mazowieckie
Rozwijając swoje mleczne gospodarstwo – w 2008 roku – państwo Bukowscy oddali do użytku nową wybudowaną oborę. Jej powstanie motywowane było przede wszystkim brakiem miejsca dla młodzieży, która to jako pierwsza zasiedliła nowy obiekt. Rok później wprowadzono do niego krowy. Nietypowa jest to jednak obora. Wchodząc do budynku wydaje się, że jest on typowym przejazdowym bezuwięziowym obiektem, w którym główne miejsce zajmuje korytarz paszowy. Po jednej stronie przylega do niego podzielona na kojce część dla młodzieży; po przeciwnej część dla stada produkcyjnego. Ale… Szybko można zauważyć, że zamiast otwartych boksów legowiskowych są tutaj dwa rzędy uwięziowych stanowisk, wyłożonych gumowymi matami i zakończonych rusztami. Łącznie znajduje się tu 60 stanowisk i taka też jest od lat obsada krów dojnych. Dochodzi do niej ok. 12 sztuk zasuszonych, które przebywają w odrębnym kojcu na słomie.
r e k l a m a
Krowy uwiązane tylko na dój
– Kiedy budowaliśmy oborę zależało nam by był to obiekt bezściołowy i aby łatwo można było krowy spuszczać z uwięzi i korzystać z wybiegu. Z czasem jednak system utrzymania uległ znacznym modyfikacjom – tłumaczył Daniel Bukowski, który w trosce o jak najlepszy dobrostan postanowił, że całkowicie spuści jednak krowy z uwięzi.
Aby to było możliwie, konieczne było zorganizowane dla stada dodatkowej powierzchni. I tak też się stało. Z tyłu i przy jednej ze ścian podłużnych obory hodowca wykonał duże zadaszenia – powiększając poniekąd cały budynek – a powierzchnie te suto ścielone są słomą.
Bezpośrednio z tych zewnętrznych części obiektu krowy mogą wychodzić na leżące nieopodal pastwiska. Uwięziowe stanowiska wykorzystywane są jedynie do doju stada, który odbywa się dojarką przewodową z 10 aparatami udojowymi i zajmuje hodowcom około 1,5 godziny. Zapytaliśmy hodowców, czy taki sposób utrzymania zdaje egzamin.
– Jak najbardziej, jest tylko bardziej pracochłonny – przyznał Daniel Bukowski – bo praktycznie 3 razy dziennie musimy krowy uwiązać i spuścić z uwięzi. Dwa razy na dój, podczas którego oczywiście pobierają TMR i trzeci raz w południe, kiedy to ponownie zadawana jest pasza. Kiedyś na pastwisku krowy nie miały – tak jak jest obecnie – możliwości pobierania TMR-u i z przyzwyczajenia same przychodzą w południe do obory, by sobie podjeść, dlatego też system ten stosujemy.
W ten sposób zwierzęta utrzymywane są przez cały rok, z tą różnicą, że zimą nie mają możliwości wychodzenia na teren pastwisk, na których przebywają od maja do końca października.
Pastwisko i TMR
Krowy żywione są tutaj TMR-em sporządzanym w wozie paszowym Italmix. Maszyna jest już mocno wysłużona i – jak przyznaje pan Daniel – należałoby ją wymienić na nową, jednak w obecnych, niepewnych i niestabilnych czasach obawia się zaciągać kredyt na tak kosztowną bądź co bądź inwestycję.
– Zadając pełny TMR nie mamy problemu z zatuczaniem się mniej wydajnych zwierząt, bowiem wybieg i pastwisko robią swoje, a zwierzęta same regulują pobranie paszy. Schodzące z laktacji krowy pobierają mniej paszy, bowiem mniej chętnie przychodzą do obory na żywienie – tłumaczył Daniel Bukowski.
W skład TMR-u wchodzi: kiszonka z kukurydzy, mocno podsuszona sianokiszonka, młóto browarniane, które w opinii hodowcy nawilża mieszaninę oraz okresowo słoma, kiedy to skarmiana jest trawa z pierwszego pokosu. Ponadto do mieszaniny dodawana jest śruta zbożowa oraz rzepakowa i niewielkie ilości śruty sojowej, a także dodatki mineralno-witaminowe.
Sianokiszonki – każdy pokos oddzielnie – przechowywane są na pryzmach. Pierwszy – najlepszy i w opinii hodowców najwilgotniejszy – skarmiany w okresie zimowym. Drugi i trzeci – latem. Po wycieleniu obowiązkowo krowy otrzymują bolusy dożwaczowe.
Ciekawostką jest podawanie tuż po porodzie pójła z dużą ilością cukru. Na pół wiadra wody (ok. 5 litrów) dodawany jest kilogram cukru i takie odpajanie trwa przez około miesiąc. Jak poinformowała nas pani Urszula – możliwość taką daje właśnie system wiązania krów do doju, zapewniając tym samym indywidualne dopilnowanie każdej sztuki w stadzie.
r e k l a m a
Ruch to lepszy rozród
Stado jest pod oceną użytkowości mlecznej. Średnia jego wydajność za ubiegły rok wyniosła 9600 kg mleka od sztuki.
Nasze stado przez lata zostało już wyselekcjonowane. Nie przedłużamy laktacji z powodu niezacielania się krów, tylko jałowe sztuki brakujemy – informuje gospodarz podkreślając, że możliwość korzystania z pastwiska, ruchu, świeżego powietrza, zdecydowanie poprawiło rozród stada. – Ruje są bardziej widoczne, a to już połowa sukcesu w rozrodzie. Trzymamy się hf-a, jednak zamawiam rocznie około 10 porcji nasienia rasy simental mleczny, którym kryte są hf-ki, po dwóch nieskutecznych zabiegach inseminacji nasieniem buhajów hf. Dajemy im po prostu trzecią, ostatnią szansę. Ruch to również lepsza zdrowotność i bezpośrednio z nią związana długowieczność. Nasze krowy doimy średnio przez 5 laktacji.
Hodowcy odchowują wszystkie urodzone cielęta. Starą oborę zaadaptowali do opasu byczków. Kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo opasane było w niej 40 sztuk. Sprzedaż zwierząt po 20–22 miesiącach opasu odbywa się 4–5 razy w roku.
Państwo Bukowscy mają także swój własny sposób na dobry odchów cieląt. Są one po prostu przez cały okres odchowu odpajane mlekiem pełnym, które rozcieńczane jest preparatem mlekozastępczym tylko na kilka dni przed odsadzeniem.
– Efekty odchowu na mleku pełnym są zdecydowanie lepsze, a uwzględniając obecne ceny preparatów mlekozastępczych również ekonomicznie porównywalne – dodał hodowca.
– A co planują państwo Bukowscy? Marzy nam się niewielka rozbudowa obory i zautomatyzowanie doju poprzez zakup robota – zdradzili nam na koniec.