotacji – do 50% kosztów kwalifikowanych. Maksymalnie będzie można uzyskać do 2,5 mln zł. Koszt budowy instalacji w swoim gospodarstwie Karol Mazur szacuje na około 8 mln zł.
– Wydają się to ogromne pieniądze, ale bank chętniej udziela kredytu na taki projekt niż na budowę chlewni w niepewnych czasach na rynku trzody chlewnej. Nowa tuczarnia na 2 tys. sztuk kosztuje około 2,7 mln zł, a nikt nie zagwarantuje opłacalności chowu, więc kredyt na taką inwestycję jest dużym ryzykiem. Przy zagrożeniu ze strony ASF nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Dlatego trzeba szukać innych źródeł dochodu, które wspomogą produkcję zwierzęcą, a biogazownia rolnicza wydaje się idealnym uzupełnieniem – twierdzi Karol Mazur.
Planowana biogazownia ma mieć moc 330 kW. Do mocy 500 kW nie ma konieczności uzyskania decyzji o oddziaływaniu na środowisko i stawka za energię jest wyższa.
– Mam już wydaną decyzję o warunkach zabudowy. Umowy z urzędem regulacji energii podpisuje się na 15 lat, co jest ważne przy staraniu się o kredyt w banku, gdyż mamy zapewnioną waloryzowaną każdego roku cenę energii i gwarantowany jej odbiór – wyjaśnia rolnik.
Biogazownia idealnie sprawdzi się też, jeśli ktoś chciałby ją wykorzystać do zasilania suszarni do kukurydzy. W przypadku instalacji o takiej mocy, jak u gospodarza, można zaoszczędzić połowę potrzebnej energii. Nie mówiąc już o wykorzystaniu ciepła do ogrzewania budynków inwentarskich.
– Liczymy, że w ramach Intagry uda nam się zainteresować rolników biogazowniami rolniczymi, gdyż w obecnych realiach jest to stabilniejszy biznes niż produkcja świń. Efektywność takiej instalacji określana jest na 98%. Przy gwarantowanej cenie na 15 lat liczę, że dochód może wynieść do 600 tys. zł rocznie, a wszyscy wiemy, jak trudno teraz zarobić na produkcji wieprzowiny. W Niemczech powstało około 10 tys. takich instalacji, w Polsce jest około 110 biogazowni rolniczych, więc wciąż jest jeszcze potencjał – przewiduje Karol Mazur.