Zasady pomocy dostawcom w komunikatach polityków przedstawiane były dość jasno. Rekompensata w wysokości 80% wartości mleka dostarczonego do upadłej firmy. Niestety, rzeczywistość jest inna. Owszem, rozporządzenie przewiduje pomoc w wysokości maksymalnie 80% nieopłaconych przez podmiot skupowy faktur za sprzedane mleko. Jednak jednocześnie nie może ona być większa niż kwota utraconego dochodu z tytułu sprzedaży mleka w roku, w którym producent rolny nie otrzymał zapłaty. Stanowi on różnicę pomiędzy iloczynem liczby litrów mleka sprzedanego w roku, za który wniosek jest składany i średniej ceny sprzedaży mleka uzyskanej w tym roku, a iloczynem średniej liczby litrów mleka sprzedanych w ciągu trzech lat przed rokiem, za który składany jest wniosek. Skomplikowane, więc z tak zwanego urzędniczego języka na polski. Wprowadzając rozporządzenie prawdopodobnie nie wzięto pod uwagę specyfiki produkcji mleka. Efektem tego jest grono rozgoryczonych rolników, którzy pomocy nie uzyskają. Jeden z rolników, którzy zgłosili się do redakcji posiada należności za niezapłacone mleko w wysokości 20 000 zł. Zgodnie z wyliczeniami odnoszącymi się do utraconego dochodu przysługująca mu pomoc to 2300 zł. Kolejny z producentów nie otrzymał z Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Ozorkowie 50 000 zł. Nie należy mu się jakakolwiek pomoc. Tego rodzaju przypadki możemy mnożyć. Najbardziej rozgoryczeni i traktujący sytuację z niezrozumieniem są ci, którym wedle rozporządzenia wychodzi, że byli … na plus. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest fakt, że ceny mleka w skupie znacząco różniły się w latach 2019 i 2020 od tych wypłacanych w latach poprzednich. Do kompletnego fiaska doszłoby gdyby lata ubiegłe porównywać z rokiem 2021.
Kolejnym paradoksem jest to, że rolnicy, którzy zbankrutowali są informowani o tym, że otrzymają decyzję odmowną. Wymogiem otrzymania wsparcia jest utrzymanie stada przez rok, w którym nie uzyskało się zapłaty za mleko. Jeżeli ktoś w wyniku upadłości firmy skupującej surowiec, a takie przypadki występują, zlikwidował produkcję mleka, aby spłacić raty kredytu czy inne zobowiązania, to nie należy mu się nic. Kuriozalne w tym wypadku jest, że osoby, które pozostawiły choćby jedną krowę mleczną w, jak to mówi rozporządzenie,,,siedzibie stada”, pomoc będzie im należna. W takim razie na przyszłość warto zadbać o to, aby po likwidacji produkcji pozostała w gospodarstwie choćby jedna przysłowiowa,,żywicielka”.
r e k l a m a
W producentach mleka
związanych z Bielmlekiem czy OSM Ozorków rozbudzono nadzieje, że zrekompensowane będą ich straty. Niestety, na głowy wielu z nich wylany został kubeł zimnej wody. Nie ma co się dziwić, że część rolników czuje się teraz podwójnie oszukana. Raz przez mleczarnie, a kolejny przez posłów obwieszczających, że: „przynajmniej te 80% trafi wreszcie do kieszeni rolników”. Wnioskować można, że część z nich nawet nie przeczytało rozporządzenia. Nie mówiąc już o przemyśleniu skutków, jakie może wywołać. Różne postacie podają w komunikatach medialnych różną wysokość środków przeznaczonych na pomoc. Raz jest to 20 mln zł, innym razem 30. Jako jeden z nielicznych precyzyjny był w swoich komunikatach podlaski senator Jacek Bogucki. Na swoim profilu w mediach społecznościowych poinformował również, że obecne rozporządzenie jest rozwiązaniem analogicznym do wprowadzonego w roku 2019, a dotyczącego producentów tytoniu oraz trzody chlewnej z obszarów zapowietrzonych lub zagrożonych afrykańskim pomorem świń. Obejmowało ono dłuższy okres, bo lata 2014–2017. Szerszy był również katalog stanu prawnego, w jakim musiał znaleźć się podmiot skupujący. W przypadku mleka jest to jedynie upadłość. Natomiast poprzednio poza upadłością obejmował on restrukturyzację i likwidację. Jeżeli analogiczne zapisy wprowadzono by w ostatnim rozporządzeniu, mogłyby one objąć również dostawców Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kraśniku. W chwili obecnej znajduje się ona w stanie likwidacji, a wielu z jej dostawców nadal pozostaje bez zapłaty za dostarczony surowiec.
