Wątpliwość, jaka chyba najczęściej towarzyszy dylematom związanym ze szczepieniem, brzmi: „Jak to możliwe, że szczepionka wymyślona tak szybko, może być bezpieczna?”. Rzeczywiście, szczepionka oparta na mRNA (tzw. informacyjny albo matrycowy kwas rybonukleinowy) została po raz pierwszy zatwierdzona do użycia u ludzi. Jednak praca nad tą szczepionką nie była sukcesem jednego dnia. Tak naprawdę wysiłki nad jej stworzeniem trwały od dekad. W prace zaangażowały się dwie wielkie firmy, uniwersyteckie laboratoria, setki naukowców, a także rząd Stanów Zjednoczonych. Prace nad nią rozpoczęła trzydzieści sześć lat temu Katalin Kariko – węgierska biochemiczka pracująca w Stanach. Kiedy w 2020 roku pojawił się koronawirus, Kariko i dr Drew Weissman – amerykański lekarz i naukowiec, z którym badaczka współpracowała od ponad trzydziestu lat – pracowali już nad szczepionką mRNA na grypę.
mRNA dawno badane
Skoro wiemy już, że to „stara” szczepionka, może pojawić się pytanie o to, czy w ogóle technologia mRNA jest bezpieczna. Wiemy już, że szczepionki chronią nas przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i śmiercią z jego powodu. Preparaty firm Pfizer-BionTech i Moderna są w tym niemal stuprocentowo skuteczne. Producenci pozostałych szczepionek chwalą się skutecznością o kilka, kilkanaście procent słabszą, ale wciąż chronią przed najgorszym – przed śmiercią. Wiadomo też już, że mają taką skuteczność przez sześć miesięcy. Potem liczba przeciwciał może spadać. To nasza wiedza na dzisiaj. Ale czy chroniąc, mogą jednocześnie szkodzić? Nauka, która podpiera się solidnymi dowodami, mówi stanowcze „nie”.
Wiele starych, znanych szczepionek, takich jak przeciwko polio (choroba Heinego-Medina) czy grypie, wykorzystuje zdezaktywowane wirusy, które zmuszają organizm ludzki do produkowania przeciwciał. W innych szczepionkach, choćby tej przeciw zapaleniu wątroby typu B, pojedyncze białko, które produkuje wirus, jest wstrzykiwane, by również wywołać reakcję układu odpornościowego. W szczepionce mRNA nie podajemy gotowego białka wirusa, ale sprawiamy, że po podaniu „instrukcji” nasz organizm sam je produkuje, a w reakcji na to układ odpornościowy rozpoczyna produkcję przeciwciał.
Badania na ludziach nad szczepionkami mRNA na raka odbywają się nieprzerwanie co najmniej od 2011 roku.
– Gdyby był jakiś problem z tą technologią, z pewnością już dawno byśmy o nim wiedzieli – powiedział prof. Michel Goldman, immunolog i założyciel I3 Health – Instytutu Interdyscyplinarnych Innowacji w Opiece Zdrowotnej w Brukseli w Belgii, i dodaje, że mRNA będzie technologią powszechnie wykorzystywaną w przyszłości, zwłaszcza w kontekście pandemii.
Nie zmienia DNA!
Zapewne usłyszeliście gdzieś pogłoskę, że „szczepionka zmienia nasze DNA”. To nieprawda! Ten pogląd jest z gruntu fałszywy i nie ma żadnego umocowania w faktach! mRNA znajdujące się w szczepionce nie dostaje się do jąder naszych komórek, w których rezyduje nasze ludzkie DNA. Kiedy wstrzyknięte dociera w końcu do komórki, szybko się degraduje i pozostaje w ciele tylko kilka dni. To właśnie dlatego, że jest tak niestabilne, potrzebujemy dwóch dawek szczepionki. Dopiero wtedy nasze komórki mogą wyprodukować tyle wirusowego białka i przeciwciał dla niego, że możemy mówić o skutecznym uodpornieniu. Jak twierdzi prof. Goldman, największe niebezpieczeństwo i ryzyko to być niezaszczepionym.
Szwajcarska precyzja
Szczepionki mRNA przewyższają jakością wszystkie inne znane dotąd szczepionki z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że są bardzo precyzyjne. Co to znaczy? Wirus SARS-CoV-2 ma skomplikowaną strukturę i różne jego części prowokują układ odpornościowy do produkowania nie jednego, a kilku różnych rodzajów przeciwciał. Jeśli zakazi się nim osoba niezaszczepiona, zacznie produkować przeciwciała skierowane przeciwko wirusowi. Będzie też produkować takie, które nie będą miały żadnego szczególnego wpływu na niego. Ale w rzadkich przypadkach może się zdarzyć, że ludzki organizm wyprodukuje też takie przeciwciała, które w rzeczywistości pomogą wirusowi sprawniej wnikać do naszych komórek. Szczepionka natomiast działa bardzo wybiórczo. Jest tak zaprojektowana, by pobudzać układ odpornościowy wyłącznie do produkowania przeciwciał na tzw. białko kolca. Czyli sprawia, że nasz organizm przeznacza energię na gromadzenie wyłącznie lojalnego i maksymalnie sprawnego wojska.
Może usłyszeliście też i zupełnie niepotrzebnie wystraszyliście się, że szczepionka powoduje reakcję zapalną? Tak, bardzo dobrze usłyszeliście! To właśnie jedna z jej podstawowych funkcji! Szczepionka mRNA działa częściowo właśnie poprzez wywoływanie lokalnych stanów zapalnych. Stan zapalny to nic innego jak wyzwalacz aktywności układu odpornościowego. Cokolwiek nam dolega – od zjedzenia mniej świeżej parówki, przez ugryzienie komara, po złapanie jelitówki – dolegliwości, które wywołuje stan zapalny w naszym ciele, temu właśnie służą. Jak to wygląda w przypadku szczepionki przeciw COVID-19? Stan zapalny to przede wszystkim ból i czasem obrzęk w miejscu wkłucia i gorączka czy ogólne złe samopoczucie, które mogą utrzymywać się przez kilka dni po szczepieniu.
A może ktoś przestraszył was informacją, że po szczepionce można stracić przytomność? Tak, to prawda, taka sytuacja ma prawo wydarzyć się po każdym szczepieniu i chodzi tu o tzw. wstrząs anafilaktyczny, czyli ostrą reakcję alergiczną. Narażeni są na nią bardziej ludzie, którym już zdarzył się taki stan, w reakcji na przykład na jad owadów czy pokarmy. Czy wiecie, że kiedy zapisujecie siebie czy swoje dziecko na odczulanie w zastrzykach – a wcałej kuracji czasem trzeba ich wykonać nawet kilkaset – każdy z zastrzyków obarczony jest ryzykiem wstrząsu? Właśnie dlatego można je wykonywać tylko w gabinecie lekarskim. W badaniach nad szczepionką firmy Pfizer różne reakcje alergiczne pojawiły się u 0,63% osób, ale niemal tyle samo reakcji – 0,5% – pojawiło się u osób, które otrzymały placebo, a więc substancję zupełnie obojętną! Dziś wiadomo, że wstrząs anafilaktyczny pojawił się u 2 do 5 osób na milion zaszczepionych w Stanach Zjednoczonych. Natomiat małopłytkowość i zakrzepy pojawiły się u 39 osób na ponad 13 milionów osób zaszczepionych szczepionką Johnson&Johnson. Takie przypadki dotyczyły też szczepionek Astra Zeneca. Są jednak bardzo rzadkie – zdarzają się raz na 100 tys. szczepień.
Karolina Kasperek