Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

OSP Mieleszyn to już 130-latka!

Data publikacji 29.07.2021r.

OSP Mieleszyn to już 130-latka. Ile jest w Polsce ochotniczych straży, które mogą poszczycić się takim wiekiem? Niewiele. Może trochę brakuje jeszcze do 215 lat, którymi szczyci się najstarsza OSP w kraju, czyli jednostka w Kcyni. Ale Mieleszyn (powiat gnieźnieński) jest na najlepszej drodze do takich rekordów. I towarzyszą mu w niej nasze najlepsze życzenia.

wielkopolskie

„Tyle pożarów potraficie ugasić, a dzisiejszego – nie bardzo”. Takimi słowami zaczął uroczystą mszę świętą w Popowie-Ignacewie ks. Krzysztof Kawalerski, proboszcz tamtejszej parafii, który sprawował nabożeństwo z okazji 130-lecia istnienia jednostki w Mieleszynie. W ten sposób żartobliwie, ale i trafnie skomentował z jednej strony wielką ofiarność strażaków, a z drugiej konieczność pokory wobec zjawisk, nad którymi nie mamy kontroli.

– Strażak to jest człowiek, który ma niezwykłą mądrość. Także niezwykłą intuicję. Nie każdy może być strażakiem. „Strażacy, druhowie i z miasta, i wsi czuwają, by człowiek bezpiecznie mógł żyć”. Za to wam dzisiaj razem dziękujemy. Dziękujemy waszym bliskim, że was wspierają. Strażak jako człowiek dumny, jako człowiek honoru wie, że zawsze jest potrzebny. Jakie to ważne dla człowieka być zawsze potrzebnym! Człowiek wtedy jest w stanie uczynić rzeczy, o których mu się nie śniło. Gdy wie, że od niego zależy to, co najistotniejsze (...). Wy dla nas jesteście bohaterami – mówił podczas kazania ks. Kawalerski.

Odznaczani w deszczu

Jeszcze podczas mszy lipcowy skwar przerwała krótka burza i ulewny deszcz, który nieco opóźnił uroczystą paradę orkiestry i pocztów sztandarowych. Parada ostatecznie w lekkiej mżawce przeszła przez wieś wśród aplauzu stojących przy furtkach i rejestrujących ją smartfonami mieszkańców Mieleszyna.

Nie da się chyba rozpocząć obchodów tak szacownego jubileuszu inaczej, niż przytaczając historię jednostki. Druga połowa XIX wieku to czas, kiedy we wszystkich trzech zaborach zaczęły się zawiązywać organizacje przeciw­pożarowe. Ochotniczą Straż Pożarną w Mieleszynie założono w 1891 roku. Liczyła wtedy 17 druhów. Pierwszym jej naczelnikiem był Stanisław Hornberger, a na wyposażeniu jednostki były parciane węże, sikawka, drabina i strażacki wóz beczkowy. Jedynym dokumentem potwierdzającym owe fakty jest wpis do Księgi Wojewódzkiej Straży Pożarnej z przełomu lat 20. XX wieku. Straż po wojennej przerwie wróciła w 1945 roku do aktywności. Liczne stare zdjęcia dokumentują udział mieleszyńskich druhów w ćwiczeniach w latach 50. ubiegłego stulecia. Można je obejrzeć w okolicznościowym albumie wydanym przez straż z okazji jubileuszu.

W oczekiwaniu na wóz

W strugach deszczu rozdawano druhom odznaczenia, a przedstawiciele samorządu odczytywali gratulacje, podkreślając zasługi straży na polu przeciwdziałania pandemii i jej skutkom, ale też walki z ptasią grypą. Kiedy po części oficjalnej goście udali się na biesiadę, namówiliśmy młodszych i najstarszych druhów na wspomnienia z najciekawszych momentów z życia straży. Największą bolączką, co nietrudno zgadnąć, okazały się fundusze.

– Remizę remontujemy już dziesięć lat. Była zbudowana w 1980 i do 2010 nic nie było w niej odnawiane. Brakuje nam trochę pieniędzy. Myślimy, że jeszcze jakieś pięć lat nam potrzeba. A teraz to czekamy na nowy samochód. Mamy dwa staruszki jelcze – z 1990 i 1996 roku. Zawsze dostawaliśmy używany sprzęt z państwowej straży – mówi Adrian Bereźnicki, komendant gminny Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Mieleszynie.

Dodaje, że z nowym wozem nie będzie tak łatwo. Żeby dostać 500 tys. zł z Komendy Głównej PSP, trzeba było mieć gwarancję gminy, że da pierwsze 500 tys. na wóz. To był warunek starania się o promesę w Komendzie Głównej. Gmina się wywiązała, a komenda – nie. Dlatego w przyszłym roku będą się starać ponownie. Od gratulujących dostali obietnicę, ale raczej starań niż wozu.

Są wszechstronni. Ćwiczą na lodzie, na wodzie, w lasach, zakładach wysokiego ryzyka, obiektach magazynowych. Ćwiczebnie ewakuowali szkołę podstawową. Najtrudniejszą ich akcją było gaszenie lasu na początku lat 90. ubiegłego wieku. Sto czterdzieści hektarów gaszono wtedy przez dwa tygodnie.

Na chwilę siadamy z najstarszymi druhami, w tym między innymi z 94-letnim Tadeuszem Klimackim, który pamięta jeszcze przedwojenną straż i czasy, kiedy cała wieś biegła do pożaru. I znał ludzi, którzy ją współtworzyli.

– To byli Niemcy i Polacy. Jechali do jednego pożaru, razem ratowali dobro wspólne. My dziś też ratujemy, choćby szczepiąc się. Jak przystało na druhów – Bogu na chwałę, ludziom na ratunek – mówi Tadeusz.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a