– Zbiory rzepaku są na ukończeniu. Część rolników przerwała je, ponieważ chciała zebrać z pól pszenicę w obawie o utratę jej parametrów jakościowych. Poza południem Polski, gdzie rolnicy lokalnie mają problem z wjazdem w pole z powodu nadmiernych opadów, przesunięcie zbiorów było świadomą decyzją gospodarzy – tłumaczy Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Gorsze niż zakładano, ale dobre
Jak ocenia KZPRiRB, w połowie sierpnia na polach pozostało jeszcze niespełna 20% rzepaku. A co z plonami?
– Jeszcze w połowie czerwca wydawało się, że plony rzepaku będą bardzo dobre. Ekstremalnie wysokie temperatury, które wystąpiły później, doprowadziły do tego, że nasiona, zwłaszcza te na słabszych stanowiskach, zaschły, dlatego masa tysiąca nasion jest tam mniejsza. Kolejny raz potwierdziła się więc teza, że dopóki nie wjedzie się kombajnem w pole, do szacunku plonów trzeba podchodzić bardzo ostrożnie – komentuje prezes Młodecki.
Ta sytuacja nie zmienia jednak wcześniejszego szacunku zbiorów rzepaku w Polsce przygotowanego przez KZPRiRB. Produkcja czarnych nasion została oceniona przez nie na 3,2 mln t i co ciekawe – potwierdził się też szacunek dotyczący powierzchni zasiewów, która zbliża się do 1 mln ha. Tym samym staliśmy się liderem, jeśli chodzi o powierzchnię zasiewów rzepaku w Europie. Podobne dane dotyczące zbiorów i powierzchni opublikował niedawno GUS.
– Trzeba podkreślić, iż nasiona mają w tym roku bardzo dobrą jakość. Zaolejenie wynosi przeciętnie ponad 40%. Rolnicy mogą więc sprzedawać nasiona tam, gdzie przekłada się to na wyższą cenę. Nasze zrzeszenie udostępnia producentom rzepaku informacje, kto oferuje umowy handlowe oraz kontrakty terminowe, w których są uwzględniane dopłaty do zaolejenia – dodaje prezes KZPRiRB.
Mniejsza produkcja w Unii Europejskiej i nie tylko
Na krajowym rynku już jakiś czas temu ceny skupu rzepaku przekroczyły 2 tys. zł/t i nadal rosną. Punktem odniesienia do cen rzepaku określanych w umowach handlowych jest Matif. Na tej giełdzie rzepak też ma dobre notowania. Cena waha się wokół 545 euro/t. Podobne ceny czarnych nasion oferuje się na rynkach hurtowych w Niemczech.
– Trudno ocenić, jak długo i do jakiego poziomu ten wzrost się utrzyma – mówi Młodecki. – Aczkolwiek są realne powody ku temu, aby tanio nie było.
Jak wylicza prezes KZPRiRB, wysoka cena rzepaku wynika po pierwsze z bardzo dobrych notowań soi, która jest liderem wśród oleistych roślin białkowych. Po drugie natomiast – ze spadku produkcji rzepaku w Europie.
– Jeszcze do niedawna zbieraliśmy w Unii Europejskiej około 21 mln t rzepaku, obecnie produkcja wynosi około 17 mln t. Wynika to głównie z ograniczenia areału zasiewu, głównie we Francji i w Niemczech, które odpowiadają za połowę jego produkcji w Europie. Ta redukcja wynika, przede wszystkim, z zakazu stosowania zapraw neonikotynoidowych w tych krajach. Są już zamienniki, lecz nie do końca spełniają tę samą funkcję – wyjaśnia Juliusz Młodecki.
Analitycy Strategy Grains szacują tegoroczne zbiory rzepaku na 17,03 mln t, Komisja Europejska ocenia je na około 16,9 mln t. Unia zużywa rocznie około 23 mln t rzepaku, konieczny będzie więc import. Obecnie UE zapełnia luki niedoboru rzepaku, głównie importując nasiona z Australii, lecz i tam podaż czarnych nasion maleje. Ekstremalnie wysokie temperatury, jakie wystąpiły w lipcu, sprawiły, że zbiory rzepaku będą też mniejsze, niż oczekiwano, w Kanadzie, która jest największym eksporterem czarnych nasion na świecie.
Dywersyfikacja sprzedaży
Jeśli spojrzymy na bilans handlowy rzepaku, Polska mniej więcej tyle samo rzepaku sprzedaje za granicę, ile go kupuje. W ramach bezcłowego kontyngentu do Polski przyjeżdża rzepak z Ukrainy, Czech, Słowacji, niewielkie ilości z Rumunii. Z kolei my sprzedajemy nasz rzepak głównie do Niemiec. W opinii prezesa Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych ten obrót nie stanowi zagrożenia dla naszego rynku, ponieważ się bilansuje.
Bez wątpienia zdecydowana większość rolników w tym roku zarobi na rzepaku. Jest to roślina występująca w płodozmianie głównie w większych gospodarstwach, które mogą sobie pozwolić na dywersyfikację sprzedaży, czyli rozłożenie jej w czasie – część po żniwach, część np. w listopadzie, a resztę wiosną. Tych rolników z roku na rok przybywa, ponieważ baza magazynowa dla większych gospodarstw stała się warunkiem koniecznym. Niektóre gospodarstwa dysponują też suszarnią. Takie postępowanie jest wynikiem wieloletniej pracy KZPRiRB, które przekonuje rolników, że taki system sprzedaży przynosi najlepsze rezultaty finansowe.
– W mojej ocenie jest to najrozsądniejsze działanie, ponieważ pozwala na uzyskanie najwyższej średniej ceny – przekonuje Juliusz Młodecki.
Magdalena Szymańska