mazowieckie
Krowy utrzymywane są w oborze uwięziowej z 1999 roku. Znajduje się w niej 35 stanowisk ścielonych słomą i kojce na młodzież. Obornik usuwany jest za pomocą zgarniaczy hydraulicznych, a dój prowadzony jest za pomocą dojarki przewodowej na 4 aparaty udojowe.
– Stara obora zbudowana była z drewnianych bali i okazała się za mała na pomieszczenie stale powiększanego się stada. Modernizacja tego obiektu nie miała sensu, więc zdecydowałem się na budowę nowego. Jego ściany powstały z pustaków, które robiliśmy sami w gospodarstwie – mówi Marek Robak.
r e k l a m a
Ekstensywnie z dopłatami
Hodowca podkreśla, że najtańszą paszą dla krów mlecznych jest zielonka pobrana bezpośrednio z pastwiska.
– Żywienie letnie krów w moim gospodarstwie jest o wiele tańsze niż w okresie zimowym. Latem w oborze zadaję tylko siano i niewielką ilość paszy treściwej. Natomiast zimą dochodzi sianokiszonka i kiszonka z kukurydzy. W tym roku wypas rozpocząłem 15 kwietnia. Jesienią staram się wypasać krowy tak długo jak tylko aura na to pozwoli. Chcąc zapewnić jesienią dodatkową paszę, gdy wydajność pastwisk jest niska, wysiewam poplony ścierniskowe. Stosowana w nich mieszanka opiera się głównie na owsie. Każdy dodatkowy dzień na pastwisku daje oszczędności, gdyż nie zużywam wówczas sianokiszonki. Sporządzenie jednego balotu kosztuje od 30 do 40 zł, a dziennie zużywam 1,5 balotu. W związku z tym podczas jednego dnia wypasu pozostaje mi w kieszeni od 50 do 60 zł. Zimą przekraczam koszt 1 zł na wyprodukowanie litra mleka, a latem podejrzewam, że ten koszt spada do około 80–90 groszy. Ogólnie nie dążę do wysokich wydajności, ale staram się maksymalnie zaoszczędzić przy nakładach na produkcję mleka – mówi Marek Robak.
Marek Robak dodaje, że układ jego gospodarstwa stwarza warunki do prowadzenia wypasu.
– Staram się prowadzić hodowlę jak najbardziej zgodnie z naturą i według starych sprawdzonych metod. Zwierzęta na pastwisku mają ruch na świeżym powietrzu, co wpływa bardzo korzystnie na ich zdrowotność. Krowy wychodzą z obory bezpośrednio na kilkunastohektarowe pastwisko. Na jego terenie mają lasek sosnowy i kilka mniejszych skupisk drzew liściastych. Mogą tam schronić się przed słońcem, deszczem i wiatrem. Drzewa i krzewy służą także jako naturalne czochradła dla zwierząt – tłumaczy hodowca.
Marek Robak nie ukrywa, że przy prowadzeniu ekstensywnej produkcji mleka w dużym stopniu pomagają mu dopłaty.
– Część użytkowanych przeze mnie łąk objętych jest programem rolnośrodowiskowym. Korzystam także z dopłat w związku z prowadzeniem wypasu w gospodarstwie. Ponadto skorzystałem ze środków unijnych modernizując park maszynowy. Dzięki dofinansowaniu kupiłem ciągnik, przyczepę asenizacyjną, rozrzutnik obornika i kosiarkę – mówi Marek Robak.
Simental dobry na pastwisko
Krowy w gospodarstwie zazwyczaj są inseminowane usługowo.
– Zostawiam zawsze kilka buhajków i opasam je do wagi około 700 kg. Dzięki temu przeważnie mam jakiegoś buhaja nadającego się na rozpłodnika i sztuki, które nie chcą się zacielić poprzez inseminację kryję naturalnie i efekty takiego rozwiązania są bardzo dobre. Poprawki inseminacji kosztują, a ponadto kosztowne jest wydłużanie okresu międzywycieleniowego, więc buhaj pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy – mówi Marek Robak.
Czyste hf-y stanowią tylko część stada Marka Robaka.
– Sporą część stada stanowią krzyżówki międzyrasowe. Ostatnio mam sporo potomstwa po mlecznym simentalu, który sprawdza się bardzo dobrze w warunkach pastwiska, a za wybrakowaną krowę tej rasy można otrzymać przyzwoite pieniądze – dodaje hodowca.
Marek Robak obecnie szuka osoby do pomocy w gospodarstwie.
– Branża budowlana przeżywa rozkwit i w związku z tym ciężko teraz na wsi znaleźć pracowników. Posiłkuję się osobami zza wschodniej granicy, ale tutaj problemem są krótkoterminowe wizy. Jak dana osoba pozna dobrze gospodarstwo i nauczy się w nim pracować, to przeważnie kończy się wiza i na pół roku musi wrócić do domu. Najlepszy byłby ktoś z okolicy, ale ciężko taką osobę znaleźć – mówi Marek Robak.