Coraz większe
emocje rodzą się wśród byłych członków rypińskiego Rotru. W wyniku upadłości tej spółdzielni pokrzywdzona została największa liczba dostawców z regionu Mazowsza i Kujaw. Skupowała ona również znacznie więcej mleka niż Bielmlek, czy OSM Ozorków. W roku poprzedzającym jej upadłość (2017), jej skup dzienny wynosił 385 tysięcy litrów mleka. Niestety, jej upadłość została ogłoszona w październiku 2018 r., więc jej dostawcy nie zostali objęci pomocą. W dniu 13 sierpnia przed siedzibą upadłej mleczarni odbyło się spotkanie, w którym uczestniczył starosta rypiński Jarosław Sochacki. Poinformował on o rozpoczęciu rozmów z przedstawicielami Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na temat pomocy tamtejszym rolnikom. Jak już pisaliśmy na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego” dostawcy Rotru powinni być bezwarunkowo objęci pomocą. Pozostaje mieć nadzieję, że jeśli dojdzie do opracowania kolejnego aktu prawnego to będzie on bardziej skrojony na miarę producentów mleka. Jeśli faktycznie wzorowano się na pomocy producentom trzody ze stref ASF czy tytoniu, to należy wziąć pod uwagę podstawową sprawę. Część gospodarstw mlecznych w wyniku braku zapłaty za mleko zmieniło odbiorcę mleka, ale nie doszło do ich całkowitej likwidacji. Dostawcy z Bielmleku migrowali głównie do SM Mlekovita, OSM Hajnówka czy SM Łapy. W Rypinie dostawcy przechodzili do spółdzielni w Sierpcu i Polmleku. W przypadku Ozorkowa był to głównie OSM Łowicz, Polmlek i Mlekovita. Problem producentów mleka w wielu przypadkach nie polegał na braku możliwości sprzedaży. Pomocną dłoń w tej kwestii wyciągnęły inne polskie firmy mleczarskie. Faktycznym problemem jest utrata płynności finansowej, która rodzi skutki na przyszłość. Często dochodziło do przypadków zwiększania zadłużenia, aby móc uregulować bieżące zobowiązania. Niemniej kompletne upadłości gospodarstw niejednokrotnie miały miejsce.
r e k l a m a
Przeciwnie do wypłat
za mleko kontrowersji nie budzi pomoc mająca na celu uregulowanie dopłat do udziałów. Dotyczy to oczywiście dostawców Bielmleku. Sama konstrukcja wsparcia jest wyjątkowo prosta, więc trudno tu o jakiekolwiek wątpliwości. Budżet dopłaci do 40 tysięcy złotych każdemu z dostawców. Pozostałą kwotę mogącą obecnie stanowić równowartość 10 000 zł musi on uregulować z własnej kieszeni. Po początkowych problemach sprawnie idzie również obsługa dostawców w jednostkach ARiMR. Część oddziałów Agencji deklaruje również możliwość uzupełnienia złożonego wniosku w późniejszym terminie. W wypełnianiu wniosków pomocą służą Ośrodki Doradztwa Rolniczego oraz izby rolnicze. Obecnie nie występują też problemy z uzyskiwaniem dokumentów od syndyków zarządzających majątkami upadłych spółdzielni. Rozporządzenie weszło w życie nagle, a czas na składanie wniosków jest wyjątkowo krótki. W związku z tym informacje o możliwości uzyskania pomocy zaczęły przekazywać również urzędy gmin i powiatów. Szkoda, że wobec powszechnego entuzjazmu spowodowanego ogłoszeniem pomocy, znajduje się tak wielu, którzy czują się podwójnie pokrzywdzeni.
Należy zadać pytanie. Czy premier Morawiecki oraz poseł Kołakowski zobowiążą się wydać kolejne rozporządzenie w wypadku, gdy niezawisły sąd orzeknie o wartości udziału równej 100 tys. zł? Wszak sprawa sądowa dotycząca tej kwestii pozostaje nadal nierozstrzygnięta.